wtorek, 13 sierpnia 2013

Tramwaje - jest dobrze ale nie beznadziejnie?

Kupowanie świecidełek aby zamknąć usta ludziom i tchnąć w naród ducha sukcesu to specjalność naszych władców. Spójrzmy tylko na Dreamlinery i Pendolino. Jedno na tle ledwo zipiącego LOT drugie na tle nie umiejącego zadbać o czyste kible PKP wygląda jak Porsche na polnej drodze. Podobnie z Olsztynem. Nie mam wątpliwości, że o projekcie tramwajowym nie zdecydowano ze względów pragmatycznych (ekonomicznie wg. mnie sprawa się nie broni) ale po to aby ludowi dać COŚ. Coś co mają w Toruniu, czy Elblągu a co my mieliśmy. Czytelnie poprawi to nasze ego na tle chociażby Białegostoku, który nie miał i nie będzie miał :) 
Grzymowicz swego czasu twierdził nawet, że dzięki tramwajom nabierzemy metropolitalnego charakteru .

A było tak pięknie. Te zachwycone twarze? Nawet Bubu Podziewski przyklasnął. Ale łysy back seat driver z lewej już coś przeczuwa, tak się jakoś przyczaił...
Fot. gazeta.olsztyn.pl

Skoro jednak decyzja o realizacji projektu zapadła, to należało zbudować sprawnie i szybko. Nie wyszło i Piotr G. oraz jego internetowi klakierzy rzucili się do mediów z komunikatem: "Pogromca złych Hiszpanów, wygonił ich z budowy".
 
Absurd tej sytuacji jest oczywisty. W tym projekcie celem nie było wywalanie Hiszpanów tylko zbudowanie! Prezydent miasta to menadżer wynajęty przez mieszkańców po to aby sprawnie zarządzał i osiągał efekty! Wyszukiwanie zewnętrznych powodów porażki i prezentowanie ich jako usprawiedliwienie to specjalność urzędników. Każdy kto nie jest urzędnikiem a pracuje w sektorze prywatnym zna to z autopsji, przychodzimy do swojego przełożonego i tłumaczymy nie dlaczego nam nie wyszło, ale co zrobiliśmy aby było dobrze. Osoby na stanowiskach kierowniczych mają jeszcze gorzej. W przypadku niepowodzenia podyktowanego nawet niezależnymi od nich okolicznościami słyszą zazwyczaj od swoich szefów: "Ja to wszystko rozumiem, ale nie zawracaj mi głowy bo po to Cię mam, abyś problemy rozwiązywał a nie tłumaczył nimi swoje porażki. Nie interesuje mnie to i tamto, masz osiągnąć cel, za to Ci płacimy i na tej podstawie Cię oceniamy".

Tymczasem - zatrudniony przez mieszkańców menadżer miasta, Piotr Grzymowicz po dwóch latach od podpisania umowy z FCC Construccion, odsłania swoje zęby z porcelany w rozbrajającym uśmiechu i mówi "nie wyszło, bo wiecie prawo zamówień publicznych jest wadliwe, nic nie mogliśmy zrobić". Oczywiście sam wie, że to lipne tłumaczenie, dlatego konferencje organizuje w piątek (!) o 19.00 tuż przed tygodniem, który charakteryzuje się głównie tym, że prawie każdy jest na urlopie albo chociaż będzie miał wolne podczas tzw. długiego weekendu. Taka tania sztuczka PRowska, z arsenału Piotra Tymochowicza czy innego "speca". Przykryjmy zły news wakacjami albo czymś takim.

No to robimy panowie, tzn. jeden robi reszta patrzy :)
 
 
Fot. tramwaje.olsztyn.eu

A ja na to - Grzymowicz zawiódł! Budował przecież ten swój wizerunek od lat. Drętwy, sztywny, o aparycji gminnego sekretarza partii, mówił nam, może nie jest sexi prezydentem, ale za to jest skuteczny, ma doświadczenie jako budowlaniec, będzie specem od pracy organicznej, uporządkuje chaos inwestycyjny w mieście. Osiągnięcia ma umiarkowane! Wszystko za co się brał kończyło się na bałaganie, przedłużonych terminach i przekroczonych kosztorysach. A w końcu dostał tą wisienkę na torcie, rozpoczął projekt na którym mógł się  wylansować jak nie przymierzając Oskar Belian czy Rudy Guliani (hahaha) i go schrzanił! Nie zaoferował nam jako prezydent nic ponad przeciętność. Radził sobie gdy szło, gdy tylko pojawiły się trudności ponosił porażki. Takich ludzi z zarządzania szybko się eliminuje, przeciętność nie predysponuje do wielkich zadań, aby im podołać trzeba sobie radzić w sytuacjach niestandardowych i pokonywać problemy.

A co do nieszczęsnego prawa zamówień publicznych (PZP) - tak wiem, to modny temat, znakomite alibii dla tych co nie potrafili wybudować autostrad, torów kolejowych, stadionów i linii tramwajowych. Jednak stoję po stronie tych ekspertów, którzy mówią, że to zamawiający ma karty w garści. Nieprawdą jest, że PZP zmusza do wyboru najtańszej oferty, o wyborze decydują kryteria oceny zawarte w SIWZ! Te kryteria ustawia zamawiający!

Podeprę się tu opinią prof. Tomasza Siemiątkowskiego z SGH, eksperta od prawa gospodarczego, który twierdzi (słyszałem na pewnej konferencji), że niepowodzenia w inwestycjach infrastrukturalnych nie są związane z niewłaścywim prawem, ale jego niewłaściwym stosowaniem. Profesor zauważa często nieumiejętne poruszanie się po stronie zamawiającego, czyli po stronie państwa, czy administracji – w określonych regulacjach i w tym widzi problem.

A teraz zrobię reklamę kancelarii z Olsztyna (nic mnie z nią nie łączy, google wskazał) i podam link oraz zacytuję artykuł z jej strony:
http://www.prawnikolsztyn.net/artykul/3732/w-zamowieniach-publicznych-nie-musi-wygrac-oferta-najtansza

"TRZY PYTANIA DO... Moniki Kucharczyk, eksperta z Zespołu Zamówień Publicznych Kancelarii Salans - Czy oferta najkorzystniejsza złożona w przetargu może być droższa od pozostałych?
Zamawiający wybiera ofertę najkorzystniejszą według kryteriów ustalonych w specyfikacji. Podstawowym kryterium oceny ofert jest cena. Nie musi to być kryterium jedyne. Zamawiający ma prawo określić kryteria np. jakość, funkcjonalność, parametry techniczne, termin gwarancji, stawkę za roboczogodzinę. W tej sytuacji ofertą najkorzystniejszą będzie oferta, która przedstawia najkorzystniejszy bilans zarówno ceny, jak i kryteriów dodatkowych. Za najkorzystniejszą ofertę nie musi zostać uznana oferta z najniższą ceną, lecz oferta najkorzystniejsza dla zamawiającego ekonomicznie."

Na koniec jeszcze jedna zła wiadomość, Grzymowicz mówi nam: "Polacy nic się nie stało" i obiecuje, że koszty dodatkowe związane z całym tym niepowodzenie powetuje sobie z gwarancji bankowej jaką przedstawiło FCC Construcccion (10% wartości kontraktu czyli 25 mln zł).

Pamiętacie chiński Covec, który zszedł z budowy autostrady Warszawa-Łódź? Premier Donald i minister Sławomir też mówili, że Chińczycy dostaną za to po kieszeni bo była gwarancja bankowa... I co? Sprawa leży w chińskich sądach, bo oczywiście gwarancji nie można uruchomić ot tak.

Podobnie będzie z gwarancją bankową ze strony FCC. Sprawa skończy się w sądzie. Hiszpanie może są leniwi ale nie są głupi. Na pewno zbierali dowody na to, że miasto źle przygotowało inwestycje, że dokumentacja była nieprawidłowa etc. (a wiem od osób związanych z podwykonawcami budowy, że takie sytuacje miały miejsce). Na koniec okaże się jak zwykle, że prawnicy ratuszowi przygotowali niekorzystną umowę, a Hiszpanie to wykorzystają i wynajęta przez nich czołowa warszawska kancelaria rozniesie papugi Grzymowicza w pył. Będziemy jeszcze musieli im dopłacić za to, że zeszli z budowy.





poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Ekonomista jak rambo

Pewnie niewielu z Was kojarzy ekonomistę, profesora Witolda
Kieżuna? Wyrobił sobie markę kontestatora przemian ekonomicznych w Polsce po roku 1989. Tzn nie samego ich faktu, ale tego, że nie wykorzystano wszystkich szans.
To trochę tak jak z Olsztynem - niby lepiej, ale wciąż nie tak jak by mogło być.
Więcej na ten temat np. TUTAJ i TUTAJ
 



Pan Kieżun ma już swoje lata, dziś wygląda tak. Miałem okazję słuchać go na żywo. Jego poglądy są różnie oceniane, na pewno nie jest w tzw. mainstreamie (jak np. dyżurny salonowiec Witold Orłowski etc.) Te poglądy są na pewno wielu osobom czy środowiskom nie na rękę ale warto conieco poczytać - aby wiedzieć , że istnieją różne, całkiem przemyślane opinie na dorobek L. Balcerowicza i innych "transformatorów"...
Co właściwie w nim takiego interesującego, żeby o nim tu pisać?
Otóż profesor Kieżun został szybko zdemaskowany na pewnym filmie. I to gra jedną z bardziej przemawiających do wyobraźni ról...
 

Od sekundy 0:40
 
 
A teraz wyobraźcie sobie, że Wasi profesorowie z UWM, w młodości też byli tacy :) Od razu robi się ciekawiej!