sobota, 31 grudnia 2011

Wszystkiego Dobrego

Wszystkiego Dobrego w Nowym Roku !!!

Dziękujemy za odwiedzanie bloga, statystyki pokazują, że nie piszemy tylko dla siebie, co nas niezmiernie cieszy.

Życzymy Wam i sobie aby Olsztyn w nadchodzącym roku rozwijał się w sposób zrównoważony i przyjazny dla mieszkańców a nie w sposób chaotyczny i anachroniczny. 

Oby Olsztyn wyglądał tak:



A nie tak:



wtorek, 27 grudnia 2011

Na gape: Otázky a odpovědi ZKM-u

Skoro jest takie zapotrzebowanie czytelników na coś pozytywnego - otrzymujemy wiele komentarzy na ten temat - to chciałbym pochwalić nowy serwis ZKMu. Jasny, przejrzysty... a jeszcze bardziej cieszy zapowiedź wizualnie zmienionych rozkładów jazdy, po tym jak wcześniej słyszeliśmy "że się nie da". No to fajnie że "się da". Koniec pochwał.

Serwis internetowy daje możliwość realizacji części polityki informacyjnej przedsiębiorstwa miejskiego. Fajnie, że ktoś wkleił kod dający możliwość wyświetlania menu strony w wielu językach... przecież bracia Czesi będą korzystać z ZKM-u masowo! Dobra nie czepiam się, w końcu do niedawna ilość języków była większa. Wtedy moimi ulubionymi były wersje: albańska i węgierska. Abstrahując że tak niedoskonałego narzędzia translacji nie powinno się stosować w poważnych serwisach, bo może wystąpić dość niespodziewany efekt (jak na obrazku), które pełnią, a właściwie "powinny pełnić", rolę medium informacji publicznej, to nie sposób przejść obojętnie obok faktu że ZKM ukrywa pewne niewygodne fakty. Że w mieście to norma wskazywały niejednokrotnie różne organizacje i sami mieszkańcy próbujący swoich sił w konsultacjach społecznych. Tym razem przekonałem się o tym dość dobitnie: sugerując się tym co ZKM sam pisze na stronie w zakładce "Otazky a odovedi", tudzież na BIPie(!) napisałem, dostałem potwierdzenie że wysłałem i doszło, minął miesiąc który ZKM sobie daje na odpowiedź i co? ...Nic się nie dzieje, "jak w polskim filmie" określiłby to inżynier Mamoń. Ale że to był jednak polski, a czeski film, potwierdziło się gdy napisałem do tych od PR, do tych od biletów, do tych... i wszystkich innych. Okazuje się że dalej nie ma odpowiedzi. Znaczy "nikt nic nie wie", albo jest tak jak w Łodzi na PKS: "wiem, ale nie powiem".

A generalnie pytanie nie było trudne, bo tyczyło przychodów ze sprzedaży w październiku 2011 i 2010. Tak żeby porównać i skromny ekonomista mógł się pobawić strukturami i zmianami. Rada Miasta przyjęła w czerwcu zmianę cen biletów w uchwale która w uzasadnieniu podawała zakładany wzrost przychodów o 5,5%. Czy tak się stało?

Drogi ZKMie! Zamiast szukać klientów w Czechach, Ukrainie, Szwecji... przynajmniej nie piszcie bzdur na BIPie:


Szanowni Państwo!
Jeśli chcą Państwo uzyskać odpowiedź na pytanie dotyczące funkcjonowania lub zadań Zarządu Komunikacji Miejskiej w Olsztynie prosimy o wypełnienie poniższego formularza kontaktowego.
Jednocześnie informujemy, że odpowiemy jedynie na te zapytania, które zawierają prawdziwe imię, nazwisko, adres mailowy i zgodę na przetwarzanie danych osobowych. Podawanie numeru telefonu jest dobrowolne. Zgodnie z Kodeksem Postepowania Administracyjnego na udzielenie odpowiedzi ZKM w Olsztynie ma miesiąc.

http://bip.zkm.olsztyn.eu/kontakt

czwartek, 22 grudnia 2011

Prezydent kontynuacji matrixu 2

C.D. artykułu Prezydent kontynuacji matrixu

Było o sprawach gospodarczych a teraz o inwestycjach, którymi szeroko chwali się prezydent obiecując wszelkiego rodzaju przyspieszenia i rewolucje. Mieszkańcom prezentuje się obraz niespotykanego  rozmachu inwestycyjnego jaki przeżywamy obecnie i dostąpimy w Olsztynie w przyszłym roku. Padły nawet słowa "jeszcze nigdy nigdy po wojnie (...)". A za Gierka przecież powstały kilometry dwupasmówek, stadion Stomil, Urania, Planetarium, hektary bloków mieszkalnych. A tu wybudowali jedną ulice Artyleryjską i już chcą się z Gierkiem mierzyć :-)

W przyszłorocznym budżecie Olsztyna nakłady inwestycyjne wyniosą 262 (1) milionów złotych, z czego ok 100 milionów na przywrócenie tramwajów. W epoce napływu funduszy unijnych nie jest to nic dziwnego. Toruń na inwestycje wyłoży 520 (2) milionów złotych, Białystok 598 milionów (3),  Rzeszów 333 miliony (3). Tak aby uzyskać pewną skalę porównawczą. Czyli taki tam budżet pro-inwestycyjny, żadna sensacja na tle innych miast, można powiedzieć, że jest gorzej niż gdzie indziej co ilustrują wykresy przedstawiające planowane wydatki inwestycyjne wybranych miast w 2012 roku:


Owszem miasta użyte do porównania są większe, ale przeliczenie wysokości nakładów inwestycyjnych na jednego mieszkańca obrazuje sytuację dokładniej:


Dobrze, że te pieniądze będą, ale to nie sukces. Gdy wszyscy dostają dofinansowanie inwestycji z funduszy unijnych to taki poziom nakładów jest po prostu wykonaniem pracy, za którą urzędnicy dostają pensję a nie wielkim sukcesem. 
A teraz spójrzmy na to od innej strony, większość tego budżetu inwestycyjnego pochłoną tramwaje i park naukowo-technologiczny. To projekty finansowane w ramach PO Rozwój Polski Wschodniej. Co to oznacza? Oznacza, że pozyskano fundusze, które i tak były dedykowane dla nas. Po prostu dostaliśmy do podziału pieniądze dla pięciu zacofanych województw. Sukces Olsztyna wygląda tak: dość niski na tle innych miast budżet na inwestycje uzyskano w warunkach preferencyjnych, poza regułami konkurencji. Wystarczyło więc złożyć jakikolwiek projekt zachowując kryteria formalne i dofinansowanie dostać. Tak więc wszystkie stolice województw objętych PO dostały dofinansowania na projekty w zakresie transportu miejskiego:
- Rozwój systemu komunikacji publicznej w Kieleckim Obszarze Metropolitalnym
- Poprawa jakości funkcjonowania systemu transportu publicznego miasta Białegostoku – Etap II, III
- Zintegrowany System Miejskiego Transportu Publicznego w Lublinie
- Modernizacja i rozwój zintegrowanego systemu transportu zbiorowego w Olsztynie
- Budowa systemu integrującego transport publiczny miasta Rzeszowa i okoli
c

Taka była polityka sponsora programu i po to powstał program, aby wymienionym miastom/województwom dać kroplówkę, każdemu się należało, każdy dostał. Trzeba było okazać się prawdziwym nieudacznikiem aby tego dofinansowania nie otrzymać. 
A taki Toruń? 520 milionów złotych na inwestycje, a dofinansowanie unijne zdobywane bez preferencyjnego  programu Rozwoju Polski Wschodniej. Może należy badać jakie dofinansowanie uzyskał Olsztyn poza PO RPW? I dopiero wtedy porównać z innymi miastami.

Tramwaj na pewno zostanie pomnikiem władzy. Nie do końca wiadomo jaki będzie wpływ na miasto projektu oraz jak przebiegnie kilkuletnia budowa. Patrząc na przebudowę al. Wojska Polskiego widać wyraźnie opóźnienie, zabicie lokalnego handlu, olbrzymie korki. A budowa tramwaju to nieporównywanie większe przedsięwzięcie. I w ten sposób dochodzimy do jakości prowadzenia inwestycji w Olsztynie. Nawet lokalne media zauważyły, że nie jest z tym dobrze:
- Ulica Artyleryjska - opóźnienie
- Al. Wojska Polskiego - opoźnienie
- Wodne Centrum Rekreacyjne - opoźnienie
- Ścieżka spacerowa i rowerowa wokół jez. Długiego - opóźnienie, próba realizacji niezgodnej z projektem
- Park Podzamcze - opóźnienie
- Plac Jedności Słowiańskiej - opóźnienie
- Most Smętka - opóźnienie
- Remont wieży ratuszowej - opóźnienie ( bo nowa kosmiczna technologia dwóch warstw tynku :-)
- Plac Solidarności - opóźnienie + niezgodność wykonania z projektem
Czyli wszystko po kolei opóźnione? Przyczyn zawsze jest wiele: ekologia, archeologia, komora Shone'a, społecznicy, wykonawcy, pogoda. Ale przecież po to specjaliści od budownictwa kształcą się w tym kierunku aby wymienione ryzyka minimalizować i umieć nimi zarządzać? Poza tym coraz głośniej w Olsztynie mówi się, że przedłużanie w nieskończoność rozbudowy al. Wojska Polskiego spowodowane jest głównie błędami w przygotowanej przez urzędników dokumentacji, a komora Shone'a to tylko zasłona dla całej sprawy.
fot:www.wm.pl
Podsumowując, prezydent daje dowody, że potrafi przeforsować swoje pomysły, jest pracowity, wie, że nie możemy stać w miejscu, ale ukierunkował swoje działania bardzo jednostronnie. A tymczasem warto aby ktoś głośno powiedział nie mamy obwodnicy, nie mamy lotniska, koleją z Warszawy jedzie się do nas 5 godzin (40km/h?), omijają nas autostrady i drogi ekspresowe, biznes nas nie zauważa, miejsca pracy w mieście nie powstają. To są tematy strategiczne ! A prezydent uwikłał się w zbyt dużo taktycznych inicjatyw typu "czy ma być polbruk czy trawa" albo "czy mają być lampy pod ratuszem czy nie". Jako budowlaniec pewnie się w tym odnajduje bo się na tym zna. Tak to już bywa ze specjalistami, którym kompetencje zawodowe przesłaniają szerszy obraz, ale zarządzanie sporym miastem wymaga przestawienia się na inny, wyższy poziom. I to po tej zdolności powinniśmy oceniać prezydenta a nie po tym rozgrzebał czy jakieś budowy. Ilość wylanego betonu nie świadczy o jakimkolwiek rozwoju.
Nie wystarczy położyć polbruk na miejscu trawnika, wyciąć w mieście parę drzew i krzyczeć w kółko TO  ROZWÓJ, TO ROZWÓJ !

Na koniec serii apel do prezydenta aby przekonał swoich asystentów, ze cenzurowanie profilu urzędnika na facebook'u, prowadzonego siłami pracowników ratusza jest nadgorliwością i nie przynosi mu chluby. Więcej o sprawie TU


poniedziałek, 19 grudnia 2011

Prezydent kontynuacji matrixu


W mediach trwa seria podsumowań roku prezydentury Piotra Grzymowicza. Nie  było naszą intencją aby komentować poczynania polityków olsztyńskich, ale  chcąc pisać o Olsztynie nie da się pominąć prezydenta. Jak to w państwach zbiurokratyzowanych i na dodatek na prowincji, władza decyduje o zbyt wielu sprawach. Analizy dokonamy w dwóch odcinkach. Podstawą do rozważań są wypowiedzi prezydenta z 16 grudnia, zamieszczone w wywiadzie w Gazecie Olsztyńskiej. Na pierwszy ogień sprawy interesujące nas najbardziej - gospodarka. Artykuł wyszedł dość długi ale wytrwajcie :)

Olsztyn to biała plama na gospodarczej mapie Polski i nie ma pomysłu jak to zmienić (pisaliśmy o tym TU). Brak tu kapitału i firm, brak transferu technologii, brak nowych miejsc pracy. Brak możliwości sprawnego dojazdu, koleją, samochodem, samolotem. To widać po tym kto sponsoruje olsztyńskie kluby sportowe: Warmia-Anders Group-Społem Olsztyn czy KKS Apteki Arnika Olsztyn. Chwała tym firmom za to co robią, ale niestety - nie ta liga! Jak tak dalej pójdzie to przeciwko tym wszystkim Lotosom, Delectom, Tytanom, Orlenom, Tauronom i Azotom wystawiać będziemy kluby typu "Warmia Sklep Mięsny na Jarotach Olsztyn" albo "AZS Studio Mebli Kuchennych na Dajtkach Olsztyn". Takie są realia - istnieją problemy ze znalezieniem sponsorów dla klasowych drużyn sportowych.

fot: Raport Colliers International o atrakcyjności inwestycyjnej miast polskich. Znak zapytania pochodzi od autora.

Jednak prezydent tkwi w olsztyńskim matrixie i ocenia sytuację optymistycznie: "do inwestowania ustawia się coraz dłuższa kolejka przedsiębiorców i to jest dobra prognoza rozwojowa". A potem następuje wyliczanka jakich to inwestycji możemy się spodziewać:
- galeria handlowa przy Sikorskiego
- stadion wraz z galerią handlową na Piłsudskiego
- Leroy Merlin (market budowlany wym: [leruła merlę] :-)
- IKEA
- galeria handlowa przy Kasprzaka
- nowy dworzec PKS z "obiektem handlowym" (czyt. galerią)

Czyli galerie. Ogaleriowanie totalne. Powstaje pytanie, czy mieszkańcy miasta chcą zostać takimi galernikami? Galeria handlowa skutkuje wypływem netto kapitału z miasta i tym samym zubaża jego mieszkańców. Dlaczego? W realiach olsztyńskich właściciel galerii to zawsze firma "z zewnątrz", głównymi najemcami są z reguły wielkie sieci (H&M, C&A, Euro, Zara, Reserved, Solar, Vistula etc.). Kto więc zarabia? Na pewno nie olsztyńskie firmy. Olsztyn uzyskuje tylko niskopłatne miejsca pracy w obsłudze tych obiektów (sprzątanie, ochrona, sprzedaż, proste usługi) co więc z pracą dla absolwentów UWM, których uczelnia produkuje tysiącami? Prezydent oczywiście uważa, że Ci ludzie marzą o tym aby stanąć za ladą w H&M?
 

 
Podeprzemy się w tym momencie autorytetem zewnętrznym, aby pokazać, że nie odkrywamy Ameryki ale opisujemy prawdy znane stwierdzone od dawna, jak podają fachowcy:
1. "Przede wszystkim galerie są problemem ekonomicznym - ich właścicielami są najczęściej duże międzynarodowe firmy, ich najemcami są również międzynarodowe sieci. To oznacza, że zyski nie są reinwestowane lokalnie, lecz transferowane poza miasto. Biorąc pod uwagę pogłębiający się kryzys finansowy i fiskalny miast galerie handlowe są rodzajem czarnych dziur, wysysających życie i pieniądze z miasta."
2. "(...) galerie handlowe to nie jest żaden rozwój miasta. Galeria handlowa jest pasożytem, nie pomaga miastu rosnąć, lecz wręcz przeciwnie. Próba oparcia rozwoju na wielkopowierzchniowym handlu jest absurdalna – miasta, by się rozwijać, potrzebują pieniędzy. Pieniędzy w budżecie - a one biorą się z podatków. Przede wszystkim pobieranych od mieszkańców. Dlatego priorytetem rozwoju miast powinno być z jednej strony zwiększanie ilości miejsc pracy, z drugiej - umożliwianie mieszkańcom zamieszkanie w mieście, a nie poza jego granicami. Na pierwszy rzut oka, warunek pierwszy jest spełniany przez inwestycje, ale galeria handlowa wcale nie kreuje dużej ilości miejsc pracy, a na dodatek są one niskopłatne."
3. "(...) galeria handlowa jest łatwym rozwiązaniem. Miasto tylko sprzedaje lub dzierżawi teren - ma więc jednorazowy, szybki zysk, a potem to już właściciel terenu i galerii niech się martwi. (...) Myślę, że większości polskich władz samorządowych po prostu brakuje wyobraźni, wiedzy i odwagi by nie pozwalać na budowę galerii handlowych."

Prezydent mówi jeszcze w wywiadzie: "Olsztyn jest miastem atrakcyjnym gospodarczo i inwestycyjnie. (...) Wynika z nich, że Olsztyn jako jedno z niewielu miast, w najbliższej przyszłości będzie notował dodatni przyrost naturalny, a to między innymi znaczy, że wzrośnie liczba konsumentów dóbr materialnych."
Panie prezydencie! Jaka to atrakcyjność? Po prostu jest wielu chętnych, którzy chcą nam sprzedać żywność i ubrania. Oni na tym zarobią. My nie. Miejsca pracy nie powstaną, tak Anglia traktowała swoje imperium kolonialne. Milionom Hindusów i mieszkańców Afryki sprzedawała wyroby przemysłu tekstylnego, traktując te kraje jako rynki zbytu i bazy wojskowe (ew. wydobywano tam jakieś surowce mineralne). Podpisuje się Pan pod takim modelem rozwoju miasta. To trzeci świat. Ten model nie ma przyszłości. To pójście na łatwiznę prowadzące donikąd.
Jeśli atrakcyjność gospodarczą Olsztyna mierzy Pan liczbą żołądków do wykarmienia to znaczy, że nie rozumie Pan w wystarczającym stopniu otaczającego nas świata. Nie na tym polega konkurencyjność regionów i krajów. Nie na liczbie ludności do wyżywienia budują swój rozwój Chiny ale na przyciąganiu inwestycji typu "green field" i liczbie rąk do pracy. Wyobraźmy sobie chińskiego sekretarza, który mówi publicznie: "Chiny są atrakcyjnym krajem dla inwestorów bo jest nas 1,5 miliarda i można nam dużo sprzedać, zapraszamy amerykańskie, francuskie i niemieckie supermarkety aby budowały u nas swoje sklepy i sprzedawały nam swoje towary, a poza tym nie zrobimy nic więcej". Uznano by go za niespełna rozumu... 

fot: Gazeta Wyborcza

Nie ma możliwości oparcia rozwoju Olsztyna na budowie galerii handlowych i marketów z żywnością, bo jedno z rozwojem to ma niewiele wspólnego. Także wnioskowanie, na tej podstawie o atrakcyjności gospodarczej Olsztyna jest błędem. Olsztyn będzie atrakcyjny jeśli firmy będą tworzyć tu miejsca pracy. Przenosić je z innych krajów czy regionów Polski. Płacić tu podatki. Z globalizacji trzeba czerpać a nie tylko dawać innym. Przyciągajmy inwestycje na, których miasto gospodarczo zyska a nie tylko będzie terenem eksploracji biznesowej dla podmiotów zewnętrznych. 

Ale tego miasto nie robi. Nie umie też wykorzystać istniejących atutów. Wiadomo, nie będziemy drugą Doliną Krzemową (urzędnicy w ratuszu uważają inaczej), ale skoro Citibank stworzył w Olsztynie Centrum Rozliczeniowe należałoby się spodziewać działań w tym kierunku, przyciągnąć innych? A tymczasem? Centrum Operacji tego samego banku powstałe niedawno w Łodzi zatrudnia już ponad 370 osób, a poszukiwanych jest kolejnych 250. Co więcej Citibank, otworzył właśnie w Łodzi Centrum Rozwoju Produktów i Usług Bankowych (więcej). Czy ktoś z olsztyńskiego ratusza zadał sobie pytanie co poszło nie tak?  Czy wystosowano do tego banku propozycje poszerzenia współpracy? Czy próbowano zainteresować inne banki lub korporacje świadczeniem w Olsztynie usług BPO?  Kto by chciał pracować w centrum zajmującym się rozwijaniem produktów bankowych globalnego banku? Nudaaa, skoro będzie można spróbować w galerii handlowej.

Na osłodę pozostanie nam trochę szklanych paciorków - typu rewitalizacje (średnio udane) olsztyńskich placów śródmiejskich. Świeci się, błyszczy, jest nowocześnie. Ciemny lud by to kupił, ale my znamy Olsztyn nie od dziś i wiemy, że ludzie tutaj wcale nie są ciemni i glupi... To miasto stać na coś więcej. Nie wystarczy tylko być "lepszym od Czesława" bo to żadna skala porównawcza. Są tacy ludzie jak Truskolaski, Szczurek, Dutkiewicz, Ferenc, Grobelny, Chodorowski. Ale trzeba o nich czytać, podpatrywać co robią uczyć się, wejść na wyższy poziom. A nie udawać dobrego cara, albo jego nowszą wersję Putina i jeździć po mieście sterując ręcznie akcjami typu rozbiórka polbrukowego trawnika przy Dworcu Zachodnim. Od takich spraw powinni być odpowiedni ludzie. Od prezydenta oczekujemy WIĘCEJ!

Podsumowując, Olsztyn nie będzie drugą Gdynią, Rzeszowem czy Toruniem, ale podstawa aby ruszyć w dobrym kierunku to uczciwie zdefiniować obecną sytuację i powiedzieć wprost to o czym wiedzą wszyscy młodzi ludzie kończący studia i szukający pracy: Olsztyn nie nadąża za resztą kraju. Kreowanie matrixu pod tytułem OLSZTYN KOCHAM nie rozwiąże problemu.


piątek, 16 grudnia 2011

Jarmark w matrixie

Z jarmarkiem jest jak z wieloma innymi pomysłami olsztyńskiego matrixu. Wydano dużo pieniędzy (750 tys.) i władza uznaje to za główny miernik swojej sprawności. Ale jak to przy innej okazji skomentował nasz czytelnik "ekipie prezydenta Grzymowicza zabrakło elastyczności".


Zaplanowano coś co sprawdziło się rok temu, ale tylko dlatego, że zima była wyjątkowo wczesna i mroźna. Nie trzeba mieć ponadnormalnych zdolności futuryzowania aby przewidzieć, że oparcie jarmarku rok w rok o lodowe rzeźby i ośnieżone choinki nie sprawdzi się w naszym klimacie. Ale urzędnik działa jak maszyna, raz wyszło to będzie eksploatował pomysł do upadłego.
I teraz stoją choinki podparte szpetnymi barierami z magazynów jakiegoś ZOMO. Ludzi niedużo, dymi kilka koksowników. Smutny koncert (w piątek) kończy się po 17.00 i na scenę wchodzi pan z konkursem na temat olsztyńskiego "Społem"... Całość ratuje urok Starego Miasta i prywatna inicjatywa - czyli stoiska z różnościami. Szczególnie przy kilku z nich (np. grzaniec, wyroby litewskie) w piątkowy wieczór było dużo ludzi. 
I w zasadzie wszystko pięknie, ale powstaje pytanie gdzie roztopiło się te 750 tysięcy? Czas chyba zacząć uczyć się chińskiego bo skoro Unia finansuje takie projekty to jest z nią naprawdę niedobrze.

Problem w tym, że urzędnik chce wszystko regulować i organizować bo wtedy jest uzasadnienie dla jego istnienia i płacenia mu pensji. Teoria ekonomii mówi, że rynek to kupujący i sprzedawcy oraz procesy wymiany pomiędzy nimi zachodzące. A jarmark to pewien szczególny rodzaj rynku tylko, że organizowany z jakiejś okazji albo w jakimś konkretnym terminie. Teoretycznie jarmarkowi najbliżej do tzw. "idealnej konkurencji" która w normalnym kapitaliźmie w zasadzie już nie występuje, a na jarmarkach jeszcze tak. Jak wynika z definicji urzędnik wcale nie jest jarmarkowi potrzebny. W Olsztynie jednak to urzędnik jest centralnym punktem jarmarku. On załatwia pieniądze, on decyduje kto będzie handlował, on decyduje o części artystycznej i wystroju. Klienci są tylko uczestnikami matrixu a handlowcy to teatralna dekoracja zaplanowana w ratuszu.
A gdyby tak zrobić jarmark bez tej nadgorliwości biurokratycznej? Zapewnić handlującym niezbędne minimum - estetyczne budki do prowadzenia handlu i tyle? Ewentualnie zadbać o dobór sprzedawców czy zachęcić niektórych do pojawienia się. Czemu na jarmarku jest tak mało stoisk mają lokalne piekarnie, restauracje czy np. masarnie? Jest zimno, społeczeństwo domaga się gorących kiełbas w bułce i innych gotowych dań do szybkiego spożycia:) Wszystkie te rusztowania, bariery, zmasakrowane choinki nie są nikomu potrzebne - a kosztują !

I jeszcze atmosfera i frekwencja. Obecnie ratusz emituje komunikat mniej więcej takiej treści "Jarmark to kolejny sukces władzy, która pozyskała z Unii dofinansowanie na jego organizację. To dowód jacy jesteśmy sprawni ". A my wolelibyśmy przekaz do mieszkańców: "Spotkajmy się na rynku Starego Miasta. Grudzień to miesiąc, który także może być ciepły i przyjemny. Przybywajcie z rodzinami i stwórzmy przedświąteczną atmosferę".  

Niezależnie od oceny zachęcamy wszystkich aby wykorzystali ostatnie chwile i wybrali się na jarmark. Dajmy zarobić sprzedawcom i budujmy klimat miasta!

czwartek, 15 grudnia 2011

Przejście podziemne przy Alfie - miś naszych czasów


Przejścia podziemne, nadziemne, niezbędne na dworcach kolejowych i w metrze, zupełnie nie sprawdzają się w nowoczesnych miastach Europy. Ich ilość w zachodniej części Europy obecnie funkcjonująca jest śladowa, największa ich liczba występuje w tzn. krajach dawnego bloku sowieckiego, gdzie w czasach modernizmu stanowiło to symbol nowoczesności miasta. Jest to raczej przestarzała, zanikająca infrastruktura mająca swoje podłoże w odmiennych ideach planowania przestrzennego oraz poszczególnej polityki transportowej.

Miasta zachodniej Europy uznają zasadę zrównoważonego rozwoju za kluczową dla dobrego ich funkcjonowania. Zasada ta dotyczy również zrównoważonego transportu. W dużym skrócie jest ona kombinacją transportu indywidualnego i publicznego z uprzywilejowaniem tego drugiego oraz poważnie branym równorzędnym traktowaniem pieszych i rowerzystów. Dlaczego właściwie przejścia podziemne nie były budowane w miastach zachodniej Europy na masową skalę, tak jak w jej części środkowo-wschodniej? I dlaczego te, które zostały wybudowane, w latach 90-tych zaczęto stopniowo zamykać lub zmieniać ich podstawową funkcję?

Powody są proste i racjonalne: po pierwsze przejścia podziemne tworzą bariery w architekturze, co jest szczególnie ważne dla osób z ograniczeniami ruchu. Jest to coś, czym zbytnio nie przejmowano się w czasach ustroju komunistycznego w Polsce. Tworzone bariery powodują potrzebę zastosowania wind, ramp czy mało estetycznych podjazdów zajmujących dużo powierzchni. Optymalne nachylenie dla osób niepełnosprawnych powinno wynosić 6-15 stopni. W naszych realiach można spotkać podjazdy pod nachyleniem nawet 45 stopni. Czy pod taki podjazd osoba niepełnosprawna sama da radę podjechać? Oczywiście, że nie.
W aspekcie ekonomicznym rampy i windy przy przejściach podziemnych to element, który jest kosztowny i musi być później konserwowany, aby faktycznie działał, co również wiąże się z wzrostem kosztów stałych na bieżącą eksploatację.

Po drugie bezpieczeństwo i estetyka. Wieczorną porą przejścia podziemne są bardziej niebezpieczne niż zwykle przejścia na powierzchni. Na tych drugich mamy większą styczność z przestrzenią miejską i większą liczbą potencjalnych osób poruszających się w oddali. Wieczorem przejścia podziemne stanowią również publiczne toalety dla osób spożywających alkohol, co ma później przełożenie na zapach takiego miejsca. Kolejny problem to wandalizm czyli graffiti np. na ścianach i akty agresji, czyli niszczenie oświetlenia w
przejściach podziemnych. Aby powstrzymać chociaż w części takie sytuacje, trzeba znów zainwestować pieniądze. Na przykład w monitoring, który dużo kosztuje a i tak nie daje nam 100% pewności skutecznej ochrony przejścia podziemnego.

Podstawowym problemem przejść podziemnych jest zmuszanie pieszych do zejścia do podziemi  z jednoczesnym uprzywilejowaniem transportu samochodowego, czyli zaprzeczenie zasady zrównoważonego transportu.
fot: www.inhabitat.com

Wydawanie paru milionów na przejścia podziemne jest bezsensowne z punkt widzenia głównego argumentu ich zwolenników zwiększenia bezpieczeństwa pieszych, wystarczy przejście ze światłami za kilkanaście tys. złotych, które również rozwiązuje ten problem i przede wszystkim traktuje równorzędnie wszystkich uczestników ruchu w mieście. Przy tym nie tworzy w mieście elementu przestarzałego urbanistycznie, który ma śladowe zastosowanie w nowoczesnych miastach krajów wysoko rozwiniętych. ,,Nawet tam, gdzie powstała stacja metra, nie zrezygnowano z pasów na jezdniach. Pomysły, by pieszym nie wolno było przechodzić przez jezdnie na ruchliwym Piccadilly Circus, Place de l’Opéra, Times Square czy Ringstraße nigdy nie zostały zrealizowane, mimo że pod wspomnianymi ulicami znajdują się rozbudowane podziemia. Kładki czy tunele dla pieszych pozostają domeną raczej peryferii niż śródmieść."

Przejście przy Alfie które jest tak forsowane przy okazji budowy linii tramwajowej jest najlepszym sposobem na... "przemielenie pieniędzy" unijnych. To inwestycja generująca głównie koszty: na etapie początkowym i w późniejszej eksploatacji. Taki miś naszych czasów.

piątek, 9 grudnia 2011

Kto wymyślił jarmark?

Dzisiaj startuje wydarzenie w Olsztynie, które nam się bardzo podoba. W wielu krajach europejskich, ludzie w grudniu nie siedzą przed telewizorem ale przy okazji świątecznych zakupów spotykają się ze znajomymi, popijają grzane wino i jedzą różne specjały na świątecznych jarmarkach właśnie. Zachęcamy więc do udziału, tak aby Stare Miasto tętniło życiem, dajmy zarobić właścicielom stoisk to wrócą do nas za rok:)

Musimy się jednak rozprawić z krążącymi w Olsztynie mitami:

1. Mit pierwszy: Maciej Rytczak, były dyrektor w UM, wymyślił jarmark świąteczny :)
Przeciwnicy Rytczaka twierdzą z kolei, że to był pomysł Janusza Wilińskiego. Jakbyśmy głębiej pokopali w ratuszu to okazałoby się zapewne, że "wynalazek" jarmarku przypisywany bywa także Czesławowi Małkowskiemu lub prezydentowi Grzymowiczowi.
Otóż tradycja takich jarmarków świątecznych istnieje w Europie od średniowiecza. Obecnie jest to nie tylko tradycja ale i wielki biznes, który szczególną popularność zyskał w krajach niemieckojęzycznych, ale także np w Szwecji czy Czechach. Naprawdę nie trzeba było tutaj niczego wymyślać. To po prostu oczywista sprawa, że można taką imprezę zorganizować i robi to wiele miast w Polsce. Doszły nas słuchy, że nawet w Filadelfii jest organizowany tzw. "German markt" gdzie leją grzańca i częstują wurstami.
Równie dobrze można analizować kto wymyślił basen w Olsztynie albo obwodnicę miasta:)

2. Mit drugi: olsztyński jarmark jest wybitnie udany i tak jak "Mazury cud natury" niespotykany w swym pięknie. Istnieje wiele bardziej udanych jarmarków, szczególnie te niemieckie są albo naprawdę ładne:

albo naprawdę duże:
fot: http://www.miovista.de/

albo duże i ładne:
fot: http://blog.trivago.de

A nasz jarmark? Rok temu był udany bo spadł śnieg przykrył brud i szarzyznę, było mroźno i kolorowo. Nie wiemy czy te stosy choinek jakie zwieziono w tym roku to dobry pomysł, jeśli pogoda się nie dopasuje to może to wyglądać brzydko i smutno.



3. Mit trzeci: jarmark musi być drogi i miasta może być na niego nie stać za rok
Jarmark to przede wszystkim ludzie i atmosfera. Czy naprawde potrzebne są te okropne rusztowania, na których wiszą lampy? Koszt wynajęcia tych instalacji jest pewnie spory a szału nie robią...
To w temacie kosztów. Jeśli zaś chodzi o przychody...
Jarmarki świąteczne w Niemczech generują obrót 5 miliardów Euro i i tworzą 188 tys. miejsc pracy. Tam jarmarki to gałąź gospodarki. Odnosimy wrażenie, że u nas logika tej imprezy stoi na głowie. Zamiast jak zyskać miasto mówi: "ile można stracić?". Naprawdę siłowanie się i dokładanie dużych pieniędzy jest bez sensu i stawia cały pomysł pod znakiem zapytania.

Przytoczymy jeszcze dwie informacje, które bardzo nas skonfudowały:

"Olsztyn po raz drugi na organizowanie jarmarku pozyskał unijne dofinansowanie. - Zarówno ubiegłoroczna, jak i tegoroczna edycja jarmarku to koszt około 750 tysięcy złotych, przy czym 85 procent to wsparcie europejskie, a 15 procent wkład własny miasta. Do tego dochodzi pula świadczeń sponsorskich, najczęściej w formie pozafinansowej" - dodaje Szpaderska. (1)


"Jarmark przedświąteczny w Pile rozpocznie się 10 grudnia i potrwa do samej Wigilii. Miasto dopłaci do niego 130 tys. zł"(2)

Ktoś wie o co chodzi?


4. Mit czwarty: wszyscy lubią jarmark bo nie da się go nie lubić
Podejrzewamy, że panowie odpowiedzialni za TO nie lubią jarmarku bo przecież ich klienci z miasta stołecznego nie podjadą swoimi Q7 pod drzwi restauracji. A taki fajny parking był na rynku...



A tymczasem udajemy się do Drezna i Berlina na studia terenowe w temacie przedstawionych rozważań:)



poniedziałek, 5 grudnia 2011

Zmiany w ratuszu a styl pracy prezydenta?

Prezydent przygniatany w ostatnim czasie przez ciągłe doniesienia o nieustannych problemach z ZKM i MZDiM podjął decyzję o zmianach kadrowych. Najprawdopodobniej uznał, że dyrektorzy obu zarządów "zużyli się" w mediach i czas zastąpić ich nowymi twarzami. Aby jednak nie przyznać się do tego, że z olsztyńskimi drogami i transportem miejskim jest krucho, dorzucił w pakiecie trzeciego dyrektora i określił całą operację mianem zmian po roku urzędowania.
fot:Gazeta Wyborcza
Jeśli ktoś nie jest obecny w pracy albo nie realizuje swoich obowiązków to narusza kodeks pracy i powinien zostać zwolniony w drodze dyscyplinarnej. A tu z jednej strony prezydent zarzuca poważne naruszenia obowiązków pracowniczych a z drugiej strony proponuje pracę na innym stanowisku. Do tego pojawiają się dziwne oskarżenia w stylu "wiem ale nie powiem" dotyczące rzekomych problemów z finansami w departamencie kierowanym przez Rytczaka. Jeśli takie nieprawidłowości zaistniały to sprawa powinna być prosta, panu należało podziękować już dawno temu. A co do p. Rytczaka to trzeba było u szanować pracę "na urzędzie" :)
Prezydent wspominał coś jeszcze o stylu pracy p. Rytczaka...

Przyjrzyjmy się wobec tego stylowi pracy prezydenta. To wprawdzie nie dyrektor ale prezydent, wychodzimy więc z założenia, że od prezydenta należy wymagać więcej. O cenzurowaniu profilu na facebooku (profil prowadzony przez urzędnika na etacie Urzędu Miasta, więc tak jakby służbowy) już pisaliśmy TU.
Teraz kolejny temat. Dotyczy sprawy skomplikowanej i ważnej, ale uznaliśmy, że zwrócenie uwagi na mechanizmy manipulacji jest głównym priorytetem.
19 listopada pan prezydent odwiedził szpitał MSWiA... Przekazujemy więc głos naszemu bohaterowi:

"Skoro odwiedziłem olsztyński szpital MSWiA, aby wesprzeć osoby, które zdecydowały się być w przyszłości dawcami szpiku, to podjąłem decyzję, aby również mi pobrano krew do badania. "
fot:www.olsztyn.eu
Serwis internetowy Urzędu Miasta podawał z kolei: "Dziś w południe Piotr Grzymowicz, prezydent Olsztyna dołączył do grona dawców dołączył do grona dawców w Szpitalu MSWiA."
Serwis Olsztyn24.com podał: "Dziś (19.11) w południe Piotr Grzymowicz, prezydent Olsztyna, dołączył do grona dawców w Szpitalu MSWiA. - Procedura rejestracji nie jest skomplikowana. Osoby, które chcą pomóc ratować inne życie wypełniają zaledwie kwestionariusz dotyczący stanu zdrowia i oddają krew do badania zgodności, następnie zostają wpisani do światowego rejestru dawców szpiku kostnego – mówi Piotr Grzymowicz
Podobną informację podał serwis Olsztyn.com.pl.

I teraz ciekawostka, wszystkie sprawdzone przez nas dotychczas źródła:
- Fundacja Urszuli Jaworskiej - http://www.fundacjauj.pl/main.php?l=pl
- Kampania społeczna Dawca.pl - http://www.dawca.pl/
- Centralny Rejestr Niespokrewnionych Dawców Szpiku i Krwi Pępowinowej - http://www.szpik.info/
- Fundacja Podaruj Życie - http://www.podarujzycie.org/ ,
 informują, że wiek dawcy nie może przekroczyć 50 lat !!! Jedynie fundacja DKMS Polska kwalifikuje osoby do lat 55: "Dawcą nie mogą zostać następujące osoby:
- W wieku poniżej 18 roku życia oraz powyżej 55"http://www.dkms.pl/choose.html

Panie prezydencie doceniamy intencje, ale deklarowanie, że dołączył pan do grona dawców szpiku kostnego jest conajmniej przedwczesne i wygląda na działanie w celu zwiększenia swojej popularności politycznej. Po prostu oddał pan krew do badań i tyle. 11 stycznia skończy pan 58 lat!  Pochwalamy promocję kampanii ale nie pochwalamy bohaterskich deklaracji na wyrost w tak poważnych sprawach!!!





piątek, 2 grudnia 2011

Zmiany, zmiany, zmiany

Wiadomością dzisiejszego dnia pozostaną zwolnienia dyrektorów: Jaszczuka, Popiołka i Rytczaka. Szybka i konkretna konferencja odbywa się właśnie w Ratuszu. Może przy okazji tak ciepłego grudnia to powiew wiosny? Wkrótce dowiemy się co dalej... Czytajcie naszego bloga, zawsze na bieżąco;)


Na gapę: zrzuta na radnych i rodziny pracowników MPK

Zarząd Komunikacji Miejskiej ostatnio dość często narzeka na fakt, że w Olsztynie bardzo dużo osób korzysta ze zniżek i dlatego ogólnie rzecz biorąc wynik finansowy przewoźnika jest kiepski. Przekaz w mediach (np. tutaj i tutaj) jest prosty: Na 10 osób podróżujących olsztyńską komunikacją miejską: 3 - jadą za darmo, 4 - mają 50% ulgi, a 3 płacą 100% ceny biletu.

ZKM chwali się wyliczeniem. Szkoda, że poza wyliczeniem nie przygotował analizy która mogłaby czemuś służyć na przyszłość. Niski (procentowy) udział pasażerów jeżdżących za 100% może wynikać z dwóch czynników:

1. Dużej liczby uprawnionych do zniżek
lub
2. Małej liczby korzystających z przewozów zbiorowych którzy zniżek nie posiadają. 



Czynnik nr 1 jest oczywisty... w Olsztynie mamy najbardziej rozwinięty system zniżek w całej Polsce a uchwała Rady Miasta z końca października jeszcze te uprawnienia rozbudowuje. Przy okazji: jak mówi przysłowie: ryba psuje się od głowy. Pod koniec czerwca gdy głosowano podwyżkę cen biletów niektórzy radni zwracali uwagę na potrzebę zlikwidowania przywileju darmowych przejazdów dla radnych. Łatwo jednak przyjęto, że okazja to słaba i odczytywana by była jako populistyczna. Na sali panowała powszechna zgodność, że likwidację tej 100% zniżki należy przegłosować później, już bez większej burzy medialnej. Świetna okazja do tego była pod koniec października gdy nowe zasady zniżek głosowano. I co? Pkt. 4 nowej tabeli jak wół mówi: uprawnieni do darmowych przejazdów: "Radni Rady Miasta Olsztyna".

Zniżką która została jest też ta dla rodzin pracowników MPK (pkt. 24: "Osoby posiadające legitymację służbową lub rodzinną pracownika Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego Sp. z o.o.". Przy okazji to wskazuje na zrównanie ZKM do MPK. Czy to nie dyskryminuje Fastera?

Jak podawała Gazeta Olsztyńska:
Uchwalone (...) zmiany zostały przygotowane po konsultacjach z: Radą Warmińsko–Mazurskiego Sejmiku Osób Niepełnosprawnych w Olsztynie, Miejską Społeczną Radą ds. Osób Niepełnosprawnych w Olsztynie, Polskim Związkiem Emerytów, Rencistów i Inwalidów - Zarząd Oddziału Okręgowego w Olsztynie.
I teraz pytanie: czy to już wszyscy z kim powinno się taką zmianę konsultować? Chyba nie. W końcu na darmowe przejazdy zrzucają się wszyscy, bo ZKM jest dofinansowywany z budżetu miasta.

Czynnik nr 2 należy analizować w kontekście liczb absolutnych dla całego rynku, a nie tylko danych ze sprzedaży. Te jasno pokazują kto i czym po Olsztynie się przemieszcza: na 1000 mieszkańców w stolicy Warmii jest około 400 samochodów osobowych i bynajmniej nie oznacza to bogactwa mieszkańców.

Najważniejsze pytanie które w analizie ZKM powinien sobie postawić: Dlaczego w Olsztynie powszechne jest jeżdżenie samochodem a nie jazda autobusem? I dlaczego te wskaźniki procentowe np. dorosłych w przedziale 26-55 lat w liczbie mieszkańców ogółem nie są tak dobre jak w innych miastach? Ceny? Elastyczność oferty w kontekście potrzeb? Rozkłady jazdy? Lokalizacja przystanków? itd. itd.
Żeby załatać dziurę pomiędzy przychodami a kosztami nie można tylko "upiększać oferty zniżkami". ZKM musi sięgnąć po klienta pełnopłatnego, tak żeby równanie: 3x0% + 4x50% + 3x100% zamienić w 3x0% + 4x50% + 4x100%?

czwartek, 1 grudnia 2011

Przyjaźń z Rosją i tania siła robocza

Postanowiliśmy dla odmiany zajrzeć "w teren", bo przecież blog miał być o regionie a nie tylko Olsztynie. Na pierwszy rzut powiat olsztyński. Ten twór nie kojarzył się nam z niczym konkretnym a na pewno nie z jakąś konkretną działalnością (oprócz wydawania pozwoleń na budowę). Po analizie tematu nie rozczarowaliśmy się pozytywnie. Władze powiatu przyciągnęły naszą uwagę jedynie wycieczką do Obwodu Kaliningradzkiego i zadekretowaniem przyjaźni z Rosją (!).

Scenariusz i przebieg wizyty, można streścić opisem innego wydarzenia z przed ponad 200 lat:
"Niejaki Potiomkin (gubernator jednej z prowincji imperium) w 1787 roku zorganizował dla carycy Katarzyny i jej dworu przejażdżkę w dół Dniepru w celu pokazania jak wielki sukces książę odniósł podczas kolonizacji prowincji świeżo wydartej Turkom osmańskim. Aby wywrzeć na niej dobre wrażenie, Potiomkin zmontował kilka przenośnych "wiosek" rozmieszczonych w ważniejszych punktach wzdłuż brzegu rzeki. Gdy cesarska łódź pojawiała się w polu widzenia, przebrani za wieśniaków ludzie Potiomkina zaczynali wznosić radosne okrzyki na cześć carycy i towarzyszących jej zagranicznych ambasadorów."

Generalnie delegaci widzieli dużo, wszędzie było pięknie i europejsko, a współpraca powiatu z Rosjanami rozkwitnie. Polska delegacja była pod wrażeniem przyjęcia przez Rosjan: "Rosyjscy przyjaciele ujęli nas swoją otwartością i wielką gościnnością - mówi Grzegorz Drozdowski, przewodniczący Rady Powiatu. - Kaliningrad i jego przedmieścia to miejsca, w których widać europejski charakter całego Obwodu Kaliningradzkiego."


W czasie wizyty nie brakowało interesujących i pełnych napięcia chwil. "W czasie zwiedzania siedziby rejonu braliśmy przez chwilę udział w ślubie i składaliśmy życzenia młodej parze - mówi Mariusz Kwas, dyrektor wydziału promocji olsztyńskiego starostwa. Potem przedstawiciele powiatu i gminy 
Jonkowo, która współpracuje z Rosjanami od kilku lat, mieli okazję oglądać imponujący obiekt szkolny na 900 uczniów."
Po prostu sielanka, to była naprawdę owocna wizyta a korzyści dla powiatu olsztyńskiego są wręcz nieocenione! Na koniec pamiątkowe zdjęcie. Jakbyśmy się cofnęli w czasie o 40 lat - nawet te eleganckie kurtki pasują (zapewne z CH Manhattan :-).



Fajna wycieczka, ale czas zejść na ziemię. Zaglądamy do sekcji Gospodarka, w serwisie internetowym powiatu. I co mamy? Garść dziwnych informacji o barterze i to sprzed 3 lat. Nie rezygnujemy i klikamy na sekcję Przemysł, może tam znajdziemy jakieś przejawy aktywności starostwa? Większych banialuków nie można się było spodziewać: "Powiat olsztyński, okalając Olsztyn, stolicę Warmii i Mazur, jest największym ośrodkiem gospodarczym i rynkiem zbytu w Polsce północno-wschodniej. Położenie w bezpośrednim sąsiedztwie metropolitalnego centrum sprawia, że inwestycja u nas, to dobra inwestycja." To dopiero arugmentacja, INWESTYCJA U NAS TO DOBRA INWESTYCJA. Czy to hasło zostało zastrzeżone? Z kolejnych istotnych argumentów: "Nie bez znaczenia dla potencjalnych inwestorów jest również tania i wykwalifikowana siła robocza." Państwo urzędnicy a można tak ładniej i jakoś  bardziej kreatywnie napisać o swoich krajanach? Tania siła robocza to pojęcie z epoki dzikiego kapitalizmu w Chinach. Może sformułowanie "duża dostępność wykwalifikowanych zasobów pracy" byłoby ciekawsze? Całość jest niezbyt profesjonalna i raczej nikogo do robienia interesów na terenie powiatu nie zachęci. Ale grunt, że wycieczka była udana, sami byśmy chcieli pojechać więc od razu się pytamy, kiedy następna i gdzie można się zapisać?