piątek, 25 listopada 2011

Olsztyński matrix kwitnie w najlepsze!

fot: wrzuta.pl
"Bo jeśli wyobrażenie, do tego przyjemne, jest równie silne, jak rzeczywistość, to jaka w sumie różnica?" - Kevin Warwick

Jakiś czas temu, zainteresowało nas Centrum Akwakultury na UWM. Chodziły bowiem słuchy, że studenci na kierunku akwakultura nie dopisali, a na rybactwie także nie ma wielkiego naporu.Okazuje się, że pracownikom wydziału nie są potrzebni studenci. Oni prowadzą badania nad rozmnażaniem węgorzy. 
Pech w tym, że o sprawie dowiedzieli się ludzie z zewnątrz. Jak znamy polskie realia Ci z zewnątrz pewnie zazdroszczą, że sami nie wpadli na ten pomysł, albo ich nie zaproszono do współpracy (za wynagrodzeniem). I to jest ich główna motywacja napisania tego złośliwego i w sumie bezczelnego listu. Pan z Sopotu, który się poczuł urażony przecież też nie jest śmietanką światowej nauki, więc jak może oceniać innych z perspektyw panteonu?
Nie zmienia to jednak faktu, że hodowla węgorzy w warunkach sztucznych wydaje się dość ryzykownym. No bo nawet jeśli się udało w superdrogim i wyposażonym znakomicie sztucznym środowisku, kosztem pracy wielkiego zespołu badawczego, to jak tego dokonać na skalę komercyjną? Przyznajemy, że nie jesteśmy w stanie ocenić naukowej strony badań. To taki "olsztyński matrix", miliony złotych na projekty, których pożytek społeczny nie jest wymiernie zdefiniowany, ale przynajmniej się kręci. Wszyscy mają swoje projekty, niby to robią swoją robotę ale wszystko to rozgrywa się w odrealnionym świecie raportów, sprawozdań, publikacji  i innych fantazji.

Mistrzami matrixu pozostaną jednak miejscy urzędnicy, pozwolimy się powołać na przykład ratusza:
"Remont ratuszowej wieży, który zaczął się przed wakacjami, miał się zakończyć 31 października. Wykonawca wystąpił jednak do magistratu z prośbą o przedłużenie prac do 25 listopada. - W uzasadnieniu wyjaśnił że nowa, dwuwarstwowa technologia kładzenia tynku zajęła więcej czasu niż pierwotnie zakładano. Na wieży podczas prac remontowych przez lata dokładano kolejne warstwy tynku tak, że w niektórych miejscach miał 5-10 cm. Wykonawca musiał to wszystko oczyścić, aż do cegieł i dopiero mógł kłaść tynk odtworzeniowy - powiedziała Aneta Szpaderska, rzecznik urzędu miasta." (źródło)

Nie możemy uwierzyć! Przy remoncie ratusza stosowana jest jakaś nieznana, nowa dwuwarstwowa technologia. Na pewno jest to pierwszy przykład zastosowania tej technologii na świecie i stąd nie było wiadomo, że zajmie ona więcej czasu. To przecież technologia rodem z "gwiezdnych wojen". A poza tym to dziś jest ten D-Day, 25 listopada, ktoś wie czy skończyli wreszcie?!!!!

"Przypomnijmy, że podczas zbijania kolejnych warstw tynku konserwatorzy zbadali także pierwotną kolorystykę ratuszowej wieży. Okazało się, że nie była ona różowa - jak w ostatnich kilkunastu latach - lecz szara, a okna wieży były ciemnoczerwone."
Te odkrycie naszego matrixu powala na kolana. A wystarczyło tylko popytać starszych mieszkańców miasta, albo spytać nawet nas. To, że ratusz kiedyś nie był różowy to żadna tajemnica !



Na koniec niegroźny matrix w redakcji Gazety Wyborczej:" Olsztyński ratusz został zbudowany w latach 1912-1915 na terenie dawnego cmentarza. Stan techniczny wieży przed remontem był tak kiepski, że wchodził tam tylko zegarmistrz doglądający zegarów oraz konserwatorzy."

Panie redaktorze... Nie tylko zegarmistrz, nie tylko, inni majsterkowicze też tam byli :) Pan nowy w Olsztynie?

wtorek, 22 listopada 2011

Zgodnie z prawem, czyli o tym co może MZDiM

Na przejeździe dla rowerów na zielonym świetle ginie człowiek. Nie trzeba wydawać pieniędzy na skomplikowane analizy (wzorem tych zamówionych dot. przejścia przy Ince), by zauważyć że sygnalizatory są źle zaprogramowane. Wystarczy że porozmawia się z kierowcami i okaże się że niemal każdy taką sytuację już wcześniej zauważał. Po chwili od wypadku znalazła się grupa wskazujących inne źle działające sygnalizatory. A co na to MZDiM?

Albo wypowiedź została zmanipulowana przez gazetę, albo jest jeszcze gorzej niż mogłoby się wydawać. Czy jedyną weryfikacją podejmowanych działań tak często powołujących się na eksperckie analizy i wiedzę w zakresie drogownictwa MZDiM jest analiza zgodności z prawem? A może skoro od razu mówi się o "zgodności z prawem" a nie np. konkretach rozwiązania tzn. że coś na rzeczy może być? Bo to że zgodne z prawem to przecież wiadomo (choć jak pokazuje przegrana sprawa sądowa ze "społecznikiem" Borolem też nie koniecznie), w końcu to urząd!

Zgodnie z prawem można bardzo dużo. Można na przykład zamknąć wszystkie wjazdy na rondo. A co? Nie dałoby się? Dało by się. I to zgodnie z prawem. A może parking dla tirów pod samym ratuszem? Dlaczego nie? Też da się zgodnie z prawem.
Może się zatem wydawać że taka pewność siebie dyr. Gustka jest akceptowana przez Prezydenta Olsztyna. Oczywiście prezydent ma od tego też specjalistów, a jednym z nich ma być nadzorujący MZDiM zastępca prezydenta Olsztyna Bogusław Szwedowicz. Dla śledzących lokalną prasę dość niespodziewaną raczej jest wypowiedź pana Szwedowicza o "potrzebie świeżej krwi" i "nowego spojrzenia". Ale cieszyć może że taka potrzeba jest zauważona. Czekamy na kolejne kroki!

Szkoda że choćby przy tym tragicznym wydarzeniu nie udaje się rozpocząć rozmowy na temat szerszej polityki w zakresie zielonego transportu. Nawet rowerowy Pełnomocnik Prezydenta skupia się w tym momencie na "bieżącym załataniu dziury" tj. zmianie ustawienia sygnalizatorów. Oczywiście trzeba to załatwić jak najszybciej, ale z drugiej strony wypadałoby rozpocząć rozmowę dot. także ogólnego podejścia do tematu rowerów w Olsztynie, czyli np. problemu polegającego na tym, że wszystkie ścieżki rowerowe idą wzdłuż i często przecinają szerokie arterie (nowe w podobny sposób są planowane), a to daje efekt w postaci wielu możliwości kolizji rowerzysty i samochodu w którym przegranym może być tylko jeden.

O tym że drogi rowerowe mogą prowadzić daleko od czteropasmówek pisaliśmy już jakiś czas temu. Ścieżka wzdłuż Łyny zmniejszałaby ilość krzyżówek ścieżki rowerowej i drogi dla samochodów do minimum. Zmniejszenie kilkukrotne tych krzyżówek prawdopodobnie zmniejszyłoby tyle samo razy liczbę wypadków (w tym: śmiertelnych). W tak dobrze znanym już wielu olsztynianom Londynie na pierwszy rzut oka mapa ścieżek rowerowych jest trudna do ogarnięcia. Dlaczego? A to właśnie dlatego że każdy szuka w niej odniesienia do układu dróg samochodowych, a to ni jak się ma jedno do drugiego: ścieżki rowerowe są prowadzone właśnie tam gdzie ruch samochodowy jest mały albo wręcz żaden. No ale ratusz ma wizję trzeciej drogi dla Olsztyna i nie będzie kopiować zachodnich wzorców, a Pan Piekarski (celowo piszę bez tytułu pochodzącego od stanowiska, bo te w ratuszu ma dość elastyczne) stwierdza jednoznacznie:
Dlatego ktoś kto chce np. dojechać z Osiedla Generałów lub innej noclegowni do pracy w Śródmieściu będzie jechał obok salonu samochodowego, zakładu wulkanizacji opon, płotu ogródków działkowych (to wszystko przy ulicy Sikorskiego) wdychając spaliny samochodów, smażąc się jak na patelni w dni letnie, w hałasie wyższym niż 80 decybeli, by dotrzeć do megagórki na przyszłej Obiegowej i po wdrapaniu się na nią zjechać z górki Żołnierską. A to wszystko przecież w celach "rekreacyjnych", bo wg "ratuszowych speców" rower tylko taką funkcję pełnić może.

Może ktoś w ratuszu wreszcie zastanowi się dlaczego student pracujący w Londynie jeździ tam wszędzie rowerem i zarabia na dwudziestoletniego golfa którym będzie się poruszał w trakcie roku akademickiego po Olsztynie a nawet samym Kortowie?

poniedziałek, 21 listopada 2011

Polska jest brzydka ale Olsztyn nie musi 2

Pisaliśmy w ubiegłym tygodniu o brzydocie atakującej Olsztyn a tymczasem pojawia się kolejny przykład jej przenikania do naszego miasta.
PKP podjęły decyzję o przebudowie dworca Olsztyn Zachodni - uraczono nas wizualizacją w wykonaniu firmy IKA Projekt, która wygląda tak:

Projekt ten poraża brzydotą oraz niedopasowaniem do otoczenia. Nie mówiąc o betonowym placu przed dworcem, który umiejscowiony jest w rzeczywistości na nasypie. Czyżby więc autorzy projektu nawet nie pojawili się na miejscu akcji aby zapoznać się z otoczeniem dworca?

W tym kontekście wizualizacja przygotowana przez Forum Rozwoju Olsztyna wydaje się nam o niebo lepszy.


W całej sprawie zastanawia milczenie władz Olsztyna. Z tego co wiemy, ratusz uważa, że skoro pozwolenia na budowę dla PKP leżały w gestii wojewody i to on je wydał, to sprawa należy do jego kompetencji.
Otóż nie jest to sprawa pomiędzy PKP a wojewodą. To jedna z istotniejszych spraw dla miasta i władze powinny zrobić co się tylko da aby uchronić nas przed tą "zemstą Grabarczyka".


piątek, 18 listopada 2011

Polska jest brzydka ale Olsztyn nie musi

Może ściągniemy na siebie gniew oburzenia, ale musimy to napisać. Polska jest brzydkim krajem. Może wynika to z cech całej Słowiańszczyzny? Pewien znany socjolog rosyjski (nie niemiecki albo francuski na szczęście) powiedział, że "kulturze słowiańskiej brak poczucia piękna - ludzie przywykli do brudu i smrodu". Jednakże kto był w Czechach albo Chorwacji może się nie zgodzić z takim uogólnieniem. Pozostaniemy więc przy polskiej brzydocie. Większość społeczeństwa w Polsce jest jak indianie - odrobina szklanych paciorków w postaci kolorowej farby i szkła i już im się podoba. A jeszcze jak się świeci, tak jak pod olsztyńskim ratuszem - to już szczęście pełne. Jakbyście się nie zgadzali to poniżej mamy materiał dowodowy, a przy swoim zdaniu pozostaniemy.
Wrocław:

Grajewo:
fot. www.archirama.pl


Jednakże Olsztyn wcale nie musi być brzydki. Korzystając ze skomplikowanej historii miasta mamy tu dziedzictwo jednych z najlepszych budowniczych Europy. Na szczęście wszystkie z głównych elementów poniższego "skyline" przetrwały i nadal możemy się z nich cieszyć:

W czym więc problem? Niestety w tym, że to dziedzictwo jest bezmyślnie trwonione w tempie szybszym niż to czyniono za PRLu, który borykał się z różnymi problemami i nie mógł ot tak budować czego chciał i gdzie chciał. Obecnie gdy materiały a często i fundusze są dostępne, problemem jest absolutny brak wyczucia brzydoty i obciachu. To już nawet nie chodzi o to, że można dostać pozwolenie na budowę absolutnie szkaradnych obiektów. Pozwolenie na brzydotę nie zobowiązuje do brzydoty! Czemu inwestorzy, najemcy nie widzą tych okropieństw? Nawołujemy do tego aby w Olsztynie zaczęło obowiązywać poczucie obciachu ! Aby panował ostracyzm, potępienie dla tych, którzy szpecą miasto. Wyśmiewajmy się z nich, obgadujmy, oplotkowujmy i co tam jeszcze można. Ci ludzie chcą nam zafundować Kalkutę w centrum Europy.

Nasi kandydaci to "top szrot":

1. Solarium GOBI (what the hell? wtf?) i sąsiedzi. Jak można w tak reprezentacyjnym punkcie miasta REMONTOWAĆ taki barak? Tu wyraźnie brakuje spychacza. Obiekt jest tak brzydki, że chyba tylko klienci gabinetu okulistycznego nie mają problemu z tym aby tam bywać.

2. Wystrzałowy hotel przytulony do gotyckiej bramy? A nie dałoby się zdjąć tych badziewnych reklam? Potem pomalować obiekt na ciemną czerwień i dodać spadzisty dach kryty czerwoną dachówką?Wizytówka naszego Starego Miasta :( Czy ktoś może coś z tą budą zrobić?
I pomyśleć, że te dwa obiekty są własnością olsztyńskiego PTTK. To dopiero "olsztyński matrix"! Organizacja ma promować turystykę na Warmii i Mazurach. Teraz cytat ze strony internetowej: "Członkowie Oddziału jako przewodnicy terenowi oprowadzają liczne wycieczki grup zorganizowanych po terenie Olsztyna i województwa warmińsko-mazurskiego". I co wspomniani członkowie mówią turystom o swoim sztandarowym obiekcie szpecącym miasto? Większą korzyść dla miasta przyniosło by gdybyście szanowni członkowie-przewodnicy spakowali się i zabrali stąd razem z waszym zapuszczonym hotelem!

3. Okrąglak - ponoć ten budynek ma pewne walory architektoniczne ale jego zaniedbanie i   afrykańskie szmaty z reklamami, oraz brak spójności detali (chociażby różne drzwi obok siebie, czy Arnika musi mieć białe a Santander szare?) powodują, że wygląda jak prowincjonalny barak dworca PKS.

4. Spółdzielnia "Pojezierze" sen szalonego architekta. A może była wyprzedaż farby markecie budowlanym?
fot: www.ro.com.pl

5. A to ? Nie wiemy gdzie to i co to ale straszy!!!

I jak się żyje w takim otoczeniu? Olsztyn to nie jest potęga ekonomiczna gdzie mieszkańcy pławią się w ponadprzeciętnym dobrobycie. Musimy więc wykorzystać potencjał w innych obszarach, miasto powinno być przynajmniej ładne, czyste, przyjazne dla mieszkańców. Chodzi o wysoką jakość życia! Jeśli tak będzie to nawet wyższa pensja w Warszawie nie nakłoni nas do przeprowadzki.

Miał być blog ekonomiczny a robi się publicystyka miejska. Miało być profesjonalnie jest emocjonalnie. Ale co poradzić, gdy człowiek idzie ulicą a tu brzydko jak na dworcu w Kutnie !!! I jeszcze prezydent cenzuruje swój profil na Facebook'u. Przynajmniej WPB poprawiło "Dąbroszczaków" na "Dąbrowszczaków" ale budynek i tak będzie brzydki.




wtorek, 15 listopada 2011

W ratuszu nowe media stare nawyki

Prezydent Piotr Grzymowicz jako człowiek nowoczesny i nie unikający kontaktu z mieszkańcami miasta posiadł swój profil na Facebook'u. Teoretycznie pomysł zacny, ułatwia bezpośrednią komunikację z prezydentem i tak dalej... Podeszliśmy do tego na tyle naiwnie, że postanowiliśmy zadać panu prezydentowi pytanie.

Pytanie było dość proste, a dotyczyło tej mianowicie wypowiedzi z czwartkowego spotkania z mieszkańcami Zatorza, jak podała Gazeta Wyborcza:
"Prezydent Piotr Grzymowicz próbował uspokoić mieszkańców nadzieją na budowę południowej obwodnicy Olsztyna, która ma połączyć drogę z Ostródy z trasą w kierunku Mrągowa. Za tę inwestycję odpowiada Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad. - Z naszych informacji wynika, że jej projekt jest już na ukończeniu - zapewniał zebranych."
Każdy kto zna Olsztyn, wie, że obwodnica łącząca drogę z Ostródy z drogą w kierunku Mrągowa (czyli po osi drogi krajowej nr 16) ma niewiele wspólnego z ruchem idącym al. Wojska Polskiego, która to ulica prowadzi w kierunku granicy rosyjskiej,
Południowa obwodnica Olsztyna nic tu nie zmieni (bo o budowie północnej w ciągu najbliższych kilku lat nie ma nawet mowy).

Na czerwono symbolicznie (bez wiernego przebiegu trasy) zaznaczona południowa obwodnica, na pomarańczowo al. Wojska Polskiego. Poprosiliśmy więc prezydenta o wyjaśnienie co miał na myśli, bo jedno z drugim niewiele wiąże.

I jaka była odpowiedź?
W ciągu 5 minut post z pytaniem został wykasowany, a konto użytkownika, z którego zadano pytanie zablokowane na profilu i to tak drastycznie, że profil prezydenta stał się dla nas niewidoczny.Przyjmijmy, że prezydent nie chce udzielać odpowiedzi w taki sposób, albo pytanie było "nie na temat", ale podejście z kasowaniem i blokowaniem użytkownika przypomina pewne standardy, których spodziewalibyśmy się po poprzednim prezydencie. 
Nie przekona nas tłumaczenie, że to prywatny profil i jego właściciel "może co chce". Doszły nas słuchy, że profil prowadzi pracownik ratusza, jeden z asystentów prezydenta. Skoro więc urzędnik zajmuje się tym w ramach obowiązków służbowych to traktujemy profil jako oficjalny profil prezydenta-urzędnika a nie profil domowy osoby prywatnej.
Panie Prezydencie. Został pan wybrany na fali oburzenia wobec działań "byłego", który nie dość, że kiedyś był cenzorem to jeszcze był (lub jest) podejrzany w innych sprawkach. Wierzymy, że stać Pana na dużo więcej niż "byłego". Ale niech Pan nie cenzuruje dyskusji na swoim profilu (o ile oczywiście nie jest łamane prawo czy zasady netykiety).
Podejście z blokowaniem użytkownika, który zadał grzecznie konkretne pytanie, świadczy o zupełnym niezrozumieniu idei social media. Czy ekipa prezydenta patrzy na Facebook'a w ten sam sposób w jaki Jaćwingowie patrzyli z lasu na przelatującą kometę? Widzieli , że przelatuje, świeci, bali się jej i czekali aż przeminie. Tylko po co wobec tego ktoś wpadł na pomysł aby stworzyć ten profil?


A przy okazji zapraszamy tu:Okiem Ekonomisty na Facebooku
oraz tu Zlikwidować świecące pały pod ratuszem - pały jednak zostały, ale strona nam się podoba, jako symbol,
a także tu Olsztyn - miasto problem, też nam się podoba!

Na wszystkich serwisach można pytać, pisać bez cenzury i bez banowania:)



niedziela, 13 listopada 2011

(P)Osłowie z regionu czy olsztyńska wieża Babel?

 
Z uporem powtarzaliśmy TU oraz TU i powtarzać będziemy, że region o niezbyt dużej sile gospodarki, a jednocześnie ofiara wieloletnich zaniedbań inwestycyjnych zarówno PRL jak i wszystkich rządów po '89 roku, musi prowadzić działania mające na celu przyciąganie kapitału inwestycyjnego, który pomoże w modernizacji.
Tylko tak można stworzyć miejsca pracy, w szczególności te, na których nam zależy - czyli dla absolwentów wyższych uczelni. Jeśli uniwersytet się rozrósł to nie można traktować studiów jako przechowalni dla przyszłych bezrobotnych.

Dotychczas wydawało się nam , że istnieje pewna zgoda w sprawie powyższego, a jedynie wykonanie szwankuje. Głównie ze względu na przysłowiową "olsztyńską niekompetencję".
Niestety coraz więcej sygnałów, które docierają do nas mówi, że jest nawet gorzej. Szwankuje nie tylko wykonanie, brak jest także strategii działania i determinacji "elit" aby coś zmieniać!

24 października Warmińsko-Mazurski Klub Biznesu zorganizował spotkanie w celu "uzgodnienia wspólnego programu rozwoju (...) województwa oraz zintensyfikowania działań na tym polu, niezależnie od opcji politycznych”. Jakkolwiek ogólnikowo by to brzmiało to jest to zapewne krok w dobrym kierunku. Na spotkanie zaproszeni zostali wojewodą, marszałkiem oraz samorządowcy i parlamentarzyści z regionu.
Niestety z 22 wybranych niedawno posłów i senatorów, pojawili się tylko: Iwona Arent, Jerzy Szmit, Tadeusz Iwiński, Ryszard Górecki i Witold Gintowt-Dziewałtowski (wymieniamy z nazwiska, bo a nuż to Ci, którym "zależy"?). Poseł Penkalski wydelegował zastępstwo.

Całość niby prosta , mieli zaproszenie, nie przybyli, widocznie im się nie chciało. Ale przecież 24 października odbywało się szkolenie dla nowo wybranych parlamentarzystów z zasad pracy poselskiej (oraz wręczanie gadżetów, typu tabliczki, teczki, długopisy - a to jak sami wiemy jest ważna część obowiązków zawodowych każdego, nie tylko posła).
Kto wobec tego zawalił sprawę i ustalił spotkanie w takim terminie ? Wychodzi na to, że Klub Biznesu jest zorganizował sprawę niezbyt profesjonalnie.
Aby jednak nie wydawać pochopnych ocen odpytaliśmy Klub Biznesu. Jak się okazało, przed wysłaniem zaproszeń Klub zapytał a parlamentarzyści nie informowali o kolizji terminów. Co więcej w szkoleniu w Warszawie uczestniczyło tylko kilku z parlamentarzystów na 22 wybranych. Większość nieobecnych nawet nie poinformowała, że na spotkanie nie zamierza się stawić, za to kilku potwierdziło uczestnictwo ale nie przybyło.
Trzeba naprawdę dużej przenikliwości aby ocenić co poszło nie tak i czemu się nie dogadali. Z jednej strony termin na pewno niefortunny, z drugiej strony brak woli większości posłów ewidentny. Czyli nie umieją się dogadać? Używają innych języków? Nie lubią się? A może nie dostrzegają wspólnych celów regionu?

Jedno jest pewne, rząd PO zmuszony jest do cięć i przesunięć budżetowych , ze względu na kryzys, spadek przychodów etc. W takiej sytuacji politycy z regionu muszą walczyć jak lwy o nasze interesy. Tymczasem w sytuacji gdy nie mogą się nawet spotkać "ponad podziałami" wiemy, że nie mamy co liczyć w najbliższej przyszłości na takie atrakcje jak:
- budowa obwodnicy Olsztyna
- rozbudowa DK 16 na pełnym odcinku (od Grudziądza do Ełku)
- lotnisko z prawdziwego zdarzenia
- inwestycje w kolej

Pozostają też inne sprawy o których dyskutowano na spotkaniu jak chociażby przenoszenia instytucji wielu szczebli decyzyjności do innych miast (np. w Poczcie Polskiej i sądownictwie).
Z takim podejściem marginalizacja regionu będzie postępować, a nasi posłowie, także ci o znanych sportowych nazwiskach będą marionetkami do głosowania w rękach Grabarczyków, Schetynów i innych. A potem się dziwić, że autostrady i obwodnice to tylko w Łodzi, Wrocławiu, Katowicach, Poznaniu, Toruniu, Rzeszowie (mimo zacofania kraju lista rośnie, a my możemy ewentualnie zagłosować sobie na Mazury cud natury, taki szklany paciorek dla głupich Indian).





piątek, 11 listopada 2011

Rosnący popyt na patriotyzm

Budujący jest rosnący patriotyzm Polaków! Widać go wyraźnie w całej Polsce: od Placu Piłsudskiego w Warszawie i budowanego Stadionu Narodowego po małe miasteczka i wsie. W dużych miastach na obchody odzyskania niepodległości przychodzą tłumy. Dużo osób na obchody przychodzi także w Olsztynie. To bardzo budujące.

A jeśli już o budowie;) to zupełnie niebudujące jest to że właśnie wybudowany (no bo przecież nie "zrewitalizowany") Plac Solidarności nie spełnia swoich zadań, no chyba że głównym zadaniem jest spełnianie funkcji parkingu. O parkingu Solidarności już dawno pisaliśmy. Dzisiejszy dzień pokazał, że ktoś nie przewidział zwrotu Polaków ku patriotyzmowi i chęci jego manifestowania. Z głośników od organizatora mieszkańcy usłyszeli tylko "proszę wyjść za słupki", "proszę zejść na trawnik" (przy okazji: albo nie jest to w takim razie zabronione albo publicznie namawia się do łamania prawa).

To smutne, że nowa inwestycja może być tak nieprzemyślana. W kontekście kilkunastu poprawek oraz wypowiedzi o tym, że docelowo potrzebny jest tam parking podziemny - ręce opadają. No ale... patriotyzm to wybór nieekonomiczny, a Ojczyznę "kocha się mimo wszystko".

czwartek, 10 listopada 2011

Na gapę: bilet na krótko

O podwyżce cen biletów i jej totalnym braku uzasadnienia pisaliśmy już w lipcu. Z racji tego że czerwcowa decyzja rady miasta jest wyjątkowo absurdalna (niektórzy powiedzą że to jednak olsztyński standard) rozpoczynamy cykl na gapę. Tytuł cyklu nie pochodzi od jazdy bez biletu, ani autor nie namawia do przekazywania biletu;), ale wynika z tego że niektóre sprawy związane z komunikacją zbiorową są zupełnie niezauważone, czyli "przegapione". Zacznijmy od przejazdów "o jeden/dwa przystanki".

Od razu tłumaczę: nie jest to najpopularniejszy bilet, bo dużo ważniejsze są bilety okresowe, ale w mieście "turystycznym" oferta taka powinna być w miarę dostępna cenowo, bo turyści właśnie z takich biletów korzystają. To także bilet dla studenta (Olsztyn - miasto uniwersyteckie z malejącą liczbą studentów), który raz w tygodniu w niedziele wieczorem wraca z dworca do akademika czy na stancję, a później w ciagu tygodnia porusza się pieszo.
Ile kosztuje przejazd krótki w innych miastach? Okazuje się że "im większa prowincja tym drożej"... Może więc zatem ambicjonalnie decydenci podejdą do tematu? W końcu... Olsztyn się rozwija, tak?
Z obserwowanych: najtaniej jest w Łodzi, bo do 10 minut płaci się... 1,70 zł(!), a taka cena jednorazowo korzystających z komunikacji w Olsztynie w większości by ucieszyła. Tanio przejedziemy się także w drugim co do wielkości mieście województwa warmińsko-mazurskiego tj. w Elblągu, bo do dwóch przystanków zapłacimy 2 złote, a powyżej dwóch: 2,20 zł więc też niedrogo. Stolica Świętokrzyska to z kolei najtańsza stolica wojewódzka z ceną 2,00 zł niezależnie jak długi jest to przejazd.
Duże aglomeracje z kolei już zauważyły że trzeba mieć ofertę na krótkie odcinki i że na takim kliencie też trzeba zarabiać: Kraków - 2,00 zł, Poznań - 2,00 zł do 10 przystanków. Często porównywany do Olsztyna Rzeszów? 2,30 zł. Białystok? 2,40 zł.
Wielu Olsztynian jeździ do Warszawy i tam płaci do 20 minut 2,60 zł, ale należy zaznaczyć że w stolicy... jak wysiądzie z autokaru (rzadziej z pociągu niestety) to w kierunku N/S przejedzie na ten bilet kilkanaście kilometrów - metrem. W kierunku E/W może szybko przemieścić się tramwajem.
W Olsztynie jest najdrożej, ale ZKM zupełnie nie chce się schylić po pieniądze które leżą na ulicy. Woli przykładem Ostrołęki i Koszalina, ustalić cenę biletu na poziomie luksusowym, a nawet bardziej luksusowym tj. o 30 groszy wyżej. Można by tu przy okazji tych byłych miast wojewódzkich przytoczyć ujemną korelację ogólnopolską: cena biletu a liczba mieszkańców i długość tras... ale to już temat na kolejne odcinki z cyklu "na gapę".

wtorek, 8 listopada 2011

Bankowy lew a sprawa olsztyńska.

Dochodzą do nas głosy, że podchodzimy zbyt krytycznie do olsztyńskiej rzeczywistości i dostrzegamy tylko wady. A jest wręcz przeciwnie, to nie kwestia szukania wad ale konstruktywna krytyka. Bohaterowie naszych postów mają zawsze szansę na poprawę:) Poza tym krytykujemy merytorycznie popieramy faktami.
Podsumowując uważamy, że Olsztyn to przyjemne miejsce do życia i jesteśmy gotowi go bronić. Nie podobają nam się próby ukazywania Warmii i Mazur jako skansenu gdzie cywilizacji ze świecą szukać. A to, że władze centralne traktują nas jak powietrze, to już historyczna tradycja tego kraju. Zarówno po '45 jak i '89 powrócono do polityki Polski przedrozbiorowej i II RP i spisano nas na straty...
Ani dróg, ani kolei, ani sponsorowanego z budżetu przemysłu itd.

Na dowód lokalnego patriotyzmu  przyjrzeliśmy się dziś Gazecie Olsztyńskiej i jej bohaterce Pani Patrycji, absolwentce kosmetologii (what the hell?) na Śląskiej Akademii Medycznej. O ile ta pani w ogóle istnieje?
Tematem dnia na portalu wm.pl (wydruk był także w GO) w czwartek czwartek 3 listopada był list od pani Patrycji która to przeprowadziła się ze Śląska do Olsztyna i nie może nadziwić się, że w Olsztynie nie znają bankomatów, a może w ogóle nie znają pieniędzy? Funkcje płatnicze realizują za pomocą muszelek i bydła?:) Albo wymieniają towary na jedzenie?
Cytujemy list zasmuconej Pani Patrycji:
"Z pomocą przyszedł mi stary, dobry wujek Google. Wpisałam województwo i cierpliwie czekałam na wykaz oddziałów. Efekt wyszukiwania spowodował, że na mojej twarzy pojawiła się mina karpia. W województwie warmińsko-mazurskim istnieją trzy (!) oddziały banku z lwem w logo. Czyli w całym regionie tyle, ile w moim rodzinnym mieście! Głęboka konsternacja i ostateczna decyzja: i tak trzeba iść. Na szczęście jeden z oddziałów znajduje się w Olsztynie, więc uzbrojona w wygodne buty ruszyłam w drogę."
Brakuje tylko opisu jak to wygodne buty okazały się niedostosowane do olsztyńskich śniegów po pas, przez które trzeba było się przedzierać.

Pani Patrycjo...
ING Bank Śląski (bo o tego lwa zapewne chodzi) powstał na bazie Banku Śląskiego S.A., który z założenia działał w pierwszym rzędzie na terenie Śląska. Mimo przekształcenia go w bank ogólnopolski, zachował w dużej mierze swój charakter geograficzny (jak sama nazwa wskazuje) i przewagę placówek ma na południu Polski. Zapewniam Panią, że mieszkaniec Śląska nie korzysta z usług Warmińskiego Banku Spółdzielczego, bo wie, że na tym terenie ten bank nie ma placówek i nie ma w tym nic dziwnego. 
Poza tym serwis Banku wykazuje, że Bank ma dokładnie 6 oddziałów w województwo warmińsko-mazurskim a nie 3. Z internetu trzeba po prostu umieć korzystać.  Dziwne, że Gazeta Olsztyńska przyłożyła do tego ręce i nie zweryfikowała informacji "pani Patrycji". A w takim np. podlaskim jest 5, w lubuskim 5, a w lubelskim raptem 7. Czyli ogólnie im dalej od Śląska tym mniej oddziałów tego banku można spotkać i nie jest to żadna sensacja dla zdrowo myślącej osoby. Zawsze jednak 6 to nie 3 , a poza tym są jeszcze bankomaty...

Ogólnie mówiąc to nie akceptujemy tworzenia z naszego regionu jakiegoś zadupia a'la dom nad rozlewiskiem. Kreowanie Olsztyna na miejsce , gdzie bankomat i bank to coś rzadkiego i nie znanego jest nadużyciem i przypomina sytuację z "top model" , gdzie wyjazd na Mazury to jazda na przyczepie, spanie na sianie i dojenie krowy na śniadanie... Taki obraz naszego sprzedają media swojej niezbyt rozgarniętej widowni ogólnopolskiej.


fot: www.se.pl



Z ostatniej chwili: jakby na zamówienie Gazeta Wyborcza opublikowała dziś na stronie głównej swojego ogólnopolskiego (!!!) portalu artykuł o kontrolach w olsztyńskiej policji, po przeczytaniu którego włosy stają dęba. Artykuł wpisuje się w znane Polakom tradycje olsztyńskie. Ręce opadają,  o regionie zawsze jest mowa w kontekście gwałtów, linczów, mobbingu, molestowania, czy innej sodomii ! No czasem dochodzi jeszcze picie wina w postPGRowskich wsiach.
Może lokalne media i władze wymyślą coś aby skończyć z tymi patologicznymi "promocjami" regionu? Jesteśmy pewni, że w tak zwanej "Koronie" kongresowe bose Antki też biją i kradną, a pewnie nawet bardziej niż u nas:)




niedziela, 6 listopada 2011

Współpraca z gospodarką przez duże CC


Może to nie temat stricte ekonomiczny, ale trudno też przejść obojętnie obok faktu, że osoba podpisująca się stanowiskiem ds. współpracy z gospodarką na UWM "sprzedała" (wysłała CC:) mi, szaremu żuczkowi uczestnikowi Dni Nauki* (!) kilkadziesiąt maili osób, które w żaden sposób na to zgody nie wyraziły, no chyba że takie jest na naszym uniwersytecie "przetwarzanie danych" czyli równoznaczne z "udostępnianiem gdzie się da".
Drobna sprawa? Nie mam o czym pisać? No nie! Jeśli ktoś współpracujący z gospodarką sforwarduje maila z jednej firmy do drugiej będąc uczelnianym "partnerem" to współpraca zakończy się natychmiast. No chyba, że nie natychmiast bo sprawa w sądzie może się ciągnąć dłużej.
Możemy tak długo opowiadać sobie o RCI za 30 mln zł (plus 10 mln na wyposażenie), ale jeśli współpraca z gospodarką opiera się na takich kardynalnych błędach to trudno tu będzie cokolwiek zdziałać. Analfabeta nie pozna teorii względności choćby miał wykłady z samym Einsteinem!
Morał z całej historii jest taki, że UWM mimo wydanych setek milionów złotych na nowe obiekty, mentalnie nadal jest wiele lat za cywilizowanym światem jeśli chodzi o profesjonalne standardy.
* Olsztyńskie Dni Nauki same w sobie były bardzo udane. Autor jest za organizacją tego typu imprez i wręcz je popiera aktywnym udziałem.

piątek, 4 listopada 2011

Ratuszowe rozdwojenie jaźni, czyli konsultacje i PR na codzień

Racje ma ten kto głośniej krzyczy. Nie ważne co, ale jak głośno. Największą tubę w Olsztynie ma Ratusz. Biorąc pod uwagę że znaczna większość mieszkańców "nie interesuje się" (lub ma polityków w głębokim poważaniu) to tuba działa wyjątkowo sprawnie. Ostatnio zasypywani jesteśmy informacjami lekko mówiąc nie prawdziwymi:
1. Konsultacje w sprawie tramwajów jak się okazuje były "wzorowe", podczas gdy stowarzyszenia informowały od dawna o potrzebach mieszkańców i opiniach które nie zostały uwzględnione. Ministerstwo Rozwoju Regionalnego chyba nie ma świadomości na jaką minę zostało wrzucone. Konsultacje to wręcz specjalizacja olsztyńskiego Ratusza, w końcu przy konsultacjach w sprawie ulicy Partyzantów też miasto ustaliło warianty tylko po to by te warianty istniały, a nie po to by mieszkańcy mogli mieć jakikolwiek wpływ na otaczającą ich rzeczywistość. Miasto chciało poprowadzić ulicę Artyleryjską w Partyzantów czteropasmową więc tak będzie, a konsultacje mimo opracowanych wariantów (i tak trzeba było je opracować do unijnej dokumentacji) odbyły się żeby zapoznać mieszkańców z tym co Ratusz wymyślił. To taki model konsultacji p.t. "konsultujemy do was" ("was" celowo małą literą, co pokazuje stosunek władzy do mieszkańców stawiających się na konsultacjach). A dla tych co w konsultacjach biorą udział i temat znają, rzucę tylko cytat. Moim zdaniem perełka:
Od 2 lat prowadzimy dialog obywatelski z mieszkańcami miasta dotyczący najważniejszych inwestycji miejskich. Zależy nam na zdaniu mieszkańców. Ich uwagi i wnioski są dla nas istotne przy podejmowaniu dalszych decyzji dotyczących rozwoju miasta – mówi Piotr Grzymowicz, Prezydent Olsztyna. I dalej Prezydent Olsztyna boksuje się już i z mieszkańcami, społecznikami, ekspertami:  
List Prezytenta, A wystarczyło zrobić tak jak chcieli mieszkańcy i "społecznicy" co to jak się okazuje większą wiedzę mają niż Ratuszowi co zaplanowali Olsztyn-Beton w latach '60 i się tego kurczowo trzymają.
2. A teraz przykład jak informować żeby nie poinformować: "Opracowanie aktualizacji Założeń do planu zaopatrzenia w ciepło, energię elektryczną i paliwa gazowe Miasta Olsztyn". Temat dotyczący pośrednio każdego mieszkańca. Media powinny być zachęcane do podjęcia tematu. Tymczasem: tytuł artykułu w serwisie Urzędu Miasta to "Nowe dokumenty", czyli takie nie wiadomo co. Równie dobrze mogą to być nowe dokumenty dla ubiegających się o wizę, którzy lecą do Kaliningradu awionetką na przykład. Generalnie nie przeczyta tego nikt. Chyba że przeczyta tekst podstawowy wyświetlający się na stronie głównej... ale nie. Jednak nie, bo tam jest tylko podstawa prawna która może uśpić najbardziej czujnego mieszkańca. Klikamy "czytaj więcej"... No proszę, każdy może przyjść i dowiedzieć się więcej szczegółów w ratuszu w godzinach - jakże każdemu pasujących, czyli 8:00-12:00.
3. Śródmieście ma być przyjazne dla mieszkańców (taki plan ma miasto! czytamy w Gazecie Wyborczej), ale za chwilę przy Ince powstaną światła - zapowiada MZDiM, które mają upłynnić ruch samochodów. Czyli stawiamy znak równości między kierowcami i mieszkańcami centrum? To spora pomyłka! Śródmieście jest rozjeżdżane przez mieszkańców głównie z dzielnic-noclegowni, którzy centrum traktują jako miejsce pracy od 7 do 15. To nie argument - powie Ratusz i zacznie wmawiać że światła piesi dostaną dla swojego bezpieczeństwa! To MIASTO wie najlepiej co Ty mieszkańcu jeden ze 175 tys. chcesz! NIE WYCHYLAJ SIĘ. NIE WIESZ CO CI JEST POTRZEBNE. MY MAMY ANALIZY, BADANIA, EKSPERTYZY. Interpretacja jest przywilejem władzy - można by ciągnąć dalej.
4. Parking przy szubienicach. Urzędnik, który wydawał decyzję o tymczasowym parkingu sam nie pamięta podpisanego pisma. Ba, twierdzi że jest inaczej, a konkretnie, że jest odwrotnie niż było w rzeczywistości. Efekt: parking przy szubienicach zostanie, a konsultacje się odbyły i nikt już do tego nie będzie wracał.

środa, 2 listopada 2011

Zainwestuj w Olsztynie - zbuduj budkę z zapiekankami albo pole namiotowe.

Jak ważne jest wsparcie lokalnego biznesu ale również przyciąganie zewnętrznych inwestorów pisaliśmy już TU i TU.
Skoncentrujemy się teraz na badaniu jak z z tej roli wywiązuje się olsztyński Urząd Miasta. Wywiązuje - czyli w praktyce czy robi cokolwiek, bo efektów jakoś nie widać.
W serwisie www.olsztyn.eu wchodzimy do sekcji Gospodarka. Dalej klikamy Oferty inwestycyjne i co otrzymujemy? Opis kilku działek zlokalizowanych przy ulicach Pływackiej, Kajakowej, Sielskiej i Słoneczna Polana. Już same nazwy ulic są wielce obiecujące i sugerują, że chodzi o działki w lesie a może nad jeziorem, na których postawić można budkę z zapiekankami albo wypożyczalnię kajaków:)
fot. www.olsztyn.eu
Piękne działeczki jak wynika ze zdjęć, ale raczej na plażowanie czy grillowanie. Od biedy może jakaś agroturystyka czy pole namiotowe?:)

fot. www.olsztyn.eu
Lektura opisów działek potwierdza, ten fakt. Nieruchomości są nieduże (dla poważnego biznesu działki wielkości 1 hektara albo i mniej to tyle co nic, pozbawione dobrego dojazdu, a ich przeznaczenie w planie zagospodarowania przestrzennego obejmuje funkcje jak:

  • obiekty kubaturowe przystani wodnej i obsługi plaży- ośrodek szkoleniowy sportów wodnych,
  • pomieszczenia do przechowywania i obsługi sprzętu pływającego
  • pomieszczenia klubowe i szkoleniowe,
  • gastronomia,
  • obiekty hotelowe,
  • zieleń urządzona,
  • terenowe obiekty sportowe(boiska), - inne usługi turystyczne, sportowe i rekreacyjne
Już widzimy, ten kapitał z całej Polski napływający do naszego miasta w celu aby budować pomieszczenia do przechowywania sprzętu pływającego, boiska sportowe i pomieszczenia klubowe.

Ogólnie chodzi o tereny nad Jeziorem Krzywym, gdzie może kiedyś rozkwitnie jakaś cywilizacja (aczkolwiek w to wątpimy biorąc pod uwagę krótki sezon turystyczny w naszym regionie). Czyli powtarzana jest stara śpiewka, turystyka i zagospodarowanie brzegów Krzywego. Tyle ma do zaoferowania inwestorom miasto uniwersyteckie liczące 175 tysięcy mieszkańców.
Wystarczy szybka wizyta na serwisie Zainwestuj w Toruń aby przekonać się, że nasz ratusz jest lata świetlne za tym co robią w tym zakresie inne miasta. Biuro Obsługi Inwestora, kompleksowa informacja o dostępnych terenach, mapy, formularze, poradniki etc. Informacji i tematów bez liku. A może nie chodzi o bycie w tyle, ale po prostu o olsztyńskie nieróbstwo i niekompetencję. Może potrzebni są lepsi specjaliści, którzy będą wiedzieli jak zająć się tematem?