fot: wrzuta.pl
"Bo jeśli wyobrażenie, do tego przyjemne, jest równie silne, jak rzeczywistość, to jaka w sumie różnica?" - Kevin Warwick
Jakiś czas temu, zainteresowało nas Centrum Akwakultury na UWM. Chodziły bowiem słuchy, że studenci na kierunku akwakultura nie dopisali, a na rybactwie także nie ma wielkiego naporu.Okazuje się, że pracownikom wydziału nie są potrzebni studenci. Oni prowadzą badania nad rozmnażaniem węgorzy.
Pech w tym, że o sprawie dowiedzieli się ludzie z zewnątrz. Jak znamy polskie realia Ci z zewnątrz pewnie zazdroszczą, że sami nie wpadli na ten pomysł, albo ich nie zaproszono do współpracy (za wynagrodzeniem). I to jest ich główna motywacja napisania tego złośliwego i w sumie bezczelnego listu. Pan z Sopotu, który się poczuł urażony przecież też nie jest śmietanką światowej nauki, więc jak może oceniać innych z perspektyw panteonu?
Nie zmienia to jednak faktu, że hodowla węgorzy w warunkach sztucznych wydaje się dość ryzykownym. No bo nawet jeśli się udało w superdrogim i wyposażonym znakomicie sztucznym środowisku, kosztem pracy wielkiego zespołu badawczego, to jak tego dokonać na skalę komercyjną? Przyznajemy, że nie jesteśmy w stanie ocenić naukowej strony badań. To taki "olsztyński matrix", miliony złotych na projekty, których pożytek społeczny nie jest wymiernie zdefiniowany, ale przynajmniej się kręci. Wszyscy mają swoje projekty, niby to robią swoją robotę ale wszystko to rozgrywa się w odrealnionym świecie raportów, sprawozdań, publikacji i innych fantazji.
Mistrzami matrixu pozostaną jednak miejscy urzędnicy, pozwolimy się powołać na przykład ratusza:
"Remont ratuszowej wieży, który zaczął się przed wakacjami, miał się zakończyć 31 października. Wykonawca wystąpił jednak do magistratu z prośbą o przedłużenie prac do 25 listopada. - W uzasadnieniu wyjaśnił że nowa, dwuwarstwowa technologia kładzenia tynku zajęła więcej czasu niż pierwotnie zakładano. Na wieży podczas prac remontowych przez lata dokładano kolejne warstwy tynku tak, że w niektórych miejscach miał 5-10 cm. Wykonawca musiał to wszystko oczyścić, aż do cegieł i dopiero mógł kłaść tynk odtworzeniowy - powiedziała Aneta Szpaderska, rzecznik urzędu miasta." (źródło)
Nie możemy uwierzyć! Przy remoncie ratusza stosowana jest jakaś nieznana, nowa dwuwarstwowa technologia. Na pewno jest to pierwszy przykład zastosowania tej technologii na świecie i stąd nie było wiadomo, że zajmie ona więcej czasu. To przecież technologia rodem z "gwiezdnych wojen". A poza tym to dziś jest ten D-Day, 25 listopada, ktoś wie czy skończyli wreszcie?!!!!
"Przypomnijmy, że podczas zbijania kolejnych warstw tynku konserwatorzy zbadali także pierwotną kolorystykę ratuszowej wieży. Okazało się, że nie była ona różowa - jak w ostatnich kilkunastu latach - lecz szara, a okna wieży były ciemnoczerwone."
Te odkrycie naszego matrixu powala na kolana. A wystarczyło tylko popytać starszych mieszkańców miasta, albo spytać nawet nas. To, że ratusz kiedyś nie był różowy to żadna tajemnica !
Na koniec niegroźny matrix w redakcji Gazety Wyborczej:" Olsztyński ratusz został zbudowany w latach 1912-1915 na terenie dawnego cmentarza. Stan techniczny wieży przed remontem był tak kiepski, że wchodził tam tylko zegarmistrz doglądający zegarów oraz konserwatorzy."
Panie redaktorze... Nie tylko zegarmistrz, nie tylko, inni majsterkowicze też tam byli :) Pan nowy w Olsztynie?