środa, 28 marca 2012

Śródmieście, czyli teren do zagospodarowania przy obwodnicy

Wczoraj rozpoczęły się długo zapowiadane konsultacje społeczne ws. zintegrowanego planu zagospodarowania przestrzennego Śródmieścia. Trzy godziny spotkania nt. definicji, spisu treści i ustalenie grup roboczych - długo, ale udało się. Temat jest ogromny a wstęp okazał się jeszcze dłuższy, ale skoro mamy podchodzić do centrum i tych konkretnie konsultacji wyjątkowo poprawnie to niezbędne jest zinwentaryzowanie terenu i to na samym początku.

Do takiej inwentaryzacji należy zaliczyć w szczególności dwie rzeczy:

1. Określenie jakie inwestycje które są prowadzone są nieodwołane? Co można jeszcze w nich zmienić lub które ewentualnie powstrzymać jeśli okażą się sprzeczne z propozycjami wykonsultowanymi. Władze miasta już zaznaczają (dyrektor Rafalska), że niektórych inwestycji nie da się powstrzymać bo "miasto żyje". Z drugiej strony wyjątkową niegospodarnością wykazałby się Ratusz, gdyby w tym roku np. ruszyć z poszerzaniem ulicy Pieniężnego, a po dokończeniu konsultacji przystąpić do planu jej zawężenia (w końcu może tak się wykonsultować, skoro jak zapewniają organizatorzy: wszystko jest możliwe). Tyle, że konsultacje będą trwały do końca roku, a prace które maksymalnie zmienią oblicze Śródmieścia już trwają.


2. Na wstępie muszą zostać wytyczone granice opracowania. I tu pojawia się problem, bo w przedstawionych materiałach (wstępie do konsultacji) przedstawia się że Śródmieście jako obszar zawarty w ringu, który jak się okazuje już jest nakreślony i przebiega m.in. (nad) Parkiem Kusocińskiego. Dopytywani o funkcję ringu urzędnicy wyraźnie wskazują że ring ma służyć ruchowi... tranzytowemu.
A wiadomo, że skoro ring ma okalać Śródmieście to tranzyt do niego jakoś musi dojechać. Zatem przy okazji dużego projektu "Śródmieście" i swobody w działaniu uczestników okupuje się pewne groźne dla miasta założenia, które - co udowadniały inne konsultacje - najbardziej drażnią mieszkańców: poszerzona Partyzantów w którą będą wjeżdżać tranzytowe ciężarówki, Wojska Polskiego jako przelotówka dla ruskich TIRów oraz nieskonsultowane zmiany na drogę krajową (właśnie się to odbywa na XXI sesji Rady Miasta) aleji: Artyleryjskiej i Warszawskiej.




Kolorem czerwonym zaznaczono tzw. ring i DOJAZDY TRANZYTOWE do niego. Kolorem zielony odcinki które umożliwiają tranzyt (stają się krajowymi) dziś na sesji Rady Miasta.
Dlaczego prezydent miasta Piotr Grzymowicz forsuje ten ring w negocjacjach z inwestorem zainteresowanym przebudową Dworca Głównego? (przedłużenie Obiegowej dalej niż zakłada plan tramwajowy!) A co z obwodnicą? A może staje się niepotrzebna???
Ten projekt nie ma jeszcze noża na gardle (...)
"ministra" Bieńkowska
Ba, ten projekt nie będzie miał noża na gardle!
Wychodzi na to że konsultując plan zagospodarowania Śródmieścia, będziemy zajmować się... obwodnicą miasta. Dyrektor Rafalska stwierdza, że "urząd miasta nie ma wizji Śródmieścia". Nie ma wizji - to fakt. Ma jednak konkretną wizję komunikacyjną, która jest realizowana od wielu wielu lat, a związana jest właśnie z tranzytem w Śródmieśćiu. Nie dziwi mnie już nawet Statoil (przy Śliwy) czy parterowy McDonald's w centrum miasta, identyczny jak przy Gierkówce pod Częstochową czy na polu przy autostradzie A2, skoro w centrum Olsztyna buduje się ekrany przeciwdźwiękowe. Z hasła Piotra Grzymowicza, kandydata na prezydenta został tylko czasownik "przyspiesza". To nie Olsztyn, a ruski TIR w centrum Miasta O!grodu przyspiesza.
PS. Ciekaw jestem o czym dziś będzie w TVP Olsztyn, skoro ekipa tej regionalnej telewizji nie odwiedziła konsultacji. Póki co milczy także Gazeta Olsztyńska. Czy tak szerokopojęte Śródmieście stolicy regionu nie jest ważne?
A może ważniejszy jest kolejny wypadek samochodowy na Warmii albo wybór dziewczyny na (d)okładkę?

czwartek, 22 marca 2012

Bohatersko walczymy z problemami, których inne miasta nie tworzą

Można albo się spotykać albo pracować, powiedział słynny ekspert od zarządzania Peter Drucker, piętnując w ten sposób pracę przez odbywanie niepotrzebnych spotkań - plagę w wielu firmach. W warunkach olsztyńskich sparafrazować to można mówiąc "można budować obwodnice (liczba mnoga) albo badać w laboratoriach jak się te obwodnice buduje".

Media z Polski wchodniej (źródło) donoszą, że Białystok buduje system 3(!) obwodnic miejskich, po to aby odciążyć ścisłe centrum od ruchu samochodowego (TIRów w szczególności):
"Przed końcem 2020 roku Białystok będzie miał kompletny system trzech miejskich obwodnic. Obwodnice sprawiają, że ruch samochodowy w mieście odbywa się sprawniej, płynniej, a przez to utrudnienia na drogach są mniejsze. Dlatego od paru lat Białystok konsekwentnie inwestuje w modernizację ulic, tworzących trzy ringi, ułatwiające poruszanie się po mieście. Nie bez powodu – taki kierunek wytyczyło studium transportowe, opracowane przed kilku laty na zlecenie urzędu miejskiego."

Udrażnianie ruchu w Białymstoku:
"Co dają miastu obwodnice? Znakomite połączenia między dzielnicami, z możliwością ominięcia najbardziej zazwyczaj zatłoczonego centrum. Dzięki temu strefa śródmiejska stanie się mniej obciążona ruchem. Widać to najlepiej, gdy spojrzy się na dużą obwodnicę Białegostoku – da się nią przejechać dołem lub górą miasta z najbardziej odległych dzielnic na antypody."

Prorok jakiś czy co w tej białostockiej gazecie? Oni to wszystko wiedzą, a my  przerabiać na własnej skórze wprowadzanie ruchu do centrum a potem szukanie sposobu na zmianę tej sytuacji. W międzyczasie  (potrwa to 10 lat) kierowcy spalą tony paliwa w korkach, stracą tysiące godzin czasu, mieszkańcy nałykają się ton CO2 i innych świństw. Tak to jest jak drogowcy rządzą miastem. Budują nie tak jak dobrze dla miasta ale tak gdzie najłatwiej i gdzie można szybko załatwić pieniążki (np. z UE) i jeszcze szybciej je wydać. Koszty społeczne, których nikt nie liczy takiej polityki ponosimy my.

Spójrzmy na komunikacyjnego "pająka Grzymowicza" jakiego nam fundują. Całość oparta na anachronicznym, gwiaździstym układzie głównych ulic, które spotykają się w kilku głównych miejscach (czarne strzałki). Na czerwono zaznaczone główne osie komunikacyjne, które udrażnia obecna ekipa. Udrażnianie ma różny przebieg:
- budowa nowych ulic - np. Nowa Artyleryjska
- poszerzanie starych, śródmiejskich ulic - Limanowskiego, Wojska Polskiego
- plan poszerzenia starych, śródmiejskich - Partyzantów, Bałtycka
- grodzenie oraz likwidacja przejść dla pieszych, budowa przejść podziemnych - Piłsudskiego
- budowa tzw. buspasów - Warszawska, Śliwy, Niepodległości


Pająk Grzymowicza
W ten sposób gdziekolwiek jedziemy (oczywiście nie licząc krótkich podróży, albo wybranych tras jak z G do F czy z E do D) musimy przejechać przez któreś z 5 skrzyżowań (oznaczone strzałkami). A zielone kółeczko to wręcz przyszła strefa śmierci. Tak naprawdę zima pokazała, że wystarczy blokada skrzyżowań pod ratuszem i Sikorskiego-Pstrowskiego aby całe miasto stanęło.

Hitem jest trasa z punktu A do E - w nomenklaturze ratusza "obwodnica śródmiejska". Brzmi to jak pizza wegetariańska z kiełbasą. I tak też jest w praktyce, tak zarysowana obwodnica prowadzi 200 metrów od ratusza i 100 od teatru a potem do ulicy Partyzantów, która ma być poszerzona do 2 pasów w obie strony. A tą trasą wiedzie droga krajowa nr 16 , którą możemy spodziewać się ruchu tranzytowego na linii kraje nadbałtyckie - Niemcy. W założeniu pomysłodawców na całym odcinku miasta ma być rozbudowana do standardu 2x2 tak aby TIRy nie musiały specjalnie się oszczędzać. Jak dla nas to ewidentnie coś jak cięciwa, a nawet średnica - idzie po linii prostej przez sam środek. Trzeba mieć jakieś kosmiczne tabletki matrixowe aby uwierzyć w tą obwodnicę.
Pająk Grzymowicza ma jeszcze tą wadę, że jak udrożnimy trasy przez centrum to pani Bieńkowska na pewno nie da nam pieniędzy na obwodnice. W Polsce obwodnice buduje się tylko jak jest naprawdę źle, a skoro TIRy będą mogły gnać 300 metrów od ratusza to będzie dobrze. "Ten projekt nie ma jeszcze noża na gardle (...) - powiedziała w Olsztynie Elżbieta Bieńkowska, minister rozwoju regionalnego.  Budując autostrady przez centrum miasta pan Grzymowicz znakomicie udowadnia pani minister rację !!! Nie ma noża na gardle, puścimy ruch przez miasto ogród, wszystko jest w porządku :)
fot. gazeta.pl
Na zdjęciu zadowoleni z siebie, nie mamy noża na gardle, wszystko gra, mamy czas.
 
A teraz przysłowiowy gwóźdź programu. Co do Białegostoku to wspomniane 3 obwodnice to tylko obwodnice miejskie. Do 2016 GDDKiA dołoży tzw. dużą obwodnicę, przebiegającą kompletnie poza miastem:


Jaka jest odpowiedź Olsztyna? Laboratoria drogowe!

Jedno uruchomiła w lutym GDDKiA (źródło), 
"Dotychczasowa siedziba laboratorium znajdująca się w piwnicach budynku biura GDDKiA w Olsztynie stała się niewystarczająca dla coraz nowocześniejszych technologii i urządzeń stosowanych w badaniach jakości dróg oraz skali inwestycji drogowych prowadzonych przez olsztyński oddział GDDKiA."
Drugie wkrótce UWM zbuduje drugie (źródło). 
"Za kilka lat jakość dróg w naszym regionie poprawi się zauważalnie. Skąd taka pewność? Uniwersytet Warmińsko-Mazurski zaczyna nową ważną inwestycję - budowę laboratorium drogownictwa."
A my wiemy, że z laboratorium czy bez i tak kruszywo będą kradli a asfalt będzie pękał:) Taki kraj.Od zbudowania laboratorium jakość dróg się nie poprawi, ale autor tekstu ma pewność, że jedno idzie w parze z drugim. To może UWM stworzy pracownię alchemiczną? Da nam to pewność, że za kilka lat będziemy mieli kieszenie wypchane złotem.

Będą badać, eksperymentować, robić projekty, pisać raporty, publikować prace badawcze, klepać nadgodziny, pobierać granty, kupować nowy sprzęt, pozyskiwać środki unijne na etaty i komputery, jeździć na szkolenia, pisać wnioski. Olsztyński matrix jest w takie Gierki nie do zdarcia. No właśnie, jak za Edwarda Gierka w tym mieście. Mówią, że SUKCES i ROZWÓJ a jak się nie zgadzasz to wyjeżdżaj. Taki jest wybór.


środa, 21 marca 2012

Refresh brzydoty czy planowanie?

Jak duży wpływ na decyzje prezydenta mają kluczowi dyrektorzy Ratusza chyba nie trzeba przekonywać. Umęczony wiecznymi problemami dyrektor Jaszczuk został przesunięty z MZDiM na plażę, wyrzucono dyrektorów promocji i ZKM. Póki co udało się znaleźć tylko dwóch ostatnich.
Zaczynając od końca: dyrektor Ciesielski na razie na pytania o plany, mówi głównie o swoim poprzedniku i jego pomysłach a swoją wizję prezentuje raczej mglistą, bo o tym że mamy jeziora to wiedzieliśmy i bez dyrektora. Ciesielski w mediach opiniuje wdrażane już programy "Olsztyn Aktywnie" i "Miasto wolne od futbolu".
Dyr. Roman dla odmiany chyba trochę nie pasuje do środowiska ratuszowego(!), bo poza tym co musi zrobić na bieżąco, mówi także o pewnych rozwiązaniach przyszłościowych. Z pewnością kolej miejska zasługuje na poważne traktowanie. Lansująca tramwaje i lanie asfaltu ekipa Boba Budowniczego może nie będzie chciała przesiąść się do pociągu, ale sam fakt że nowy dyrektor w paru zdaniach zmieścił te o kolei mi osobiście się podoba, bo potencjał w OlKaeM-ce jest spory o czym z pewnością będzie w kolejnych postach.

Jeśli już o zmianach w Ratuszu, zwolnieniach i powołaniach oraz wizji transportowej to trzeba sobie zadać jedno konkretne pytanie:

Co proponuje powołana pół roku wcześniej na stanowisko Dyrektora Biura Planowania Przestrzennego Magdalena Rafalska? Z mediów to możemy głównie dowiedzieć się tego że została powołana i że pracę zaczęła od urlopu.
Jeśli chodzi o wizję urbanistyczną tego miasta i planowane ważniejszych dla układu komunikacyjnego rozwiązań to dowiadujemy się o nich przypadkiem np. w kontekście rozmów prezydenta z inwestorami. Wtedy to padają: dwupoziomowe skrzyżowania, estakady, podziemne tunele dla pieszych, N-D-P...


W trakcie tych dziewięciu miesięcy pracy zatrudnienia pani Rafalskiej padło jeszcze: "Śródmieście - salonem Olsztyna", ale rozumiem że prowadzenie teraz konsultacji przez rok, które i tak są zlecone szefowi Forum Organizacji Pozarządowych, nie zalicza się do głównych obowiązków architekt miejskiej, zwanej też "urbanistką"!
Czy ktoś w tym mieście realnie planuje? Czy ktoś to konsultuje? Czy ktoś podaje do publicznej wiadomości jakie są planowane nowe tereny pod inwestycje, gdzie miasto będzie udostępniać grunty pod budownictwo mieszkaniowe, pod usługi, itd, itd.

Obiegowa opinia mówi, że za planowanie rozwoju miasta odpowiada tak na prawdę Jerzy Piekarski, prawa ręka prezydenta. Piekarski pracuje w ratuszu jakieś 30 lat, zatem nikt go już nie pyta jakie ma plany. A szkoda, bo wydaje się że rękoma prezydenta forsuje rozwiązania z czasów gdy zaczynał pracę w urzędzie. Piekarski ma na tyle dużą pewność siebie w prowadzeniu tematu, że jego wizja nie koniecznie musi być zbieżna z tą jaką ma - a właściwie: powinien mieć - prezydent Grzymowicz. Na debacie w Gazecie Olsztyńskiej w ub. roku obaj panowie stwierdzają bez zdziwienia co do różnicy między tym co mówią:
Jerzy Piekarski: - Mamy dokument, który nazywa się strategią. I ta strategia jest wdrażana. Spójnym dokumentem, który wynika ze strategii jest studium kierunków zagospodarowania przestrzennego. Ma powstać strefa podmiejska i ma dać impuls lepszego rozwoju Olsztyna. (...)

Piotr Grzymowicz: - Dla nas najważniejsi są mieszkańcy. Codziennie mamy sygnały, że na Sikorskiego tworzą się korki. (...)
Młodsza Rafalska wydawała się osobą, która może coś w tym planowaniu zmienić, bo pewnie - w odróżnieniu od Piekarskiego - na studiach zdążyła się zapoznać z problemami jakie generuje rozlewanie się miasta (urban sprawl). Także opinię w środowisku Rafalska ma dobrą. Architekci wskazują, że to osoba która potrafi pociągnąć organizacyjnie sprawy do przodu, ale czy biegłość w procedurach to jedyny warunek do sprawowania funkcji dyrektorskiej w Ratuszu? Na ile jest to ważne nie wiadomo, bo z jednej strony prezydent Grzymowicz zwalnia takiego Rytczaka wskazując że nie był dobrym dyrektorem od strony organizacji pracy, a z drugiej strony zatrudnia Ciesielskiego, który sam przyznaje że musi się zapoznać z administracją, z którą dotychczas nie miał do czynienia. Może pani Rafalska jest osobą świetnie zorganizowana i część spraw wydziału prowadzi tak świetnie jak nikt inny np. wydawanie pozwoleń na budowę czy wypisów z rejestru gruntów... ale co z planowanym rozwojem przestrzennym? Ile w Rafalskiej jest urbanistki?

1. Co z problemami rozlewającego się miasta?

2. Co z układem komunikacyjnym Olsztyna i zrównoważonym transportem?

3. Co z przestrzenną koordynacją inwestycji?
"PR"ezydent zwalnia, powołuje dyrektorów, w mediach oczami wyobraźni otwiera kolejne stadiony, galerie, fabryki... a miasto poza wydaniem unijnych pieniędzy nie proponuje żadnej wartości dodanej. Taką powinien tworzyć urbanista miejski.

Poraża to w jaki sposób dyskutuje się np. na temat Dworca Zachodniego! PKP przedstawia betonowy klocek przypominający myjnie samochodową. Miasto umywa ręce bo to nie ich teren. Organizacje pozarządowe pokazują jak powinien wyglądać dworzec zmieniając mu wygląd (a właściwie elewację) w przedstawianej wizualizacji. Tym czasem w mieście w ogóle nie ma rozmowy o tym co najważniejsze.





Największą bolączką Dworca Zachodniego jest bowiem jego nieskomunikowanie niemal ze wszystkim co nie leży na lub przy samych torach. A przecież Dworzec Zachodni jest dla wielu turystów stacją na której powinni wysiąść, bo Dworzec Główny nic im nie proponuje poza gierkowskim hotelem w okolicy i większą możliwością przesiadki do pociągu jadącego na Mazury, za to jest (Zachodni) w okolicy Starego Miasta.



Trzeba wiedzieć, że peron Dworca Zachodniego jest niecałe 200 metrów od przyzamkowej Casablanki (odległość równa tej pomiędzy New Yorkerem a H&M w Alfie!), a zatem i Starego Miasta. Naturalnym przedłużeniem ulicy Kromera przy kościele garnizonowym jest po drugiej stronie torów jakże zaniedbana ulica Bohaterów Monte Cassino (taka nazwa w magazynowej części Olsztyna!). Połączenie jej nawet tylko pieszym tunelem sprawiłoby że inwestorzy chętniej przerobiliby obskurne magazyny w zrewitalizowane lofty.
Nieznaczne wydłużenie peronu mogłoby otwierać szansę na przesiadkę z pociągu do kajaka przy przepięknych mostach na Łynie (mam oczywiście na myśli tylko dwa pierwsze od strony Starego Miasta) co byłoby ewenementem w skali conajmniej krajowej.
Oddzielny temat to jeszcze skomunikowanie tego dworca z różnymi częściami Olsztyna. Kto nie rozumie problemu, niech przyjdzie w niedzielę wieczorem (w roku akademickim) na ulicę Grunwaldzką: tam są całe wycieczki studentów którzy z ciężkimi torbami zasuwają z dworca na przystanek przy ulicy Śliwy. Dlaczego? A gdzie jest najbliższy przystanek? Jakie jest do niego dojście???
Oczywistym jest, że gdyby Dworzec Zachodni częściej był wykorzystywany jako stacja docelowa dla odwiedzających Olsztyn (lub go opuszczających), a może nawet stał się jednym z przystanków kolejki miejskiej (jeździł nią już wice prezydent Szwedowicz, o pomyśle wspomniał też nowo wybrany dyrektor ZKM), to i zapotrzebowanie na infrastrukturę na nim byłoby większe. Wtedy mogłoby się okazać że także zapotrzebowanie na budynek jest zupełnie inne a przebudowa związana by była nie tylko z odświeżeniem brzydoty ale i zmianą jego kubatury co wynikałoby z większych potrzeb większego potoku ludzi w tym miejscu.

Dworzec Zachodni to nie jedyny przykład. Jest ich ogrom, ale w tym miejscu warto wspomnieć o... Wersalu. Rada Miasta po tym jak latem ub. roku dowiedziała się (!) że jeden z deweloperów chce zabudować brzegi Jeziora Krzywego przysiadła do zmiany planów zagospodarowania terenu na którym prywatna firma już pracowała nad utwardzeniem gruntu. Ostatecznie po takich działaniach przeciwko prywatnemu inwestorowi ten wybudował 7-piętrowiec z małymi oknami a'la Ursynów nazywając go przy tym Wersalem XXI. Sama nazwa jakby nie patrzeć przypomina trochę ursynowskie Alternatywy 4, gdzie wszystko było pełne absurdu. Megabryła powstanie nad rzeką łączącą dwa największe jeziora na terenie Olsztyna: Krzywe i Kortowskie. Połączenie tych jezior staje się coraz mniej prawdopodobne właśnie poprzez totalny brak koordynacji inwestycji, planów, uzgodnień, pozwoleń. A że połączenie choćby kajakowe jest potrzebne potwierdzali w konsultacjach choćby sami projektanci, którzy wygrali konkurs na zagospodarowanie brzegów Jeziora Krzywego, mówiąc iż "połączenie dwóch jezior zwiększyłoby wartość turystyczną obszaru kilku- lub kilkunasto- krotnie". Takich inwestycji w Olsztynie nie ma. Liczy się jedynie modernizowanie tego co jest, przy czym modernizowanie musi zawierać w sobie dużą dawkę betonu i asfaltu, lub powiększanie Olsztyna. Park Naukowo-Technologiczny? Buduje się w szczerym polu i nawet na prezentacji w Ratuszu nacisk stawia się na drogi dojazdowe, które - co podkreślają - już są wybudowane (od tego się zaczyna). W tym samym momencie marnują się budynki wielu koszar: przy Artyleryjskiej, Dragonów, czy choćby te w okolicy Kortowa i uniwersytetu.

Jeśli miasto nie będzie miało urbanisty z prawdziwego zdarzenia to ciągle będziemy mieli do czynienia z budową poszczególnych budynków bez ładu i składu, stały refresh brzydoty i kreślenie nowych dróg na polach buraków w gminie Stawiguda przedstawiane jako "rozwój".
PS. Po napisaniu tego artykułu zajrzałem na Gazeta.pl, a tu... dokładnie potwierdza się to co wyżej. Pani architekt "załatwiła", "dogadała" i to jest sukces, że dworzec nie będzie koszmarek architektury. Dla pani architekt to jest "ładne" i koniec. Zero wizji urbanistycznej. Urbanisty w tym mieście nie mamy.

poniedziałek, 19 marca 2012

Olsztyn "wydaje", ale za mało "korzysta"

Olsztyn jest na dość wysokiej pozycji jeśli chodzi o wydawanie unijnych pieniędzy. Wydaje się dużo: na tramwaje, nowe drogi, filharmonię, planetarium, place. Prezydent chwali się zestawieniami w których pokazuje ile wydano. Problem polega na tym, że rankingi mogą wskazywać jedynie ile się "wydaje" a nie ile jest "wykorzystanych".

Nie ma różnicy? Jest. Pierwsze słowo zawiera w sobie czasownik "dawać" i faktycznie wydawanie unijnych środków dużo daje firmom które roboty wykonują. Z samym "wykorzystywaniem" jest nieco inaczej, bo jak zmierzyć "korzyści"? OK. Bezsprzecznie można mówić o korzyściach firm, które korzystają z kontraktów, ale najważniejsze powinny być przecież korzyści społeczne! Te są słabo mierzalne więc najczęściej się nimi nikt nie zajmuje, a szkoda.

"Budujemy za unijne pieniądze" - ile to już razy słyszeliśmy. Po pierwsze "unijne" to już po części "nasze" tak mniej więcej od 1. maja 2004 r., a po drugie: unia dofinansowuje a nie finansuje, zatem trzeba mieć swój wkład własny. W domyśle przyjmuje się, że skoro to tylko część, to warto. Z punktu widzenia księgowego jak najbardziej tak. Ale, skoro np. zmodernizowany plac wybudowany parking Solidarności i tak nie jest w wersji docelowej, bo jak sami ratuszowi przyznają: "w przyszłości powinien tu powstać parking wielokondygnacyjny" tzn. że za 2,6 mln złotych zbudowano parking na kilka(naście) lat. Jeśli będzie to 10 lat na przykład to okaże się że jedno miejsce parkingowe przy koszcie blisko 20 tys. zł kosztuje ok 320 zł miesięcznie, z czego 100 złotych z kasy miejskiej (reszta z unii). I to bez uwzględniania wartości pieniądza w czasie! Strata społeczna jest jednak największa z tego tytułu że dotacje można było wydać gdzieś indziej, gdzie powstałby np. parking docelowy.

Co do pozostałych placów to można tylko liczyć na korzyści społeczne polegające na tym, że będą mieli fajne miejsce, w którym będzie się działo coś co dotychczas nie mogło mieć miejsca. Świecące pały pod ratuszem nie przypadły do gustu mieszkańcom. Plac Jana Pawła II pozostaje miejscem betonowym przy jednokierunkowej trzypasmówce - tu nie ma szans na odpoczynek, trudno spodziewać się tu udanych imprez skoro po plecach ludziom będą jeździły samochody.

Trudno oczekiwać żeby zagospodarowanie brzegów Jeziora Krzywego miało przynieść wysoki mnożnik inwestycyjny w postaci finansowej, ale można powątpiewać także w wymierne korzyści społeczne skoro nawet do starych i brudnych obiektów dostęp jest mocno ograniczony. A co dopiero mówić o wizji opierająca się na otwartości nie tylko dla ludzi, ale i otwartości na inne jeziora, który dawałby ogromne efekty synergii?

Kolejna inwestycja też jest za niemałe pieniądze: to budowa ulicy Artyleryjskiej. Droga krajowa choć z opóźnieniami to jednak powstaje. W środek miasta zostaną wpuszczone ruskie tiry i tym samym wiecznie planowana obwodnica nie będzie dawać już takich korzyści jak wcześniej, zatem i motywacja Warszawy do jej sfinansowania będzie mniejsza. Kasę na obwodnicę dostanie jakieś miasto powiatowe w którym mieszkańcy będą protestować, przywiązywać się do znaków, blokować tranzyt. U nas jest odwrotnie: my tranzyt do miasta sami zapraszamy (robią to za nas demokratycznie wybrane władze), tłumacząc to tym, że unia innych niż krajowe nie sfinansuje.
Zatem droga tranzytowa powstaje. Ta droga jest już tak ważna i jest już takim priorytetem, że znaczenia nie ma tu pieszy. Przy projektowaniu ciągów dla nich totalnie zapomniano o tym, że one mają im służyć do chodzenia a nie oglądania z poziomu trawy. Chodniki są tak zaprojektowane by pieszy miał jak najdalej (zacznie jeździć samochodem). Tunel przy Dworcu Zachodnim nie daje możliwości wyjścia w kierunku Jeziora Długiego i np. przystanku przy Bałtyckiej. Korzyści nie osiągnięto także przy okazji przebudowy w okolicach 1-go Maja/Wojska Polskiego. Powielono jazdę na około i wymianę wiaduktu, czyli wariant bez zmian, tylko odnowienie. Rozwiązanie nie przybliża do Śródmieścia potencjału Koszar Dragonów - samo "administracyjne" włożenie go do terenu konsultowanego Śródmieścia nic nie daje, skoro i tak wcześniej odcięto je drogą krajową.



Właśnie ta polityka wiecznego poprawiania, w obliczu sporych możliwości na konkretne zmiany Olsztyna jest największym zaprzepaszczeniem obecnej władzy. Tu nie ma wizji, tu są jedynie punktowe działania. Jest dziura? To ją załatamy. Nie ważne że przy okazji przebudowy drogi można nie tylko załatać dziurę, ale także zintegrować różne dzielnice z centrum, zlikwidować bariery, stworzyć ciągi piesze tam gdzie są potrzebne.
Nie budujemy ścieżek rowerowych? Jak to nie?! Budujemy: przy samej Bałtyckiej co będzie szerokim wlotem do miasta, przy tranzytowej Artyleryjskiej, pod górę Obiegowej. Nie ważne że ich używanie będzie związane z jazdą w smrodzie, hałasie a do tego pod górę i bez cienia drzew które się wycina. Ważne że jest ścieżka. Niewiele lepsza bo głównie składająca się z dużych nachyleń powstanie na Nowowiejskiego podczas gdy totalnie płaski i "zielony" odcinek wzdłuż Łyny, który połączyłby noclegownie z centrum pozostaje niezagospodarowany. Tylko od czasu do czasu wedrze się tam jakiś hamulcowy co nie chce korzystać z tego co mu daje asfaltowo-betonowy rozwój.

Ścieżkę będziemy mieć i pokażemy ją w zestawieniu dla unii, a jak będzie mniej uczęszczana to może zaraz ktoś nie wytknie że po jednej zimie jest dziurawa.

piątek, 16 marca 2012

Gazele Biznesu 2011

Gazele Biznesu to nazwa dość popularnego i dobrze rozpoznawalnego konkursu dla małych i średnich przedsiębiorstw. Zapisy regulaminowe wyróżniają ten konkurs spośród wielu innych m.in. tym że jest tu dość czysty układ: firmy nie są naciągane na członkostwo i opłatę z której przedsięwzięcie jest finansowane, a przy okazji prowadzący konkurs dość jasne reguły stawiają także przedstawicielom władz regionalnych na terenie których poszczególne gale się odbywają.
Współpraca lokalnych polityków z organizatorem polega na objęciu imprezy honorowym patronatem (bez opłat). Co więcej przedstawiciele marszałka i wojewody, bo tacy zdecydowali się na Warmii i Mazurach patronat objąć, mieliby możliwość wzięcia udziału w godzinnym panelu dyskusyjnym, razem z zaproszonymi gośćmi i przedsiębiorcami. Warto dodać, że na warmińsko-mazurskiej gali, która odbyła się w olsztyńskiej filharmonii obecnych było 100 przedsiębiorców, których firmy najlepiej radziły sobie w ostatnich trzech latach. Trzech, a więc nie są firmy które trafiają tu z przypadku, jak może się zdarzyć w przypadku konkursów w którym liczy się jeden rok i możliwy jest jednosezonowy "wystrzał w górę". Trzy lata w biznesie to wieki. Najczęściej nie możliwym jest utrzymaniu dzięki jednorazowej akcji i z grubsza rzecz biorąc prostej taktyce. Tu już zaczyna się liczyć strategia. Taką miały firmy m.in Riviera Furniture z Barczewa (432% wzrostu), MPMT z Nidzicy czy Szopex (znany z marki Olimp), Rombud i Ozamet. Na liście też znalazły się firmy które mocno stawiają na regionalizm jak np. Browar Kormoran (19. miejsce) i które swoimi produktami przyczyniają się także do utrwalania marki "Warmii i Mazur". W rankingu odnaleźć możemy, choć na dalszych miejscach nawet spółki komunalne: MPEC, PWiK z Olsztyna.

Galę przyćmił jednak fakt, że ani Wojewoda, ani Marszałek Województwa na gali się nie pojawili. Wydelegowany Jarosław Słoma może nie błysnąłby wiedzą z zakresu inwestowania na Warmii i Mazurach, ale z pewnością mógłby zapewnić o dobrym klimacie do prowadzenia biznesu, tak jak to ma miejsce na pozostałych galach, gdy władze regionalne często opowiadają o tym samym (potwierdzają to również dokumenty strategii województwa i nie chodzi już tylko o warmińsko-mazurskie, choć pod względem ogólności jest w czołowej piątce). Oliwy do ognia dolano nie tylko tym, że nie pojawił się nikt z zastępców czy podległych pracowników. Niemobilne okazały się nawet banery marszałka, które na galę nie dotarły! Prawdopodobnie to wszystko przez tramwaje których nie ma, a połączyłyby Urząd Marszałkowski z Filharmonią w minutę. A może nie dało się uruchomić samochodu do dyspozycji marszałka za ponad 100 tys. opłaconych z państwowej kasy?

Serwis Invest in Warmia and Mazury podległy marszałkowi napisał o gazelach... 26. stycznia, po czym nastąpiła cisza w temacie. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie by promocją gospodarki się zajmować... Serwis ogłasza:

Konkurs na najlepsze projekty promocyjne
W ramach festiwalu odbędzie się pierwsza edycja konkursu na najlepsze projekty promocyjne jednostek samorządu terytorialnego województwa warmińsko-mazurskiego: „PRO Warmia Mazury” 2012. Główną ideą przedsięwzięcia jest podnoszenie standardów działań marketingowych oraz upowszechnianie najlepszych przykładów i dobrych praktyk komunikacji marketingowej, prowadzonej przez samorządy regionu.
To wszystko w informacji o tytule: "Festiwal Promocji Warmii i Mazur pod znakiem promocji gospodarczej".
Przedsiębiorcy w prywatnych rozmowach podkreślają ogólne zażenowanie sytuacją. Ktoś z zewnątrz przyjeżdża (Puls Biznesu), włożył sporo wysiłku żeby przygotować wyliczenia, oprawę, a gospodarz regionu nie raczył się nawet pojawić - skarżą się. Jak my wyglądamy w oczach innych?

Przy okazji wkurzać może syndrom Psa Ogrodnika, bo przecież gdyby na gali wystąpił chociażby prezydent Olsztyna bądź Elbląga to już pokazywałoby to, że ktoś w tym regionie jest zainteresowany rozwojem MŚP, tworzeniem dobrych warunku do ich rozwoju, wreszcie przyciąganiem inwestorów. Sama obecność prezydenta w wiadomy sposób sprawiałaby że nawet Gazeta Olsztyńska by na galę dotarła, ale o niej dalej.
Ten przypadek (biorę patronat i reszta mnie nie obchodzi, nawet nie przyjdę) niestety po raz kolejny pokazuje stosunek lokalnych / regionalnych polityków do biznesu. Pisaliśmy już o tym gdy to Warmińsko-Mazurski Klub Biznesu organizował debatę dot. rozwoju regionu. Biznes się dziwi, że władze nie chcą rozmawiać... w końcu w filharmonii spotkało się 100 przedsiębiorców z regionu! Czy trzeba zrobić spotkanie z inicjatywy samorządu, sfinansować je z funduszu unijnego wspierającego kooperację między przedsiębiorstwami i zaprosić na to do swojej siedziby media? - pytają.

Jeśli już przy mediach jesteśmy: największa regionalna gazeta, czyli "Olsztyńska" woli zająć 3 strony konkursem na "Dziewczynę na okładkę" (może lepiej "na rozkładówkę"???), "Miss lata", "Miss GO", "Nastolatkę miesiąca" niż napisać o tym kto zdobył regionalną Gazelę Biznesu, o problemach przedsiębiorstw, dobrych wzorcach do naśladowania, doświadczeniach tych co wygrali.

poniedziałek, 12 marca 2012

Uniwersytet na peryferiach

W temacie wyborów rektora UWM, warto spojrzeć na dorobek tej uczelni w ostatnich latach. W momencie gdy uniwersytet powstawał wydawało się, że to będzie początek lepszej przyszłości miasta i uniwersytetu, napędzających się wzajemnie. Tymczasem po ponad 10 latach widać, że UWM to odrębny byt, którego rola miastotwórcza jest duża ale wykorzystana tylko częściowo. Może to kwestia oddalenia i hermetyczności kampusu. Z UWM nie wychodzą żadne pomysły na rozwój miasta, żadne przełomowe idee. Środowisko intelektualne UWM żyje na marginesie miasta i zajęte swoimi sprawami niewiele do niego wnosi. Także rola kulturotwórcza jest wątpliwa, patrząc na imprezy typu Kortowiada. Uniwersytet nie promieniuje na miasto ideami, pomysłami, stąd też to zacofanie umysłowe w ratuszu jakim zostaliśmy pokarani. Bo jak inaczej skomentować postępującą degradację przestrzeni miejskiej gdy na uniwersytecie funkcjonuje rzadkie w kraju nagromadzenie kierunków związanych z kształtowaniem przestrzeni i gospodarką przestrzenną?

Podsumowaniem tej historii jest nieciekawy obraz kampanii wyborczej na UWM. Kandydaci nowi-starzy, czyli nic nowego. Wykształciły się dwa obozy zasklepione wokół swoich "liderów", ale większość pewnie i tak nie popiera żadnego z nich tylko bezwolnie ulega jednej bądź drugiej grupie. Zamiast programów, media donoszą o gierkach i brudnych chwytach.



Kiczowata architektura "imperialna" to także znak rozpoznawczy UWM


UWM to miała być lokomotywa napędowa Olsztyna, a tymczasem: 
1. Poziom kształcenia na niektórych kierunkach rozczarowuje jak na uniwersytet. O ile na początku wydawało się, że UWM wybuduje pewną markę o znaczeniu ponadregionalnym, to poza kilkoma kierunkami nie ma o tym mowy. Uczelnia przekształciła się w szkołę masową przemielającą prowincjonalną młodzieź, a duża część absolwentów mimo "uniwersyteckiego" wykształcenia nie wybiega marzeniami poza karierę przedstawiciela handlowego.
2. Niedoinwestowana kadra (tak pensje na UWM leżą na dole widełek ministerialnych) nie jest w stanie nadać tej uczelni poziomu, którym byśmy mogli się pochwalić w kraju. Działa zasada "jaka płaca taka praca". Pensje są niskie bo władze lubią budować. 
3. W temacie budowania właśnie - buduje się kolejne hektary budynków a tymczasem niektóre wydziały dramatycznie kurczą nabory na kolejne roczniki. Swego czasu w wiadomościach uniwersyteckich opublikowano wywiad z rektorem pod tytułem "Niż na wykładach, wyż na budowie".
Rektor mówił, że wprawdzie studentów jest coraz mniej ale buduje się coraz więcej. Ewidentny paradoks tej sytuacji jest widoczny chyba dla każdego.
4. UWM psuje lokalny rynek pracy dla ludzi młodych - działa jak wielki wir, zasysa młodzież z całego regionu i  wypuszcza ją na olsztyński rynek pracy. Tak  to w niezbyt dużym mieście wojewódzkim jest na codzień conajmniej kilka tysięcy studentów i absolwentów, chcących wykonywać często jakąkolwiek pracę za minimalną ustawową pensję. A często i poniżej tej stawki (tzw. umowy śmieciowe, staże etc. umożliwiają obejście pensji minimalnej). I teraz spójrzmy na młodego mieszkańca Olsztyna, który chce sobie normalnie skończyć szkołę lub studia i pracować w swoim mieście - nie ma pracy albo praca za 1000 zł, bo rynek pracy zalany młodzieżą z /po UWM.


Jak zwykle w naszym kraju starsze pokolenia zyskują (Dajtki i Brzeziny upychające po piwnicach studentów) a młodzi tracą i muszą ewakuować się do Anglii...



fot: Wikipedia
Na zdjęciu fragment silosów rakietowych z uwmowskiego kosmodromu.

Wszysko za parę lat naprostuje niż demograficzny, będzie tylko płacz po utraconych szansach a my jak Grecy zostaniemy z wielkimi, drogimi w utrzymaniu obiektami. Nikt przecież tego nie kupi za tyle ile wydano na budowę, to budynki duże, o ściśle zdefiniowanej funkcjonalności. To, że rektorowi "przyrasta" wartość majątku UWM to kwestia tylko księgowa. Jak za 10 lat UWM będzie pracował na połowę dzisiejszej mocy to budynki będą na sprzedaż nie po wartości księgowej ale rynkowej. 

Na koniec anegdota. Całkiem niedawno GO opublikowała artykuł o hiszpańskim piłkarzu, który przyjechał na studia na UWM i dla zabicia nudy zaczął grać w Stomilu. Trener Stomilu nie mógł się piłkarza nachwalić, dodał jednak, że jedynym mankamentem jest komunikacja, bo Hiszpan nie mówi ani po polsku ani po angielsku więc nie ma jak się porozumiewać na boisku: "Bariera językowa to nasz największy problem" skomentował Zbigniew Kaczmarek. Czyli Hiszpan ma w nogach, ale nie ma w języku i okazało się, że dla piłkarza to problem. Piłkarz musi wbrew pozorom być mocny i w nogach i w głowie i w językach. A na UWM tego mankamentu nie dostrzegli i piłkarz studiuje prawo... (Jeśli studiuje po hiszpańsku to obiecuję przeprosiny:)

Taki jest nasz UWM, z każdego, nawet najbardziej opornego studenta zrobią prawnika.  Pozostaje mieć tylko nadzieję, że tak samo nie jest z arabskimi studentami medycyny i wykładowcom udało się nawiązać z nimi przynajmniej minimalną nić komunikacji. Bo jeśli nie to szejk się może zapytać za co właściwie  zapłacił :)



czwartek, 8 marca 2012

Drogowcu daj żyć Olsztynowi!

Miało być pozytywnie, bo docierają do nas głosy, że za bardzo dopiekamy... Ale od pisania laurek są inne media Jeśli ktoś nas czyta to dlatego, że ceni sobie niestadne podejście do spraw Olsztyna. Chcemy pokazywać co można zrobić inaczej, co nie ma sensu, gdzie brak logiki, gdzie są zaniedbania czy zaniechania. Więc ciężko przejść obok kolejnych prezentów od naszego ukochanego miasta. 

Tym razem, niespodzianka, kim się zajmiemy? Nie nie kobietami z okazji ich święta. Drogowcami, którzy opanowali miasto. Czyli zupełnie nowy temat bo nigdy o nich nie pisaliśmy :)
Jacy są polscy drogowcy widać po polskich drogach. Pytanie czemu w Olsztynie rządzą miastem? Czemu panowie, którzy zarabiają na chleb budowaniem dróg mają taki wpływ na kształt miasta? Oczywiste jest , że będą budować przejścia podziemne, autostrady do centrum, asfaltować, stawiać sygnalizację świetlne, wycinać drzewa. To jest kreowanie potrzeby ich istnienia. A ja zadam pytanie - gdzie strategiczne planowanie rozwoju przestrzennego miasta? 
Jaki tam buspas na Krasickiego? ; fot www.wm.pl 
Żeby jeszcze ci drogowcy mieli coś przemyślane, albo brali odpowiedzialność za swoje czyny, tymczasem oto czego dowiedział się portal wm.pl (źródło) po tym jak kierowcy MPK doszli do wniosku, że buspasy przydałyby się bardziej na Krasickiego lub Wyszyńskiego niż Warszawskiej i Śliwy (o czym zresztą trąbi cały Olsztyn - drogowcy budują nie tam gdzie jest potrzeba, ale tam gdzie jest najłatwiej wylać asfalt):
"Próbowaliśmy dowiedzieć, dlaczego buspasy pojawiły się na al. Warszawskiej. 
Nie jest naszym zadaniem dokonywać oceny słuszności wyboru miejsc, w których powstaną buspasy — mówi Paweł Pliszka, rzecznik Miejskiego Zarządu Dróg i Mostów. — Studium wykonalności projektu opracowała i przygotowała profesjonalna firma i nie ma powodów, by sądzić, że zaproponowane przez nią rozwiązania były błędne. (...)."

Większego przejawu braku profesjonalizmu zawodowego ciężko się doszukać. Panom z MZDiM oznajmiam, że na ślepym poleganiu na tzw. "konsultingu" to przejechało się już wiele krajów, miast czy firm. Konsultanta zewnętrznego zawsze trzeba kontrolować, weryfikować jego założenia i wnioski. To nie może być tak, że firma zewnętrzna przyszła, poszła a ktoś ślepo realizuje jej zalecenia. To skandal. Jeśli tak to po co nam MZDiM? Zastąpmy wszystko firmami zewnętrznymi, pewnie nie będzie lepiej ale na pewno taniej! 
I w taki to oto sposób p. Jan Friedberg "profesjonalny konsultant" z Krakowa, zadecydował gdzie w Olsztynie mają być buspasy. Bardzo słusznie!

Kolejny przejaw zdziczenia przestrzennego to informacja z Gazety Wyborczej o rozpoczęciu rozbiórki kamienicy na rogu Pieniężnego i Staszica, otóż jak podaje gazeta właściciel nieruchomości(źródło):
"Doszedł do porozumienia z władzami Olsztyna i w ubiegłym roku rada miasta zgodziła się, by w zamian za działkę, na której stoi historyczna kamienica, oddać sąsiedni zaniedbany skwer przy ul. Staszica przeznaczony na działalność usługowo-turystyczną. Radnych przekonały plany drogowców, którzy chcieli przejąć grunt przy ul. Pieniężnego 2, by w przyszłości poszerzyć tę ulicę lub przynajmniej skrzyżowanie przy zjeździe na starówkę. - Warunkiem dokonania zamiany jest wyburzenie znajdującej się tam kamienicy - dodaje Sławomir Machnik, dyrektor ratuszowego wydziału geodezji."
Tak jak w starym dowcipie, robiąc interesy z MZDiM zapytaj tylko "Ile można stracić". Bilans takich transakcji dla miasta jest porywający. Równamy z ziemią starą kamienicę, skwer przeznaczony na działalność usługowo-turystyczną przekształcamy w skrzyżowanie (a po co nam turyści) i wszyscy zadowoleni? Tylko , że Stare Miasto już dusi się od samochodów, nawet jeśli nie ogranicza się tam ruchu to chyba budowanie autostrady pod samą katedrę jest totalną głupotą. Gdzie się podzieją te samochody, które wjadą w Staszica poszerzonym skrzyżowaniem? Może poszerzmy Staszica do 4 pasów, będzie można gnać bezpośrednio na Rynek!

Przed wojną był to kawałek normalnego miasta - docelowo ma to być chyba wielkie skrzyżowanie autostradowe ze ślimakami, tak aby można było bezkolizyjnie dojechać na Stare Miasto.

A na koniec mistrz asfaltu i literatury, też drogowiec, były dyrektor MZDiM, który przez 15 lat  asfaltował i obstawiał światłami Olsztyn, zabuduje nam plaże miejską. Co gorsza dostał na to aż 71 milionów złotych. (źródło):
"Na plaży mają powstać m.in. cztery boiska do piłki siatkowej, całoroczna hala z boiskiem do plażówki oraz boiska do squasha."


Plaża miejska. Niezbędność hali pod lasem rzuca się w oczy. fot: www.ro.com.pl

Czy tylko mi się wydaje, że plaża olsztyńska nieduża jest i przede wszystkim wąska? Jeśli wsadzimy tam jakieś hale między wodę a las to zniszczymy cały urok tej plaży. A poza tym jakie boiska do siatkówki? Przecież tam są boiska, latem gra się toczy non stop. To teraz będą boiska wybetonowane? Albo z polbruku? A boiska do squasha? Po co psuć przestrzeń nad wodą skoro w squasha można grać chociażby na tyłach Alfy, na Jarotach , albo gdziekolwiek, do tego plaża nie jest potrzebna. 


Ja wiem, że jak są drogowcy to musi być drogo, skądś ta nazwa się wzięła. Ale czy trzeba od razu rozwalać po kawałku to wszystko co stanowi o uroku tego miasta?


niedziela, 4 marca 2012

Pułapki olsztyńskiego internetu

Ciekawe wnioski nasuwają się po obserwacji olsztyńskich działań w obszarze promocji w internecie. To nasze ważne źródło informacji o mieście, więc często przedzieramy się przez różne lokalne serwisy. Dotyczy to różnych obszarów, biznesu, mediów czy też polityki.

Celowo zdjęcia zamieszczamy dziś trochę większe bo wnoszą tu sporą wartość jako materiał poglądowy.

Zaczniemy od przypomnienia pamiętnego strzału w stopę oddanego przez WPB, aczkolwiek tak naprawdę zawinił pewnie (Cirut Design:) Zapewne to nie była literówka, po prostu nazwę Dąbrowszczaków wymawia się potocznie bez W, jeśli ktoś nie wie kto to był gen. Dąbrowski (albo nie wie, że istniał) i Dąbrowszczacy to pisał jak słyszał. Smaczku dodaje fakt, że na Dąbrowszczaków mieści się siedziba spółki. - nie umieć napisać swojego adresu to duża sztuka. Ponieważ nie lubię pana prezesa WPB za bunkier jaki chce wcisnąć na tej pięknej ulicy to będę o tym zdarzeniu przypominał.


Kolejna niesympatyczna historia przytafiła się kilka dni temu na olsztyńskim rynku medialnym wraz z wprowadzeniem ciekawej skądinąd nowej usługi. Ale naszym skromnym zdaniem kolejność powinna być taka: 1. czystość osobista 2. nowe technologie. A tu model-prezenter ewidentnie niedobrany  i zniechęca do korzystania z oferty. Przypominamy, czarne paznokcie, nieogolone pachy i żółte zęby odeszły ze świata reklamy w latach 80-tych. 



Betonowi ludzie betonowe miasto czyli miejski serwis Nowy Olsztyn , mający ukazać jak to będzie pięknie i nowocześnie.
Czy to was nie przygnębia? Wizualizacja Placu Konsulatu, w betonie ze smutnymi, przygarbionymi, zabetonowanymi mieszkańcami. To wy a raczej my. Olsztyniacy w wizji naszych władz, bezwolni, siedzą na beton placu. Mnie taka wizja nie cieszy, to jest wizja jak z Roku 1984 Orwella.
Wizualizacja za to znakomicie wpisuję w politykę obecnych władz miasta. Wszystkim rządzą drogowcy i budowlańcy. Brakuje chyba trochę osób, mogących spojrzeć na rozwój przestrzenny bardziej kompleksowo. I jeszcze ta pani. Rafa-laska:)
Chodzi o panią dyrektor Biura Planowania Przestrzennego i jednocześnie architekta miasta Magdalenę Rafalską, która wcześniej prowadziła pracownię projektową. Może więc jej nowi pracownicy w ratuszu zrobili taki niewinny żarcik ?

fot: www.nowy.olsztyn.eu


Betonowe miasto , betonowi ludzie, betonowy uniwersytet - profil UWM na facebooku.
Kortowo słynie w Polsce przede wszystkim z niespotykanej w innych kampusach lokalizacji. Jezioro, las, park to atut tego miejsca. A tu proszę - fachowcy od promocji UWM uznali, że zrobią wrażenie w Polsce ujęciem swojego kosmodromu kosmicznego - bo jak inaczej nazwać te obiekty? Świat buduje uczelnie z centralną przestrzenią dla ludzi. Znamy wszyscy widoki amerykańskich uczelni, gdzie na trawnikach odpoczywają studenci. UWM w centrum uwagi umieścił parking dla samochodów! Brawo! I jeszcze jak się tym chwali. Otóż te 2 hektary polbruku to nie jest coś co powala na kolana, podobnie jak widoczne w tle zabudowania przypominające centrum logistyczne z dzielnicy przemysłowej (i to od tyłu).



Dla porównania Śląskie Centrum Logistyczne w Gliwicach.
www.muratorplus.pl



Internet polityczny czyli blog Marcina Kulaska z SLD.
fot. marcin.kulasek.eu
To dla nas największa kicha ze wszystkich zaprezentowanych. Trafiliśmy tam poprzez link na blogu radnego Kacprzyckiego, który swojego bloga aktualizuje regularnie. Radny chce być lojalny wobec kolegów z sojuszu i rekomenduje TO czyli zwykłą lipę wyborczą. Marcin Kulasek jest Sekretarzem Warmińsko-Mazurskiej Rady Wojewódzkiej SLD.
Swojego bloga prowadzić zaczął 09 października, 2010 , wpisem "Inauguracja kampanii samorządowej", a zakończył 10 października 2011 wpisem "Podziękowanie dla wyborców SLD na Warmii i Mazurach". Czyli obsłużył wybory samorządowe i parlamentarne a teraz mówi nam: kampanie wyborcze się skończyły, mam was... do następnych wyborów. Wiadomo były wybory, był apetycik na stanowiska, chciał się komunikować z ludźmi i pokazać jaki jest aktywny. Wszystko minęło, teraz jakieś 3 lata spokoju zagwarantowane, a potem znowu będzie blogował, fejsował i twittował do upadłego, jak na nowoczesnego polityka SLD przystało :)
Karierowicz nie polityk i tyle.

Po co to wszystko pokazujemy? Część wpadek, ma charakter czysto subiektywny, związany z naszym poczuciem estetyki. Część z nich to ewidentne zaniedbania czy błędy. Chcemy po prostu przypomnieć, że warto zwracać uwagę na takie rzeczy, bo w internecie błędy bolą bardziej i budują wizerunek naszego i tak niezbyt poważanego w kraju regionu.