czwartek, 10 listopada 2011

Na gapę: bilet na krótko

O podwyżce cen biletów i jej totalnym braku uzasadnienia pisaliśmy już w lipcu. Z racji tego że czerwcowa decyzja rady miasta jest wyjątkowo absurdalna (niektórzy powiedzą że to jednak olsztyński standard) rozpoczynamy cykl na gapę. Tytuł cyklu nie pochodzi od jazdy bez biletu, ani autor nie namawia do przekazywania biletu;), ale wynika z tego że niektóre sprawy związane z komunikacją zbiorową są zupełnie niezauważone, czyli "przegapione". Zacznijmy od przejazdów "o jeden/dwa przystanki".

Od razu tłumaczę: nie jest to najpopularniejszy bilet, bo dużo ważniejsze są bilety okresowe, ale w mieście "turystycznym" oferta taka powinna być w miarę dostępna cenowo, bo turyści właśnie z takich biletów korzystają. To także bilet dla studenta (Olsztyn - miasto uniwersyteckie z malejącą liczbą studentów), który raz w tygodniu w niedziele wieczorem wraca z dworca do akademika czy na stancję, a później w ciagu tygodnia porusza się pieszo.
Ile kosztuje przejazd krótki w innych miastach? Okazuje się że "im większa prowincja tym drożej"... Może więc zatem ambicjonalnie decydenci podejdą do tematu? W końcu... Olsztyn się rozwija, tak?
Z obserwowanych: najtaniej jest w Łodzi, bo do 10 minut płaci się... 1,70 zł(!), a taka cena jednorazowo korzystających z komunikacji w Olsztynie w większości by ucieszyła. Tanio przejedziemy się także w drugim co do wielkości mieście województwa warmińsko-mazurskiego tj. w Elblągu, bo do dwóch przystanków zapłacimy 2 złote, a powyżej dwóch: 2,20 zł więc też niedrogo. Stolica Świętokrzyska to z kolei najtańsza stolica wojewódzka z ceną 2,00 zł niezależnie jak długi jest to przejazd.
Duże aglomeracje z kolei już zauważyły że trzeba mieć ofertę na krótkie odcinki i że na takim kliencie też trzeba zarabiać: Kraków - 2,00 zł, Poznań - 2,00 zł do 10 przystanków. Często porównywany do Olsztyna Rzeszów? 2,30 zł. Białystok? 2,40 zł.
Wielu Olsztynian jeździ do Warszawy i tam płaci do 20 minut 2,60 zł, ale należy zaznaczyć że w stolicy... jak wysiądzie z autokaru (rzadziej z pociągu niestety) to w kierunku N/S przejedzie na ten bilet kilkanaście kilometrów - metrem. W kierunku E/W może szybko przemieścić się tramwajem.
W Olsztynie jest najdrożej, ale ZKM zupełnie nie chce się schylić po pieniądze które leżą na ulicy. Woli przykładem Ostrołęki i Koszalina, ustalić cenę biletu na poziomie luksusowym, a nawet bardziej luksusowym tj. o 30 groszy wyżej. Można by tu przy okazji tych byłych miast wojewódzkich przytoczyć ujemną korelację ogólnopolską: cena biletu a liczba mieszkańców i długość tras... ale to już temat na kolejne odcinki z cyklu "na gapę".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz