środa, 4 grudnia 2013

Protas jak dzwon - głośny bo próżny

Można zaryzykować twierdzenie, że gdyby w Olsztynie ogłoszono konkurs na pomnik Kopernika, szanse na wygraną miałyby wyłącznie propozycje w stylu:
1. Jacek Protas przechadza się po Centrum Nauki Kopernik, albo
2. Jacek Protas siedzi za biurkiem i myśli o Koperniku, lub
3. Jacek Protas patrzy w niebo tak jak Kopernik.

 
Fot: "Zupełnie jak Kopernik"
W tym guście dokonano wyboru dzwonu Kopernika z Jackiem Protasem. Budzi mój to niesmak z wielu powodów:

1. Nie upamiętnia się w taki sposób osób, które żyją. Dlaczego? Ano dlatego, że nie wiemy co taki może jeszcze wywinąć. Wiadomo jak to jest z politykami. Tym bardziej nie wolno czcić człowieka, który sprawuje jeszcze urząd!
Podobnie ma się rzecz z z księdzem Lesińskim, który ma trafić na dzwon. Nie ma gwarancji, że nie wyjdą jakieś trupy z jego szafy. I wtedy co ? Będziemy zdrapywać jego nazwisko z dzwonu?
2. Nie upamiętnia się osób małych, które niczego nie dokonały.
Kim jest pan Protas? Jakie ma zasługi dla Olsztyna? Czemu ma być upamiętniony na wieki w mieście Kopernika, Oskara Beliana, Jakuba Rarkowskiego, Ericha Mendelsohna?
Kim jest proboszcz Lesiński? W porównaniu do swoich niektórych poprzedników, jak Feliks Szrajber, Jan Hanowski czy Tadeusz Borkowski to jakaś anonimowa postać.
3. Nie przywłaszcza się roli fundatora. Dzwon finansuje społeczeństwo Warmii i Mazur a nie marszałek Protas. Określanie go mianem fundatora to przejaw wielkiej pychy i ignorancji.
4. Nie włącza się polityków do elementów kultu religijnego. Komu jest potrzebne aby na dzwonie archikatedry, będącej obiektem kultu religijnego z całym inwentarzem, pojawiały się inskrypcje sławiące polityka, który z życiem religijnym katolików tego miasta nie ma nic wspólnego. To jakieś bałwochwalstwo! Zabobon! Pogaństwo! Protas będzie nas wzywał na Pasterkę?!

5. Istnieje rozdział państwa od kościoła.  Nie wiadomo, kto i na jakiej zasadzie podjął decyzję o tym sponsoringu. Jakże śmiesznie i fałszywie brzmi w tym kontekście wypowiedź p. Roberta Szewczyka z urzędu marszałkowskiego: "Napis na dzwonie zaproponowała strona kościelna - My spełniliśmy prośbę parafii, by ten dzwon sfinansować, nie dyskutowaliśmy z tym, jakie napisy mają na nim być"
Panie Robercie, przecież to oczywista ustawka. A jeśli strona kościelna zaproponowała by aby w katedrze powiesić obraz pana Protasa w zamian za konkretne pieniądze to też byście się zgodzili? A poza tym jak to rozumieć? Administracja samorządowa daje pieniądze na dzwon a nie ma prawa głosu? Finansujecie a nie dyskutujecie? Nie stawiacie warunków?

6. Kościół powinien zachować minimalną przyzwoitość. Wydaje się, że zebranie 200 000 zł wśród mieszkańców nie byłoby problemem. A tak instytucja ta poniża się wchodząc w układy z władzą dla kwoty nieznaczącej nic w ogólnym budżecie diecezji.
Poza tym pamiętam proboszcza Tadeusza Borkowskiego, który przeważnie na piechotę przemierzał miasto a związanny był z katedrą przez 51 lat! Obecny proboszcz ksiądz Andrzej Lesiński wydaje się tu marną, pyszałkowatą karykaturą poprzednika. Jak pupilek władzy, wchodzi w krzywe układy - a czy ktoś o nim wcześniej słyszał?


Nie budząca kontrowersji treść napisu na dzwonie powinna brzmieć mniej więcej tak: Wizerunek Mikołaja Kopernika z datą 1473 i 1543, inskrypcja: ROK MIKOŁAJA KOPERNIKA ANNO DOMINI 2013, herbem papieski, herb Arcybiskupa warmińskiego, herb województwa warmińsko-mazurskiego. Ew. informacja, że papieżem był Franciszek.
Reszta to fanaberie chorych na pychę ludzi. Zarówno polityka jak i arcybiskupa i proboszcza. Ośmieszają się zupełnie. Protasa to mi nie szkoda. Zrobił facet z siebie pośmiewisko. Ale , że kościół tak się kompromituje to smutna historia.
PS. W lutym pisaliśmy o zupełnym braku pomysłów na Rok Kopernikański. Stało się zgodnie z przewidywaniami. Chytry toruńczyk nas wykiwał. Olsztyn nie wykorzystał zupełnie potencjału aby przebić się w kontekście Kopernika. Za to wydarzeń w Toruniu, o których trąbiły ogólnopolskie media było mnóstwo. Zostanie nam tylko dzwon.

sobota, 30 listopada 2013

Wójtowi i plebanowi odbiło, pchają się na dzwon z Kopernikiem

Kraków ma dzwon Zygmunta, Toruń dzwon Tuba Dei, Licheń dzwon Maryja Bogurodzica. Olsztyn będzie miał dzwon Protas! To się nazywa wystawić sobie za życia pomnik ze spiżu!

Olsztyński CEiK ogłosił przetarg na dostawę dzwonu KOPERNIK. Dzwon ma ważyć 1600 kilogramów i wygląda na to, że będzie zawieszony na wieży Archikatedry św. Jakuba. To wiekopomne wydarzenie ma uświetnić mijający Rok Kopernikański (czy ktoś go zauważył?). Jeśli dobrze pójdzie to dzwon będzie wisiał wieki (?)



I teraz cytując ogłoszenie:
2) "na dzwonie umieszczony będzie wizerunek Mikołaja Kopernika, daty 1473 i 1543, inskrypcja ROK MIKOŁAJA KOPRNIKA ANNO DOMINI 2013, herb papieski Ojca Św. Franciszka, herb Arcybiskupa warmińskiego, herb województwa warmińsko-mazurskiego, imiona i nazwiska oraz piastowane funkcje Papieża Ojca Św. Franciszka, ks. Arcybiskupa Wojciecha Zięby Metropolity Warmińskiego, Jacka Protasa Marszałka województwa warmińsko-mazurskiego, ks. Prałata dr Andrzeja Lesińskiego proboszcza Archikatedry, 3) elementem wystroju dzwonu będą gwiazdki pokryte płatkowym złotem."

Rozumiem, że dzwon finansuje instytucja kulturalna podległa marszałkowi (CEiK), ale jak można być tak próżnym i wpakować się na ten dzwon obok Kopernika i papieża Franciszka? Tylko i wyłącznie dlatego, że wydaje się na niego nie swoje pieniądze? Bo przecież marszałek nie sfinansuje dzwonu z kieszeni prywatnej tylko z budżetu samorządowego jak mniemam? 
 
Dzwony zgodnie z tradycją to miejsce szczególne, pamiątka historyczna. To co tam jest napisane zostaje pomnikiem. Archikatedra to symbol Olsztyna, nasze dobro wspólne. Tymczasem tylu ludzi zasłużonych dla Olsztyna przewineło się przez to miasto i w żaden sposób nie są upamiętnieni. A tenże Protas, który unijne pieniądze przepala wszędzie byle nie w Olsztynie ma trafić na taki dzwon? Nie wiem jak Wam ale mi się to nie mieści w głowie. Może ktoś ma pomysł aby powstrzymać tego pyszałka? Dobrze , że Bubu Podziewski i Grzymowicz nie pchają się na dzwon - chyba ich nawet polubię! A może proponowali plebanowi za mało $$$ ?

Smutne jest także to, że kościół w Olsztynie ceni przede wszystkim dobrą współpracę z władzą. Cześka Małkowskiego bronili do upadłego bo sypał groszem. Teraz  sprzedają się Protasowi. Nawet jak kiedyś wojujący antyklerykał z Ruchu Palikota zostanie prezydentem to też będą mu jedli z ręki. Dla świętego spokoju. Po prostu miasto upadłe, wszyscy się kompromitują. 

I jeszcze jedno - apel do urzędasa, który zamieścił ogłoszenie. Jeśli nie umiałeś poprawnie napisać nazwiska Kopernik to lepiej szybko sprawdź w specyfikacji, którą przekażesz wykonawcy. Potem może okazać się, że na dzwonie znajdzie się "KOPRNIK" i będzie skandal. Swoją drogą co za ludzi opłacamy z publicznych środków? Przekręcić KOPERNIKA pisanego dużymi literami? A Protasa nie mógłby jakoś przez przypadek przekręcić ?:) No ale cóż tam Kopernik wobec Protasa!





wtorek, 26 listopada 2013

Najpierw uzdrowienie władz, potem uzdrowisko

Hanna Gronkiewicz-Waltz po wygranym referendum powiedziała, że to była dobra nauczka, że nie wystarczy budować, trzeba jeszcze rozmawiać z ludźmi. Piotr Grzymowicz niestety tej lekcji nie dostał. Referendum go ominęło. Budował i buduje sobie a nie nam, mieszkańcom. Mam nadzieje, że zadziała tu zasada - kto się nie uczy ten odpada z gry.
Poniżej artykuł Krzysztofa Suchowieckiego z Forum Rozwoju Olsztyna, który zastanawia się co dalej z naszym miastem i czy demokracja na poziomie lokalnym sprawdzi się i "uzdrowi" władzę. (Jacol)
 
Wygląda na to, że ozpoczęła się już kampania wyborcza przed wyborami samorządowymi w 2014 roku. Jednym z przejawów, jest chociażby klip na youtube, w którym prof. Wojciech Maksymowicz, do niedawna członek PO, tłumaczy dość zawile i chropawo, że Olsztynowi potrzebna jest prawdziwa wizja rozwoju, a dokładniej uzdrowisko. A ja twierdzę, że Olsztynowi nie jest wcale potrzebne uzdrowisko, ale uzdrowienie. Uzdrowienie władz lokalnych! jego autorami powinni być członkowie organizacji pozarządowych i wszyscy Ci, którzy aktywnie działają na rzecz naszego miasta (nie mylić z obecnymi politykami).
Większości z nas marzy się Olsztyn nowoczesny, przyjazny mieszkańcom i dobrze zarządzany.  Jestem oczywiście świadom obiektywnych trudności, których nie jesteśmy w stanie pokonać. Problemów, których nie zdołamy rozwiązać własnymi siłami. Marzy się nam miasto, które nie będzie drugim Wrocławiem czy Gdańskiem, ale które może być przyzwoitym średniakiem w skali ogólnopolskiej.
Obserwując w jakim kierunku zmierza Olsztyn, wielu z nas stwierdziło, że czas wziąć sprawy w swoje ręce. Dlatego zaczęliśmy zakładać stowarzyszenia, nieformalne grupy, organizować się na różne sposoby czy po prostu mówić głośno o pewnych problemach. Warto więć, na rok przed wyborami samorządowymi zastanowić się, czy udało się nam zmienić Olsztyn na lepsze. Moim zdaniem nie – pomimo wielu wysiłków. Olsztyn staje się coraz bardziej prowincjonalnym miastem, z którym coraz rzadziej się identyfikujemy. Jest miastem, w którym zaczynamy czuć się obco i na którego los nie mamy wpływu. Z Polski B stajemy się Polską C.
Gdy ponad dwa lata temu wstąpiłem do „Forum Rozwoju Olsztyna” FRO wierzyłem naiwnie, że działając z poziomu stowarzyszenia można dokonać widocznych zmian. Nie mówię tu o cudownej przemianie Olsztyna w krainę miodem i mlekiem płynącą. Wierzyłem jednak w możliwość zmiany w sposobie myślenia lokalnych władz o Olsztynie – trwałej zmiany. Zdaję sobie sprawę, że brak znaczących sukcesów to w jakimś stopniu nasza wina – mało efektywny sposób dotarcia do „zwykłych” mieszkańców i władz. Jednak zasadniczym problemem jest to, iż społecznicy oraz lokalni politycy i urzędnicy mówią w dwóch różnych językach i nigdy nie dojdą do porozumienia. Po dziesiątkach apeli, próśb, spotkań konsultacyjnych, wysłanych listów itp. itd., po kilku latach działań, jesteśmy dalej w tym samym miejscu. Nasi lokalni politycy nie zmienili się ani trochę. Prezydent Grzymowicz nadal nie rozumie czym jest dialog ze społeczeństwem i będzie realizował swoją wizję „rozwoju”, mimo iż nie znajduje ona poparcia wśród mieszkańców. Być może są wśród nas tacy, którzy wierzą, że zmiany powinny zachodzić w drodze ewolucji, nie zaś rewolucji i wyznają zasadę, że kropla drąży skałę. Uważam jednak, że Olsztyna nie stać na ewolucję. Bo taka ewolucja to powolne umieranie Olsztyna. Potrzebna jest natomiast obywatelska rewolucja!
Nadszedł w końcu czas, aby faktycznie wziąć sprawy w swoje ręce i spróbować sił w wyborach. Nie widzę obecnie innej, realnej możliwości wpływu na olsztyńską rzeczywistość. Uważam, że gdyby udało się połączyć różne grupy i organizacje, a także osoby działające w pojedynkę, możliwe byłoby stworzenie komitetu, który miałby realne szanse, aby uzyskać co najmniej skromną reprezentację w Radzie Miasta. Zresztą nie chodzi nawet o sam wynik. Chodzi o to, aby nadać kampanii wyborczej pewien ton, aby politycy od lat przyklejeni do stołków musieli wysilić się trochę bardziej niż dotychczas i skonfrontować z osobami spoza obecnego układu, które myślą według zupełnie innych schematów. Wierzę, że skoro umiemy współdziałać na co dzień, walcząc o lepszy Olsztyn, to potrafilibyśmy połączyć siły i zawalczyć również o realną władzę.
Do wyborów pozostało mniej niż 365 dni. To ostatni dzwonek, aby rozpocząć prawdziwą dyskusję o ewentualnym starcie. Taka dyskusja powinna być naturalną koleją rzeczy, szczególnie w Olsztynie, gdzie narzekamy na brak kompetentnych samorządowców, którzy potrafiliby sprawnie zarządzać miastem, mieliby wizję, a nie tylko politycznie zaplecze, dzięki któremu mogą trwać od lat przy władzy. Być może okaże się, że jest wielu, którzy również myślą o udziale w wyborach. Być może okaże się, że jest wielu takich, którzy chcieliby oddać głos na świeżych kandydatów. Jeśli tej dyskusji zabraknie, będzie to oznaczało, iż bardzo słabo wychodzi nam budowanie społeczeństwa obywatelskiego. Bo społeczeństwo obywatelskie to nie działanie dla samej idei, ale wykorzystywanie szans, gdy nadarzy się okazja i branie odpowiedzialności, gdy zachodzi potrzeba. A takim momentem będą nadchodzące wybory samorządowe.
Krzysztof Suchowiecki

poniedziałek, 28 października 2013

Czy Grzymowicza kuszą klimaty w stylu homo sovieticus ?

Często pojawia się diagnoza, że źródłem problemów Olsztyna jest "postsowiecka" mentalność części "elit". To błąd. To nie mentalność postsowiecka - to czysty homo sovieticus, wciąż żywy!

Z zasady unikamy tematów polityczno-historycznych, ale jak przejść do porządku dziennego nad pomysłem na wyeksponowaniem pomnika wdzięczności armi czerwonej? Bo jak inaczej nazwać koncepcję, która zwyciężyła w konkursie przeprowadzonym przez olsztyński ratusz? Przecież ten pomnik to pewna wstydliwa tajemnica.  W całej Polsce tego rodzaju pamiątki albo dyskretnie się przesuwa, albo pozwala im się zarastać krzakami aby nie budziły zgorszenia. Nie chodzi o to aby zburzyć, skandal dyplomatyczny gwarantowany. Ale po cichu, niech sobie szubienice odchodzą w niepamięć. Historia miasta, także i ta polska, nie zaczęła się w 1945 roku. Dlaczego więc mitem założycielskim Olsztyna ma być jego zdobycie przez armię czerwoną?
Tymczasem w jednym z bardziej eksponowanych punktów miasta nastąpi spektakularne podkreślenie tego monumentu poprzez dokładne wybetonowanie terenu wokół i podświetlenie. Dlaczego pomnik obcej armii ma być centralnym elementem placu, przy którym stoją główne urzędy, przy głównej ulicy miasta? Horror!
 
Tak będzie wyglądać ta świątynia homo sovieticusa:

 
Komentarz na blogu Piotra Grzymowicza powala:
"Zwycięska propozycja arch. Radosława Guzowskiego z Warszawy wydaje się interesująca i odpowiadająca zapotrzebowaniu społecznemu.(...) Mam nadzieję, że kiedy dojdzie już do realizacji projektu, plac Dunikowskiego stanie się ulubionym miejscem olsztynian. "
 
Czyjemu zapotrzebowaniu społecznemu ta koncepcja niby odpowiada?  Czytając opinie internautów na olsztyńskich portalach widać, że estetycznie ten projekt nie przekonał nikogo ! Mamy Stare Miasto, mamy parki, mamy jeziora, a ulubionym miejscem olsztynian ma być kolejne betonowe klepisko z ołtarzem ku czci sowieckiego żołnierza? Już to sobie wyobrażam, w marzeniach Grzymowicza, w niedzielne popołudnia mieszkańcy miasta przyjeżdżają z rodzinami i spacerują po tym beton placu, w jakże doborowym towarzystwie z widokiem na pomniki olsztyńskiej władzy - Urząd Marszałkowski i Urząd Wojewódzki. Jakże kusząca i słuszna wizja!
 
Logika takiego postępowania jest tutaj spójna - rynek Starego Miasta niszczeje, pod gotyckim ratuszem urządza się parking, a tymczasem sprzed pomnika wdzięczności sowietom wygonimy samochody, położymy równiutką kostkę i całość podświetlimy. Widać co jest w mieście ważne!

I jeszcze dwa nurtujące mnie pytania:
 
1. Czemu w mieście wciąż mamy plac Rooosevelta, który sprzedał nas w Jałcie Stalinowi jak niepotrzebnego już rupiecia? A gdzie place Reagana, Wilsona - czyli tych którzy nam faktycznie pomogli i którym wiele zawdzięczamy?
2. Czemu wciąż istnieje ten tandetny, komunistyczny wytwór jakim jest plac Jedności Słowiańskiej? Przecież tej jedności zdecydowanie nie ma, nawet Czesi mają nas w gdzieś, Rosjanie tym bardziej, każdy sobie rzepkę skrobie... I tak od wieków, więcej problemów i wojen mieliśmy z tymi Słowianami niż korzyści.


środa, 16 października 2013

Warmia i Mazury w brukselskim metrze

 
Bruksela, to miasto różnych osobliwości, jedną z nich jest to, że ktoś oblepił brukselskie metro płachtami promującymi Warmię i Mazury jako region turystyczny.
 
Niestety, murzyni z belgijskiego Konga i Marokańczycy (główni użytkownicy tego środka transportu) oraz brukselska klasa robotnicza (w tym Polacy z Siemiatycz i Białegostoku) wydają się zupełnie obojętni na te cuda...
 
Zresztą nawet jeśli by nie byli obojętni. Czy jest to nasza grupa docelowa? Czy widział ktoś takie płachty w Berlinie albo Hamburgu? Nie, bo to nie chodzi o grupę docelową, ale o to aby pokazać się i napisać w urzędniczych raportach, że kampania prowadzona była w "stolicy Europy". To , że jest to strzelanie na ślepo nikogo nie obchodzi.

Ponawiam więc wezwanie do urzędników o pokazanie mierzalnych wskaźników co dają regionowi takie kampanie!  Proszę o dane nt. wzrostu ruchu turystycznego będącego wynikiem, tego rodzaju zabaw. Jeśli cele nie są osiągane to autorzy kampanii niech poniosą konsekwencje! Nie ma uzasadnienia na wydawanie milionów złotych na tego rodzaju idiotyczne pomysły.
 
Jest jeszcze coś takiego jak kontekst kampanii - najlepiej promować produkty w miłym otoczeniu, czasem także z dodatkiem dobrego jedzenia. Brukselskie metro jest brudne i śmierdzące - z tuneli wychodzi się z absolutną odrazą do wszystkiego co tam się zobaczyło. Gwarantuje, że pasażerom Warmia i Mazury nie będzie się już nigdy kojarzyć z czystą wodą i powietrzem, ale z zaduchem, półmrokiem i tłokiem.
 
 
 
 
Potencjalni goście nie wydają się jakoś zauroczeni zdjęciem trzech drzew na tle wody.




wtorek, 13 sierpnia 2013

Tramwaje - jest dobrze ale nie beznadziejnie?

Kupowanie świecidełek aby zamknąć usta ludziom i tchnąć w naród ducha sukcesu to specjalność naszych władców. Spójrzmy tylko na Dreamlinery i Pendolino. Jedno na tle ledwo zipiącego LOT drugie na tle nie umiejącego zadbać o czyste kible PKP wygląda jak Porsche na polnej drodze. Podobnie z Olsztynem. Nie mam wątpliwości, że o projekcie tramwajowym nie zdecydowano ze względów pragmatycznych (ekonomicznie wg. mnie sprawa się nie broni) ale po to aby ludowi dać COŚ. Coś co mają w Toruniu, czy Elblągu a co my mieliśmy. Czytelnie poprawi to nasze ego na tle chociażby Białegostoku, który nie miał i nie będzie miał :) 
Grzymowicz swego czasu twierdził nawet, że dzięki tramwajom nabierzemy metropolitalnego charakteru .

A było tak pięknie. Te zachwycone twarze? Nawet Bubu Podziewski przyklasnął. Ale łysy back seat driver z lewej już coś przeczuwa, tak się jakoś przyczaił...
Fot. gazeta.olsztyn.pl

Skoro jednak decyzja o realizacji projektu zapadła, to należało zbudować sprawnie i szybko. Nie wyszło i Piotr G. oraz jego internetowi klakierzy rzucili się do mediów z komunikatem: "Pogromca złych Hiszpanów, wygonił ich z budowy".
 
Absurd tej sytuacji jest oczywisty. W tym projekcie celem nie było wywalanie Hiszpanów tylko zbudowanie! Prezydent miasta to menadżer wynajęty przez mieszkańców po to aby sprawnie zarządzał i osiągał efekty! Wyszukiwanie zewnętrznych powodów porażki i prezentowanie ich jako usprawiedliwienie to specjalność urzędników. Każdy kto nie jest urzędnikiem a pracuje w sektorze prywatnym zna to z autopsji, przychodzimy do swojego przełożonego i tłumaczymy nie dlaczego nam nie wyszło, ale co zrobiliśmy aby było dobrze. Osoby na stanowiskach kierowniczych mają jeszcze gorzej. W przypadku niepowodzenia podyktowanego nawet niezależnymi od nich okolicznościami słyszą zazwyczaj od swoich szefów: "Ja to wszystko rozumiem, ale nie zawracaj mi głowy bo po to Cię mam, abyś problemy rozwiązywał a nie tłumaczył nimi swoje porażki. Nie interesuje mnie to i tamto, masz osiągnąć cel, za to Ci płacimy i na tej podstawie Cię oceniamy".

Tymczasem - zatrudniony przez mieszkańców menadżer miasta, Piotr Grzymowicz po dwóch latach od podpisania umowy z FCC Construccion, odsłania swoje zęby z porcelany w rozbrajającym uśmiechu i mówi "nie wyszło, bo wiecie prawo zamówień publicznych jest wadliwe, nic nie mogliśmy zrobić". Oczywiście sam wie, że to lipne tłumaczenie, dlatego konferencje organizuje w piątek (!) o 19.00 tuż przed tygodniem, który charakteryzuje się głównie tym, że prawie każdy jest na urlopie albo chociaż będzie miał wolne podczas tzw. długiego weekendu. Taka tania sztuczka PRowska, z arsenału Piotra Tymochowicza czy innego "speca". Przykryjmy zły news wakacjami albo czymś takim.

No to robimy panowie, tzn. jeden robi reszta patrzy :)
 
 
Fot. tramwaje.olsztyn.eu

A ja na to - Grzymowicz zawiódł! Budował przecież ten swój wizerunek od lat. Drętwy, sztywny, o aparycji gminnego sekretarza partii, mówił nam, może nie jest sexi prezydentem, ale za to jest skuteczny, ma doświadczenie jako budowlaniec, będzie specem od pracy organicznej, uporządkuje chaos inwestycyjny w mieście. Osiągnięcia ma umiarkowane! Wszystko za co się brał kończyło się na bałaganie, przedłużonych terminach i przekroczonych kosztorysach. A w końcu dostał tą wisienkę na torcie, rozpoczął projekt na którym mógł się  wylansować jak nie przymierzając Oskar Belian czy Rudy Guliani (hahaha) i go schrzanił! Nie zaoferował nam jako prezydent nic ponad przeciętność. Radził sobie gdy szło, gdy tylko pojawiły się trudności ponosił porażki. Takich ludzi z zarządzania szybko się eliminuje, przeciętność nie predysponuje do wielkich zadań, aby im podołać trzeba sobie radzić w sytuacjach niestandardowych i pokonywać problemy.

A co do nieszczęsnego prawa zamówień publicznych (PZP) - tak wiem, to modny temat, znakomite alibii dla tych co nie potrafili wybudować autostrad, torów kolejowych, stadionów i linii tramwajowych. Jednak stoję po stronie tych ekspertów, którzy mówią, że to zamawiający ma karty w garści. Nieprawdą jest, że PZP zmusza do wyboru najtańszej oferty, o wyborze decydują kryteria oceny zawarte w SIWZ! Te kryteria ustawia zamawiający!

Podeprę się tu opinią prof. Tomasza Siemiątkowskiego z SGH, eksperta od prawa gospodarczego, który twierdzi (słyszałem na pewnej konferencji), że niepowodzenia w inwestycjach infrastrukturalnych nie są związane z niewłaścywim prawem, ale jego niewłaściwym stosowaniem. Profesor zauważa często nieumiejętne poruszanie się po stronie zamawiającego, czyli po stronie państwa, czy administracji – w określonych regulacjach i w tym widzi problem.

A teraz zrobię reklamę kancelarii z Olsztyna (nic mnie z nią nie łączy, google wskazał) i podam link oraz zacytuję artykuł z jej strony:
http://www.prawnikolsztyn.net/artykul/3732/w-zamowieniach-publicznych-nie-musi-wygrac-oferta-najtansza

"TRZY PYTANIA DO... Moniki Kucharczyk, eksperta z Zespołu Zamówień Publicznych Kancelarii Salans - Czy oferta najkorzystniejsza złożona w przetargu może być droższa od pozostałych?
Zamawiający wybiera ofertę najkorzystniejszą według kryteriów ustalonych w specyfikacji. Podstawowym kryterium oceny ofert jest cena. Nie musi to być kryterium jedyne. Zamawiający ma prawo określić kryteria np. jakość, funkcjonalność, parametry techniczne, termin gwarancji, stawkę za roboczogodzinę. W tej sytuacji ofertą najkorzystniejszą będzie oferta, która przedstawia najkorzystniejszy bilans zarówno ceny, jak i kryteriów dodatkowych. Za najkorzystniejszą ofertę nie musi zostać uznana oferta z najniższą ceną, lecz oferta najkorzystniejsza dla zamawiającego ekonomicznie."

Na koniec jeszcze jedna zła wiadomość, Grzymowicz mówi nam: "Polacy nic się nie stało" i obiecuje, że koszty dodatkowe związane z całym tym niepowodzenie powetuje sobie z gwarancji bankowej jaką przedstawiło FCC Construcccion (10% wartości kontraktu czyli 25 mln zł).

Pamiętacie chiński Covec, który zszedł z budowy autostrady Warszawa-Łódź? Premier Donald i minister Sławomir też mówili, że Chińczycy dostaną za to po kieszeni bo była gwarancja bankowa... I co? Sprawa leży w chińskich sądach, bo oczywiście gwarancji nie można uruchomić ot tak.

Podobnie będzie z gwarancją bankową ze strony FCC. Sprawa skończy się w sądzie. Hiszpanie może są leniwi ale nie są głupi. Na pewno zbierali dowody na to, że miasto źle przygotowało inwestycje, że dokumentacja była nieprawidłowa etc. (a wiem od osób związanych z podwykonawcami budowy, że takie sytuacje miały miejsce). Na koniec okaże się jak zwykle, że prawnicy ratuszowi przygotowali niekorzystną umowę, a Hiszpanie to wykorzystają i wynajęta przez nich czołowa warszawska kancelaria rozniesie papugi Grzymowicza w pył. Będziemy jeszcze musieli im dopłacić za to, że zeszli z budowy.





poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Ekonomista jak rambo

Pewnie niewielu z Was kojarzy ekonomistę, profesora Witolda
Kieżuna? Wyrobił sobie markę kontestatora przemian ekonomicznych w Polsce po roku 1989. Tzn nie samego ich faktu, ale tego, że nie wykorzystano wszystkich szans.
To trochę tak jak z Olsztynem - niby lepiej, ale wciąż nie tak jak by mogło być.
Więcej na ten temat np. TUTAJ i TUTAJ
 



Pan Kieżun ma już swoje lata, dziś wygląda tak. Miałem okazję słuchać go na żywo. Jego poglądy są różnie oceniane, na pewno nie jest w tzw. mainstreamie (jak np. dyżurny salonowiec Witold Orłowski etc.) Te poglądy są na pewno wielu osobom czy środowiskom nie na rękę ale warto conieco poczytać - aby wiedzieć , że istnieją różne, całkiem przemyślane opinie na dorobek L. Balcerowicza i innych "transformatorów"...
Co właściwie w nim takiego interesującego, żeby o nim tu pisać?
Otóż profesor Kieżun został szybko zdemaskowany na pewnym filmie. I to gra jedną z bardziej przemawiających do wyobraźni ról...
 

Od sekundy 0:40
 
 
A teraz wyobraźcie sobie, że Wasi profesorowie z UWM, w młodości też byli tacy :) Od razu robi się ciekawiej!
 
 
 
 
 
 
 


piątek, 26 lipca 2013

Stołówka nieczynna z powodu przerwy obiadowej

Zgłosił się do nas czytelnik, z historią, która potwierdza, że w Olsztynie komuna wiecznie żywa, a patologie mają się dobrze.

W miniony weekend mieliśmy wymarzoną pogodę dla żeglarzy. Umiarkowanie ciepło, za to bardzo mocny wiatr praktycznie przez cały dzień. Czytelnik wraz z gośćmi z Warszawy wybrał się w niedzielę na przystań miejską "Słoneczna Polana" - tam gdzie przeniesiono sprzęt pływający OSiR. Pomysł był prosty - wypożyczenie omegi. Tymczasem na miejscu okazało się, że jest to niemożliwe. Wcale nie dlatego, że wszystkie były zajęte. Przy nabrzeżu cumowało sobie grzecznie conajmniej dziesięć!
 
Co więc było nie tak? Otóż bardzo ważny pan (z OSiR jak mniemam) powiedział, że dobry prezydent Grzymowicz zorganizował dla ludu regaty! W związku z tym pięć omeg jest niesprawnych technicznie a reszta czeka w rezerwie. Na komentarz, że regaty są dla jachtów kabinowych, pan powiedział, że omegami też pływają (!!!)
 
Ostatecznie skwitował rozmowę słowami - proszę przyjść w poniedziałek o 8.00 rano, dostępnego sprzętu będzie do wyboru.
 
I tak oto niezbyt mądry, finansowany z budżetu miasta relikt komunizmu pokazał, że dla pracownika najlepszy OSiR to OSiR bez klientów. Przecież dotacja z budżetu miasta i tak jest zapewniona, na pensje będzie - więc po co klienci. Klienci to tylko problem, dobra pogoda też jest problemem, najlepiej aby nie wiało ale za to padało. Wtedy nikt nie pojawi się po łódkę czy kajak i można cały dzień spędzić w kanciapie... A ludzie są dziwni, że chcą pływać w niedzielę, poniedziałek 8.00 to przecież najlepsza godzina!
 
Panicz na OSIRZE:

Tymczasem omegi stoją i czekają na jesień, bo trwają regaty:




 
Ogólna refleksja jest taka:
1. Sezon mamy krótki
2. Ceny za wypożyczanie omeg są wyśrubowane (30 zł za godzinę) - dla większości olsztyńskiej młodzieży są to ceny zbyt wysokie
3. Łódki przeważnie stoją nieużywane (obserwacja własna)
4. Jak już mamy to krótkie lato, jest weekend i wieje to OSiR organizuje regaty i "zamraża" sprzęt
5. Skandalem jest 5 (!!!) niesprawnych technicznie omeg w środku lipca
 
 
Ku mojemu zdumieniu całą tą żenująca sytuacja jest sukcesem Grzymowicza!
 
"Medale i puchary wręczał osobiście prezydent Olsztyna" - głosi podpis pod zdjęciem (olsztyn24.com)
 
 
Regaty były o Puchar Prezydenta Olsztyna, więc w mieście "dzieje się", Grzymowicz jest aktywny, medale i dyplomy wręczono. A to, że turyści i mieszkańcy są w tym całym cyrku zbędni to inna historia. Zapewne tak skończy się ta cała historia ze "strefami przedsiębiorczości". Garstka "kabiniarzy" będzie sobie regatować z Grzymowiczem i odbierać puchary, a masy dostaną kawałek zasyfionego wyciekami z silników (idiotyczny pomysł - marina obok kąpieliska) darmowego taplania.

 jak mniemam

poniedziałek, 22 lipca 2013

Budowlaniec partacz część 2 - czyli poszukiwania tramwaju

Szukając pozytywnych stron działalności P. Grzymowicza, zainspirowany propagandowym dodatkiem do Naszego Olsztyniaka przyjrzałem się projektowi tramwajowemu.
Z dodatku wynika, że jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.  Urząd miasta opublikował też w internecie raport z postępów prac (link). Trzeba być naprawdę pozbawionym instynktu samozachowawczego aby tego rodzaju raportami zaklinać rzeczywistość. Czarno na biały widać, że mało się dzieje. Wiadomo powszechnie, że realizująca kontrakty firma FCC Construccion należy, do hiszpańskiej grupy, której sytuacja finansowa nie jest najlepsza. Zarówno sama FCC jak i inna spółka z grupy, Alpine Bau zeszły już z kilku budów w Polsce a przyczyny i tłumaczenia były różnorakie i przeważnie mętne.

Czy taki scenariusz grozi Olsztynowi? Za wcześnie oceniać ale ta budowa prowadzona jest tak jakby komuś zależało aby zamrozić jak najmniej środków. Nie widać zbyt wielu maszyn, wykonywane są głównie roboty przygotowawcze, nie zużywa się materiałów ani środków trwałych, nie powstaje żadna wartość dodana. Po prostu w kilku miejscach miasta, od wielu miesięcy nieduże grupki ludzi, ruszających się jak muchy w smole, ryją i przesuwają (bardzo często ręcznie) ziemię z jednego miejsca na inne. Wygląda to na typowe pozorowanie, w jednych miejscach zerwali nawierzchnie, w innych wykopali dziury lub wycięli drzewa a jeszcze gdzie indziej po prostu  ogrodzili teren. I to wszystko w szczycie sezonu budowlaneg, dzień jest długi, pogoda sprzyja.
Całość prowadzona jest tak jakby inwestor miał problemy z płynnoścą finansową albo starał się nie utopić zbyt wiele funduszy, na wypadek aby móc uciec z budowy bez zbyt wielkich strat.

Do czego to prowadzi? Zgodnie z harmonogramem na koniec 2014 roku miał nastąpić pierwszy przejazd tramwaju w ruchu liniowym. Tymczasem mamy lipiec 2013. Najprawdopodobniej jeszcze przez kilka miesięcy FCC podrąży dziury w ziemi, a w październiku dostaniemy komunikat, że w związku z warunkami pogodowymi sezon prac w budownictwie się zakończył i zostaną one wstrzymane gdzieś tak do kwietnia 2014. A potem Hiszpanie w ciągu 6 miesięcy wybudują całą linię tramwajową? Oczywiście , że nie. Pojawią się na pewno znane ze wszystkich olsztyńskich inwestycji miejskich scenariusze obejmujące zarówno wydłużenie czasu budowy jak i zwiększenie jej budżetu. O ile w ogóle projekt będzie kontynuowany w tej formule.

I proszę nie mówić, że wszystkiemu winne prawo zamówień publicznych. Po pierwsze to nie prawda, że najniższa cena jest jedynym kryterium, po drugie, to inwestor jest odpowiedzialny za taką konstrukcję przetargu i warunków współpracy aby zabezpieczyć swoje interesy. Najwyraźniej projekt tramwajowy przerósł ratuszowe harcerstwo zaprawione w uprawianym na szeroką skalę obkładaniu wszystkiego polbrukiem.
 
A sam raport? Idiotyczny, w rzeczywistości propagandziści ratuszowi przyznają się do niemocy swojej instytucji. To co pokazują to strzał we własne kolano - dokładnie widać, że po prawie roku prac postęp jest mizerny. Poniżej parę przykładów. Już sam wstęp powala wręcz optymizmem. Następnie fotografie i budujące napięcie opisy.

"Budowa linii tramwajowej toczy się już na czterech odcinkach. Oto relacja z placów budów z drugiego weekendu czerwca. Zdjęcia pokazują, co działo się na budowach toru technicznego do zajezdni wzdłuż ulic Dworcowej i Towarowej i odnogi do Kortowa wzdłuż ulicy Tuwima"
"Za skrzyżowaniem Towarowej ze Składową tramwaje skręcą na teren zajezdni."



"Dwutorowa linia do zajezdni pobiegnie pasem zieleni między jezdniami ulicy Towarowej."


"Na ulicy Tuwima tor (na razie pojedynczy, ale przy planowanym w kolejnym etapie przedłużeniu linii do Kortowa II pewnie już podwójny) pobiegnie po północnej stronie."




wtorek, 9 lipca 2013

Budowlaniec partacz - czyli po co to referendum

Wiem już dlaczego warto zrobić referendum i odwołać P. Grzymowicza. Spójrzcie na Elbląg - nikt o tym mieście nie mówił, to była Polska B, Polska Wschodnia, ściana wschodnia i inne głupoty. A teraz? Donald, Jarosław, Janusz, Leszek, Aleksander etc. Jeżdżą, obiecują, komplementują. Elbląg to teraz pełne perspektyw miasto hanzeatyckie, powiązane z regionem bałtyckim, z szansami na czwarty co do wielkości polski port, położone w znakomitym miejscu między Obwodem a Trójmiastem.
Donald zastanawia się co zrobić aby Elbląg był równie atrakcyjny dla Rosjan jak Gdańsk, minister Biernacki przywozi 50 mln złotych na budowę nowego budynku sądu. Nawet Jarosław wysilił mózgownicę i chlapnął, że pisowski kandydat ma super pomysł! Mianowicie ogłoszenia po niemiecku i szwedzku w Hamburgu i Karlsruhe, o tym, że Elbląg to dobre miejsce do inwestycji. Genialne, nie uważacie? Nikt na to wcześniej nie wpadł, można dać ogłoszenie i już inwestorzy przyjadą.
Tylko skąd to Karlsruhe? I ten szwedzki? Ano Jarosławowi pomyliła się zapewne Karlskrona z Karlsuhe (południowe Niemcy), ale to nieistotny szczegół.

Piękne? Wyobraźcie sobie ten czas antenowy, naprawdę warto ponieść koszty referendum aby stać się na jakiś czas pępkiem polskiej polityki. Tym bardziej na jesieni, sezon polityczny rozkwitnie po wakacjach. Do Olsztyna zjadą wszyscy. Nie wiem kogo poprze PO - ale na 100% przyjedzie Donald i da nam obwodnicę. Scenariusz może być taki, że kandydatem wspartym przez PO będzie właśnie Grzymowicz i jako kiełbasę faktycznie tą obwodnicę dostaniemy. Warto? Warto!

Co więcej Grzymowicz postraszony referendum nagle zaczął się aktywizować. Wprowadza budżet obywatelski, nawołuje do sprzątania miasta, udaje , że walczy ze szpetnymi reklamami, zdejmuje żółte barierki... Jeszcze chwila a ogłosi w ramach kiełbasy wyborczej, że zawiesza na czas kampanii dewastowanie miasta :)

Są jeszcze bardziej prozaiczne powody aby odwołać Grzymowicza. Chociażby dlatego, że to partacz. Spójrzcie jak wygląda droga do plaży miejskiej, wejście na plażę. To totalna prowizorka, zagrożenie dla zdrowia ludzkiego. Wszystko na odwal. W mieście rządzonym przez budowlańca inwestycje budowlane są prowadzone jak w Afryce!








Co gorsza elementem prac są tajemnicze i śmiercionośne (piszę to na poważnie) studzienki. Widział ktoś coś takiego? Okolice plaży miejskiej upstrzone są takimi nieudolnie pozakrywanymi dziurami. Głębokie to na conajmniej kilka metrów, wąskie , a na dole woda. Wyobraźmy sobie co się może stać.



Jak powiedział nam ekspert, budowlaniec istniejący plan bezpieczeństwa i ochrony zdrowia dla tej budowy na pewno określa należyte zabezpieczenie tych miejsc, inaczej nie byłoby pozwolenia na budowę.
Za ewentualne wypadki odpowiada Kierownik Budowy. W tym wypadku, gdyby ktokolwiek tam wpadł (czego nikomu nie życzę) poszedłby siedziećMiejsce powinno być oznakowane słupkami i taśmą, lub dziury powinny być zamknięte w sposób TRWAŁY.

A to , że planu się nie przestrzega i miasto jako inwestor na to pozwala, a nadzór budowlany przymyka oko?
Teren nieogrodzony, nieoznaczony, wstęp wolny, i dziury pułapki, odkryte bądź zakryte zgniłą dyktą. Olsztyn po prostu! U Grzymowicza-budowlańca każda "inwestycja" to chaos, bałagan, opóźnienia, przekroczenia budżetu, usterki, niedoróbki etc.









PS. Prośba do odpowiednich służb o interwencję! A P. Grzymowiczowi już podziękujemy.


piątek, 21 czerwca 2013

Cudownie to poczuć, ale sensu w tym nie ma


Nowa kampania promocyjna regionu to kolejne pieniądze wywalone w błoto. W Warszawie widać te plakaty, w różnych dziwnych miejscach, tak jak tu - obok Maryli Rodowicz i Solarium ABI. Czy taki przekaz się przebije? Czy zachęci kogoś? Nie, ale 10 milionów na kampanie uda się zutylizować.

Odpowiadając na pytanie jednego z czytelników - dlaczego uważam, że przekaz słabo się przebije:
1. Zdjęcie z plakatu jest ładne ale ginie w w tłumie spamu reklamowego, który jak widać jest dość niskich lotów. Warmia i Mazury w towarzystwie kas pancernych i gołej baby to nie jest dobre pozycjonowanie. 
2. Rozmiar i kadr zdjęcia nie pasują do reklamy wielkoformatowej. Z dołu widać tylko, że na dole plakatu jest biało, wyżej czerwono, potem trochę błękitu i zieleni. W porównaniu do niektórych zdjęć z kampanii Mazury Cud Natury wypada to bez polotu.
3. Promocja regionu, który liczy się na rynku turystycznym tylko latem, powinna się zacząć w styczniu, lutym!
Czy komuś zabrakło wyobraźni? Tylko mały odsetek ludzi planuje swoje wakacje w czerwcu, co więcej ci z największymi budżetami dawno już mają zarezerwowane wakacje. Po co oplakatowywać Polskę w czerwcu, lipcu a pewnie i sierpniu? Licząc na tych nielicznych, którzy tknięci impulsem, zwabieni plakatem przyjadą do nas? Bez sensu.
4. Póki co kampania nie wydaje się być nastawiona na jakąkolwiek grupę docelową ani nie niesie za sobą czegoś co marketingowcy nazywają "unique selling proposition". To po prostu przypadkowy wybór zdjęć krajobrazowych. Takie strzelanie "panu Bogu w okno" od dawna nie sprawdza się w reklamie. To raczej zagrywka wizerunkowa Urzędu Marszałkowskiego, skierowana do nas ! Mamy widzieć i doceniać jak "oni" się dla nas starają.



Przykład drugi - promowanie regionu w stolicy tego regionu :)
Ewidentne działanie na pokaz - nie chodzi o dotarcie do turystów, ale chodzi o pokazanie mieszkańcom, że "dzieje się"


















I Jeszcze dodatkowa informacja - liczba turystów korzystających z obiektów noclegowych w okresach styczeń-czerwiec w latach 2011 i 2012, dla wybranych województw. (źródło)

Dolnośląskie:  983,2 tys. i 1 047 tys.

Kujawsko-Pomorskie:  381,5 tys. i 395,7 tys.

Opolskie: 104,2 tys. i 112,5 tys.

Podlaskie: 220,3 tys. i 224,7 tys.

Pomorskie: 688 tys. i 739,6 tys.

Warmińsko-Mazurskie: 407,8 tys. i 404,5 tys.

Spadek miał miejsce w 5 województwach: śląskim, mazowieckim, podkarpackim, lubelskim i warmińsko-mazurskim.

Znacznie gorzej wygląda to gdy porównamy liczbę udzielonych noclegów : 950 tys. w 2011 i tylko 874,7 w 2012 ! Czy więc poprzednia kampania Mazury Cud Natury to na pewno taki sukces jakim ją obwołano?

Poproszę urzędników o pokazanie mierzalnych wskaźników co dała regionowi tamta kampania! Poproszę także o mierzalne cele dla tej, która właśnie startuje. Jeśli nie zostaną osiągnięte to autorzy kampanii niech poniosą konsekwencje!

Wydanie 10 milionów złotych to nie jest żaden sukces. To tylko gierki pieniędzmi podatników.

Dochodzimy także do innego istotnego wątku. Jaka jest sytuacja branży turystycznej na Warmii i Mazurach? Branża się rozwija się czy się kurczy? Pytanie istotne w kontekście tego, że mamy ponoć w ramach tzw. "inteligentnych specjalizacji" nastawić się na turystykę, rybactwo i leśnictwo właśnie. 



środa, 12 czerwca 2013

Olsztyn kocham ale jest brzydki

Czas to w końcu zaakceptować. Olsztyn posiada pewne oczywiste walory związane z położeniem, poza tym odziedziczył "po Niemcu" sporo wysokogatunkowych budowli (zamek, kościoły, szkoły, koszary, szpitale, kamienice). Budowle te robią wielkie wrażenie, na nieznających tego typu architektury przybyszach np. z Mazowsza i powodują opinię, że jest ładnie.
Tymczasem wcale tak nie jest - aby próbować to zmieniać, trzeba przede wszystkim zaakceptować stan faktyczny a nie udawać. Docierają do nas głosy, że poprzez dokumentowanie i piętnowanie brzydoty, dewastacji przestrzeni publicznej i bezguścia szkodzimy naszemu miastu. Co za nonsens!
Naturalnym odruchem cywilizowanego człowiek na bród i smród jest woda i mydło a nie zatykanie nosa!

 
Olsztyn jest miejscem gdzie działa zasada "zewnętrznego autorytetu". W opinii większości mieszkańców Hołek może łamać przepisy ruchu drogowego bo to przecież człowiek sukcesu, krytykować go mogą tylko "zawistni zazdrośnicy". Normalny człowiek pada przed nim plackiem, bo to przecież Hooołek.
 
Podobnie w innych sferach życia, co typowe dla społeczeństw postkolonialnych w Olsztynie szacunkiem cieszą się różnego rodzaju ludzie na stanowiskach lub z pieniędzmi. Nieważne czy mądry czy głupi, czy zarobił czy ukradł czy postępuje etycznie czy egoistycznie. Jeśli jest to np. prokurator, albo radny, albo właściciel piekarni to statystyczny Olsztynianin darzy takiego sporą dozą lęku, podziwu i uznaje jego wyższość. To taki objaw częsty w społecznościach gdzie panuje niewiara we własne siły i możliwości a wszelki przywilej upatrywany jest jako pochodzący od "pozycji" społecznej". Także przywilej posiadania własnego zdania.
 
Pisaliśmy od dawna, że Olsztyn brzydki jest. Łamie to oficjalne stereotypy np. Olsztyn kocham, Olsztyn jest piękny, Olsztyn moja mała Ameryka. Niewielu się z nami zgadzało. Jeśli piszą o tym na ogólnopolskich stronach Rzeczpospolitej i Gazety Wyborczej to może ten "autorytet zewnętrzny" w końcu wytłumaczy to skutecznie mieszkańcom. Pomarzyć można, że kiedyś Hołek albo Norbi powiedzą, że jest brzydko... A jakby Mamed Khalidov powiedział prawdę prosto w oczy, że jest brzydko to na pewno by się rozjaśniło w łepetynach i odetkałyby się nosy. Bo przecież jak sam widzę, że jest syf to nie może być prawda, ale skoro Mamed mówi...
To taka dygresja o tym jak działa mechanizm autorytetu, ostatnio GO opublikowałą wywiad z Mamedem - który mocno filozofował. Taka kolejna ciekawostka olsztyńska, rozumiem, że Mamed jest dobry w biciu po gębie ale żeby zaraz publikować wykłady ex cathedra, w których facet tłumaczy nam otaczający nas świat a dyplomem "admy" z UWM chwali się jak habilitacją? Koniec dygresji.
 
Ostatnie olsztyńskie sukcesy to także nasza zasługa!  Wylansowaliśmy "olsztyńskiego gałdiego", który zajął drugie miejsce w konkursie Makabryła 2012. Naszą uwagę na ten budynek zwrócił w 2011 roku Warmiak z dziada, pradziada, taki który rozróżnia fyrtel od zydlunga. Nic dziwnego, że takiego, rozpychająca się w Olsztynie brzydota kole w oczy.
 


Już po kilku dniach gałdi był tematem u u pana Kursa - a stamtąd krótka droga do konkursu Makabryła organizowanego przez jeden z portali grupy Agora.

Jeszcze lepiej poszło nam z tym zdjęciem, które ilustrowało m.in. artykuł o Malborku zwanym Versalem
 
 
 
 
 
Wysłane przez FRO na konkurs Miastoszpeciciela podbiło Polskę. Trafiło na ogólnopolskie strony największych gazet. O Olsztynie znowu zrobiło się głośno.
Tylko P. Grzymowicz tkwi nadal w swoim cielęcym zachwycie, bo przecież o takim mieście marzył wyjeżdżając z Nowego Miasta Lubawskiego. Wmawia, nam, że jesteśmy drugim Londynem a tymczasem straszy!

 
 



wtorek, 21 maja 2013

Na Białorusi też mówią, że rozwój trwa

Usłyszałem od kogoś, że gdyby Unia płaciła za smarowanie ulic brunatną substancją to ratusz oczywiście z uporem realizowałby ten proces dopóki nie wyciągnąłby ostatniej złotówki.

W ten sposób poprzez rozmaite projekty zwane inwestycjami (g... prawda, bo inwestycja nie oznacza zwykłego wydania środków, aby inwestycja była inwestycją musi przynosić jakąś korzyść. To co się robi w Olsztynie to konsumpcja unijnej kasy) grupa okaleczonych estetycznie technokratów funduje nam obrzydliwe krajobrazy. 
Nie mogę się tu oprzeć pewnej złośliwości - w szarej kamienicy po lewej mieszka pan Paweł J. - siał wiatr pod oknami innych zebrał burzę u siebie.

Proces psucia trwa - dlatego Warszawska w maju wygląda tak jak na zdjęciu poniżej. Przecież to typowa betonowa rynna, która wprowadza strumień pojazdów do centrum. Kto porusza się tą trasą wie zapewne co zaczęło się dziać po wybudowaniu tzw "buspasów" - powstał najlepszy kawałek do ścigania się w całym mieście. To już chyba faktycznie lepiej mieszkać w Wersalu-Malborku niż w takich Baranowiczach jak na dole.


źródło: tramwaje.olsztyn.eu

Berlin w maju z kolei wygląda tak, czy jest pewna różnica?



Optymiści powiedzą w tym miejscu "za to Stare Miasto mamy piękne". To skoro jeśli takie piękne, czy nie czujecie się jakby właśnie ktoś Wam dał w gębę? Na ulicy Prostej właśnie poczęstowano nas estetyką rodem z Wilkowyj. Elewacja w typie wczesne lata 90te. 
Chłopaki od mazania sprayami po murach - nie lubię Was, ale tym razem to i mi się farba w plecaku otwiera... 



Powala oferta sklepu, gość nie dość, że popsuł tym różem całą ulicę, to jeszcze załatwił sobie artykuł w GW gdzie wychwala swoje hot-dogi.


"Znajdą się w nim artykuły spożywcze i przemysłowe - zapowiada Karol M. prowadzący punkt. - W oddzielnym miejscu stanie "kawowar". Oprócz wypicia kawy będzie można zjeść tam hot-dogi."

I tu należą się podziękowania Karolowi M. za tą szczyptę Zachodu w postaci hot-dogów. To na pewno na taką ofertę czeka Stare Miasto! Ale ja poproszę o więcej. Panie Karolu a nie dałoby się do oferty wprowadzić hamburgerów? Marzy mi się taka oferta jak poniżej. Od jednego gościa z baru w Uniszkach Gum. (to na trasie do Warszawy)  słyszałem, że mrożone zapieksy z mikrofali też dają zarobić...



Tymczasem w Toruniu, to nawet Biedronka pokazała, że można wyjść z twarzą i na Szerokiej postarała się o w miarę cywilizowaną stylizację. A w Olsztynie NIEDASIĘ !




Nie da się też powstrzymać baranów parkujących na chodnikach przy Okopowej. Conajwyżej tam gdzie ciężkie SUVy rozgniotły nowe chodniki, łaskawcy postawili betonowe kosze na śmieci aby zamaskować proces gnicia.
Oczywiście Straż Miejska jest wielce zaskoczona faktem nielegalnego parkowania w tym miejscu. A tymczasem sam kilka (!) razy dzwoniłem z donosami. Odzew jak zawsze zerowy.




Podsumowując - miasto się rozwija i chyba większa część mieszkańców jest z tego zadowolona.

czwartek, 9 maja 2013

Jaka reklama Versalu taki i Versal

Pamiętacie reklamę "Versalu"? Złośliwi malkontenci mówili, że skoro reklama szpeci miasto to osiedle na pewno zeszpeci je jeszcze bardziej.



No i teraz mamy ten wersal na miarę olsztyńskich aspiracji i możliwości. Przejeżdżając ul. Armii Krajowej można się natknąć na taki oto bunkier usytuowany w pięknej okolicy nad Jeziorem Kortowskim. Ponoć od strony jeziora są balkony, ale od strony miasta widać sporą liczbę otworów strzelniczych. Ale ci którym przypadły balkony niech się nie cieszą. Między waszymi balkonami a linią brzegową deweloper chce coś jeszcze zbudować. Także nici z widoku na jezioro. Nici z Wersalu, będziecie mieli zamek krzyżacki w Malborku.




Czyż nie piękne? Człowiek człowiekowi zgotował ten los i jeszcze kazał mu za to słono zapłacić. Ciągle się zastanawiam co jest nie tak z tym miastem, że ludzie kupują mieszkania w takich Wilczych Szańcach. Poza tym kto wydaje pozwolenia na budowę? Kto projektuje te szkarady?

I pomyśleć, że kiedyś ludzie w tym mieście mieszkali tak:



wtorek, 7 maja 2013

Drogi Przywódca zwiedza Olsztyn na rowerze niosąc pochodnię nadziei

 
Jeden z czytelników zwrócił naszą uwagę na to dzieło sławiące naszego dynamicznego prezydenta, który przemierza miasto i rozwiązuje problemy niosąc pochodnię nadziei. Dzieło czyli  "Zwiadowcza wycieczka rowerowa Prezydenta Piotra Grzymowicza" wygląda na zupełnie nieudaną kopię niedoścignionej propagandy z Korei Północnej.
Poczytajmy te bardziej pikantne fragmenty z działań naszego największego zwiadowcy:
"Prezydent podczas swojej wycieczki jednośladem sprawdził m.in. jak wyglądają prace przy buspasach i na ul. Bałtyckiej."
– na buspasach zakończono wylewanie tzw. warstwy ścieralnej i pozostaje już tylko malowanie pasów, regulacja sygnalizacji i dokończenie chodników, co pozwoli zakończyć inwestycję w drugiej połowie maja;
– na ul. Bałtyckiej kończy się przebudowę sieci i jeszcze w tym roku obydwa pasy będą przejezdne;
– na trakcie spacerowym nad Jez. Długim poprawiono ścieżkę w jej leśnej części, a ponieważ jest objęta gwarancją, wymagany stan techniczny na pewno wyegzekwujemy;
– w Parku Centralnym zaczęły się główne roboty, więc jesienią dojdą nam nowe piękne miejsca spacerowe;
– nad Krzywym ruch i coraz lepiej widać, że będzie gdzie spacerować i co równie ważne inwestować."

Warsztat jeszcze nie ten, siła sprawcza naszego Drogiego Przywódcy też nie ta, ale wzorce czytelne. Ileż korzyści miasto odnosi z osobistego, rowerowego nadzorowania frontu robót. Szkoda, że to była niedziela - gdyby Grzymowicz wybrał się w teren w dzień roboczy to mógłby oświecić robotników na budowach swoimi przenikliwymi radami i rozwiązać ich problemy tak jak panowie poniżej:
 
zdjęcia i opisy www.krld.pl
 
Szanowny Przywódca Kim Dzong Un przeprowadza inspekcję przedsięwzięć budowlanych Koreańskiej Armii Ludowej
 
 
Przywódca Kim Dzong Il odwiedza ciepłownie w Chongjin aby na miejscu rozwiązać jej problemy maszynowe - 1984

Przywódca Kim Dzong Il udziela wskazówek na miejscu w Hucie Stali nr 8 - 1988

piątek, 26 kwietnia 2013

Rockefeller w Allenstein

Na bardzo ciekawej stronie ze zdjęciami dawnego Olsztyna pojawiła się dyskusja na temat co to za dziwne urządzenie, pionowy słupek, stojący na moście Jana, na prawo od pierwszego tramwaju
.
 
Blog przyjrzał się sprawie i okazało się, że to fragment historii miasta pokazujący, że już w latach 30stych w Olsztynie widoczne były objawy globalizacji. Z pomocą przyszło sowieckie zdjęcie ze zdobycia Olsztyna: okazało się, że tajemnicze urządzenie to dystrybutor paliwa niemieckiej części dawnego Standard Oil - imperium naftowego Johna Rockefellera.




Przy okazji pochyliliśmy się nad kolejną zagadką z fanpage Allenstein, Olsztyn. Gdzie mieściły się markety Edeka i Kaiser's? Bo że były w Olsztynie to nie ulega wątpliwości, dyskusja dotyczyła właśnie tego GDZIE. 




Przeprowadzone śledztwo pozwoliło zlokalizować Edekę (ale i na Kaiser'sa przyjdzie czas). W internecie znaleźć można adres widocznej w lewym dolnym rogu Hohenzollern Apotheke - Richtstraße 24  - a Edeka miała numer odopowiednio o jeden niżej - Richtstraße 23. Edeka handlowała więc najprawdopodobniej w parterowym budynku tuż przy moście - możliwe też, że na zdjęciu widać logo sklepu.  Czyli oprócz Rockefellera w  latach 30tych obecne były w Olsztynie duże sieci handlowe z Niemiec. Obecnie Edeka to największy operator supermarketów w Niemczech. W skład Grupy wchodzą m.in. sklepy Edeka, Plus, Netto i SPAR.