niedziela, 30 grudnia 2012

Chamstwo kwitnie, kultura w odwrocie

Znowu czas wylać trochę żółci na to otaczające nas dziadostwo. Wokół nie ma nikogo kto by to napiętnował. W tym mieście po prostu odechciewa się żyć.
Coraz częściej dochodzę do wniosku, że Olsztyn to miejsce, gdzie chamstwo i bezczelność kwitną. Można narzekać na Drzewomiła Betonowicza, ale jakie szkody czynią miastu sami mieszkańcy? Kulturalni, szanujący porządek i przestrzeń publiczną obywatele są frajerami, których zalewa masa bezkarnych, przebojowych dzikusów, którzy nadają ton i pokazują, że nieważne zasady cywilizowanego współżycia, ważne łokcie i wiara we własne prawa. Oto kilka przykładów:

1. Parking pod Dukatem.
 W cywilizowanych krajach taki parking to miejsce na krótki postój, dla ludzi z pilnymi sprawami, typu odebranie żony z pełnymi siatkami albo odwiedziny w aptece. W Olsztynie zaś zatoczkę opanowali "reklamiarze" blokujący tak cenne miejsca parkingowe cały dzień. Stolarz z Ostródy decyduje o tym do czego służą miejsca parkingowe w najgorętszym punkcie centrum! Co więcej mało mu jednego miejsca, on jest sprytny jak baba z Radomia i podjeżdża transporterem z przyczepką na billbord!

Gdzie MZDiM? Tak trudno postawić tabliczkę  "postój do 30 min." ? Ale skoro w MZDiM siedzi beton, który pojęcia nie ma o nowoczesnym mieście, to pewnie nawet nie widzi problemu.

 
 2. Schody na Targu Rybnym
Kultowe miejsce dla wszelkiego rodzaju nuworyszy i buraków, którzy lubują się w blokowaniu przejścia parkując prostopadle do schodów i dojeżdżając zderzakiem do krawędzi budynku aby nikt się nie przecisnął. Trzeba takiego obejść naokoło i z nabożną czcią popodziwiać.

Sprawa jest znana od dawna różnego rodzaju Gustkom i Pliszkom z MZDiM, ale odpowiedź zawsze ta sama: "Niestety nic się nie da zrobić"





3. Tandente parkany reklamowe na Starym Miejście
Brzydkie to, wręcz tandetne, blokuje chodnik. Ale oczywiście straż miejska ma to głęboko, bo gdyby chcieli to mogliby solić mandaty za zajmowanie pasa drogowego. Ale po co? W kołchozie takie drobnostki są przecież na porządku dziennym.






4. Parkowanie
Na poniższym obrazku "dorobiony" gbur przyjechał na święta z Holandii. Oczywiście w Holandii nie podskoczy, parkuje jak prymus bo tamtejsza policja nie ma litości. W Polsce - tu mu wszystko wolno, więc wpieprzy się swoją blacharnią do centrum i zastawi chodnik! 



  
 5. Obklejacze
Taki to dla "dobrego interesu" swoimi gównianymi karteczkami zeszpeci i zdewastuje wszystko. Lampy, słupki, skrzynki rozdzielcze, bramy, rynny. Wiszą potem te zgniłe skrawki papieru toaletowego, całe miasto obklejone, lampy i rynny pokryte takimi liszajami zaczynają rdzewieć. Jest pięknie! Ale w kołchozie to już naprawdę drobnostka, o której nawet nikt nie myśli. 







6.  Królowie życia
Skoro pod sklepem są 3 miejsca dla inwalidów to jasne, że jedno albo dwa z nich można zająć!
Krysia poniżej - okaz zdrowia, ładny samochód, przez głowę jej nie przechodzi nawet cień myśli o tym, że ktoś może tego miejsca naprawdę potrzebować! Ona robi swoje zakupy i ma w d...



Komes! Na prawym siedzeniu drabina, brak ID dla inwalidy. Skoro skacze po drabinie to do sklepu na pewno dojdzie o własnych siłach. Czemu więc blokuje miejsce na wagę złota? To nic , że akurat było wolne, ale teraz jak inwalida podjedzie to już tego miejsca nie znajdzie.









W obu samochodach nie było plakietek stwierdzających inwalidztwo kierującego pojazdem.

piątek, 21 grudnia 2012

Kto marzy o betonowej plaży?

Wzbogacenie infrastruktury "okołoturystycznej" w Olsztynie jest potrzebne, ale warto sie zastanowić czy  przedsięwzięcie w formie zaplanowanej przez ratusz jest rozwiązaniem optymalnym? Przy okazji należy wprowadzić do debaty pojęcie kosztu alternatywnego, czyli kosztu utraconych możliwości. Nie zawsze bowiem ruch w dobrym kierunku oznacza wybór optimum. W naszym mieście zbyt często brakuje porównania opcji w miarę dobrej z takimi, które mogłyby być jeszcze korzystniejsze.

1. Za mało plaży w tej plaży.
 Krzywe to jezioro nieduże w dużym mieście, w związku z tym linia brzegowa to dobro szczególnie rzadkie i unikatowe. Po co więc budować kryte hale do squasha i siatkówki nad jeziorem skoro mogą one stać wszędzie? np na Jarotach czy w Śródmieściu?
To tak jakby Sopot wybudował na plaży przed Grand Hotelem halę sportową - czysta głupota. Planowane zagęszczenie budynków tuż nad wodą jest zbyt duże. Urokiem tej plaży było to, że przylegała bezpośrednio do lasu, który częściowo już wycięto.
Wszystkie wizualizacje pochodzą z artykułu Gazety Wyborczej i przygotowane zostały przez Dżus GK Architekci.
 
2. Przemieszanie funkcji plaży, mariny, gastronomii.
Dziwnym pomysłem jest budowanie mariny obok plaży. To niekomfortowe dla obu stron, niezbyt bezpieczne, poza tym wycieki z silników i deszczówka "myjąca" motorówki i jachty będą spływać bezpośrednio na kąpielisko. Do tego budynki z gastronomią i usługami a tuż obok mają pływać dzieci? Takie rzeczy w świecie się uwzględnia. Oczywiście w Olsztynie przeważą tłumaczenia typu: "A ile tam tych motorówek będzie" lub coś równie zacofanego. Ale czy ktoś chciałby się kąpać obok restauracji Przystań, gdzie woda nieprzejrzysta, a goście z imprez rzucają niedopałki, karmią ryby resztkami jedzenia a nawet sikają (potwierdzone opiniami naocznych świadków)?
 

3. Projekt to komercjalizacja plaży i otaczającej ją przestrzeni.
Projekt  przenosi balans z funkcji plaży jako kąpieliska miejskiego "dla ludu" w stronę betonowej infrastruktury dla nielicznych. Dolepienie takiego kompleksu do plaży, która i tak w upalne letnie dni jest zatłoczona ograniczy cywilizowane warunki wypoczynku dla 175 tysięcy a stworzy warunki dla 3 tysięcy. Z drugiej strony w czasie gorszej pogody (a takich dni jest na pewno więcej) będą pewne możliwości aktywnego spędzania czasu - pytanie tylko dla kogo?
 
4. No i właśnie na przebijająca powoli z koncepcji "elitarność". Projekt idzie w stronę przekształcenia małego jeziora w stronę miejskiego zbiornika wodnego nie dla mieszkańców ale dla "elit". Przemysłu turystycznego i tak nie stworzymy to po co silić się na drugą Chorwację skoro stać na nią będzie tylko nielicznych. Tłumów turystów spoza Olsztyna i tak nie będzie. Rosjanie z dolarami nie przyjadą. Nie mam nic przeciwko tworzeniu infrastruktury dla klientów o zasobniejszym portfelu ale fakt, że tworzy się ją za 70 milionów zł. publicznych pieniędzy jest trochę dziwny. W ten sposób powstanie inkubator dla wybranych biznesmenów, którzy wejdą tam ze swoimi restauracjami.

Całość nie wnosi wielkiej wartości dodanej dla przeciętnego plażowicza, pojawią się za to mariny, sauny, sale do squasha, fitnessy i restauracje z których skorzysta nieliczna część mieszkańców. Nie wierze, że z tego obiektu masowo korzystać będą mieszkańcy Olsztyna. Czemu? Skoro obecnie godzina wynajmu zwykłej Omegi w OSIR kosztuje 30 zł. to nie liczmy, że w nowych obiektach będzie tanio. Co więcej otaklować łódkę trzeba samemu a to w sumie oznacza 20-30 minut. Ogólnie klient na przystani OSIR jest nikomu niepotrzebnym dodatkiem, nic więc dziwnego, że żaglówki przez całe lato stoją przy pomoście.
 
Wychodzi więc na to, że kosztem 70 milionów góra urodzi mysz. Stolicą sportów wodnych nie zostaniemy, drugim Giżyckiem też nie, tłumu turystów z Polski cała ta impreza nie przyciągnie. Za publiczne pieniądze powstanie zabawka dla nielicznych, taki rozbudowany "kicerman" - restauracyjka oraz marina dla kilkudziesięciu bogatych właścicieli jachtów. Niby nic w tym złego, ale czemu akurat na to wydawać publiczne pieniądze?

Zamiast zaczynać od mariny, sal do squasha i krytych boisk do siatkówki plażowej (samo określenie wzbudza śmiech:) należałoby by przede wszystkim:
- plażę uporządkować i zatrudnić kogoś do wyciągania śmieci z wody
- poprawić estetykę miejsca
- postawić prysznice - to taki standard, jeszcze niepolski ale popularny w Europie
- zbudować lepsze zaplecze sanitarne z czystymi i dobrze utrzymanymi toaletami i przebieralniami
- stworzyć wypożyczalnię sprzętu wodnego z prawdziwego zdarzenia w rozsądnych cenach
- wyraźnie odseparować cześć jeziora przewidzianą na kąpielisko od tych przewidzianych na restauracje i mariny
- zapewnić bezpośredni dojazd w pobliże plaży komunikacją publiczną

Ostatecznie dużo zależeć będzie od architektury i jakości wykonania, ale to co widać nie przemawia do mnie. Choćby ta wizualizacja. Jakieś pirsy portowe a za nimi bezpośrednio parking?


 

czwartek, 13 grudnia 2012

Obwodnica tylko dla myślących


Trwają analizy czemu Olsztyn nie będzie miał obwodnicy, co nie zagrało. Nie zagrało głównie to, że Olsztyn próbował sobie poradzić sam z ruchem tranzytowym.

- Ten projekt nie ma jeszcze noża na gardle, ale jakieś pieniądze muszą się znaleźć jeszcze w tym roku" - powiedziała Elżbieta Bieńkowska, minister rozwoju regionalnego w czasie wiosennej wizyty w Olsztynie. link

"Jakieś pieniądze" i tak się nie znalazły. Zacząć można jednak od tego, że to język, niegodny ministra rządu RP. Ale cóż kto widział panią Bieńkowską na żywo ten wie, że osoba ta kreuje się na drugą Małgorzatę Foremniak. Jest taka słodka, robi wdzięczne miny. Ale przynajmniej po swojsku powiedziała panu Grzymowiczowi, że mu nie da pieniążków. Z kolei pan Grzymowicz nie pojął, że pani Bieńkowska nie czując "noża na gardle" - "zrobiła z niego wała". Skoro on naiwniak buduje obwodnicę śródmiejską to miasto się nie zatka, tranzyt przejedzie i wszystko gra.
A tymczasem trzeba było "przyłożyć nóż do gardła" i wykonać świadomą obstrukcję - nie udrażniać przejazdu przez centrum a nawet pójść dalej - nie dać się złapać na przynęte unijnej mamony i nie pozwolić przekwalifikować Wojska Polskiego na drogę krajową. Ale żeby to zrobić to trzeba mieć olej w głowie i działać w interesie mieszkańców Olsztyna. Bo to miasto jako wspólnota mieszkańców ma służyć zaspokajaniu przede wszystkim jego potrzeb a nie dać się zepchnąć do roli zajazdu przy trasie. Bilans sprawy jest taki, że miasto z własnej kiesy wydaje setki milionów na remonty dróg zyskując to , że budżet państwa nie wyda 700 milionów na budowę obwodnicy.

Jeszcze wcześniej bo w listopadzie ubiegłego roku na spotkaniu z mieszkańcami Zatorza, jak donosiła GW: "Prezydent Piotr Grzymowicz próbował uspokoić mieszkańców nadzieją na budowę południowej obwodnicy Olsztyna, która ma połączyć drogę z Ostródy z trasą w kierunku Mrągowa. Za tę inwestycję odpowiada GDDKiA. - Z naszych informacji wynika, że jej projekt jest już na ukończeniu - zapewniał zebranych."
Tymczasem każdy kto zna Olsztyn, wie, że obwodnica łącząca drogę z Ostródy z drogą w kierunku Mrągowa (czyli po osi drogi krajowej nr 16) ma niewiele wspólnego z ruchem idącym al. Wojska Polskiego, która to ulica prowadzi w kierunku granicy rosyjskiej,


Na czerwono symbolicznie (bez wiernego przebiegu trasy) zaznaczona południowa obwodnica, na pomarańczowo al. Wojska Polskiego.

Wychodzi więc na to, że Grzymowicz będąc świadom, że szanse na północną obwodnicę Olsztyna są zerowe (bo południowa, której też nie będzie nie ma tu nic do rzeczy) brnął w rozbudowę Wojska Polskiego a mieszkańców Zatorza świadomie zwodził pustymi obietnicami.

Teraz tylko rozwalić (czyli poszerzyć) Bałtycką i Partyzantów (Bałtycka w trakcie, Partyzantów w planach) i obwodnica Olsztyna będzie wyglądać tak:


Grunt, że przez Brzeziny nie jadą, bo tam przecież mieszka pan Grzymowicz i niejeden z jego przybocznych...

środa, 5 grudnia 2012

Finanse miejskie dla początkujących


Ratusz przygotował projekt budżetu na rok 2013. W serwisie internetowym ratusza pojawiła się nawet prezentacja obrazująca założenia budżetowe, w której autorzy pokazali, że nie odróżniają procentów od punktów procentowych. To taki elementarz dla osób związanych z finansami.


Punkty procentowe wyrażają różnicę dwóch wartości procentowych. Zmiana w punktach procentowych jest więc liczona od wartości bazowej w procentach. Jeżeli punkt procentowy wyraża zmianę, to właśnie w odniesieniu do tej „bazy”, a nie do samej wartości.

Nie można więc powiedzieć, że pozycja budżetu w złotych wzrosła z kwoty X o 105% punktów procentowych. Punkty procentowe odnoszą się do danych przedstawianych w procentach, czyli stóp, wskaźników etc. Przykładowo jeśli stopa bezrobocia wynosząca 10% wzrośnie o 50% to wyniesie 15% a jeśli wzrośnie o 5 punktów procentowych to także wyniesie 15%

A tymczasem w olsztyńskim ratuszu tego nie wiedzą TU :

"Dochody bieżące kształtują się na poziomie 728 936 860 zł. i jest to wzrost w stosunku do planowanego wykonania w 2012 o ok. 1 pkt. %, natomiast dochody majątkowe stanowią wartość 270 033 471 zł i jest to wzrost w stosunku do planowanego wykonania w 2012 o blisko 105 pkt. %).
Wydatki bieżące Olsztyna to 717 623 457 zł i wzrosły one w stosunku do do planowanego wykonania 2012 o ok. 4 pkt %, natomiast wydatki majątkowe to 262 063 222 zł (wzrost w stosunku do planowanego wykonania 2012 o ok. 21 pkt.%).
Należy zauważyć, że wydatki bieżące i majątkowe na projekty realizowane przy współudziale funduszy unijnych wzrosły o ok. 19 pkt. % i osiągną poziom 222 480 347,00 zł."


Podobnie udział wydatków na oświatę w budżecie nie może być określony w punktach procentowych ale tylko w procentach. I jeszcze te pretensjonalne euro na zdjęciu, od kiedy to budżet Olsztyna rozliczany jest w euro?



Tak więc w ratuszowej prezentacji ani dochody ani wydatki, nie mogą rosnąć w punktach procentowych. A tymczasem rosną! Ogólnie wszystko w prezentacji jest w punktach procentowych, ktoś przedobrzył i używał punktów zamiast procentów. Problem jest tylko w tym, że jeśli w ratuszu nie są w stanie zapanować nad prostą matematyką to to jak zajmują się setkami milionów złotych? A przecież odpowiedzialny za miejskie finanse pan Gornowicz (technolog żywności przedstawiający się jako koryfeusz finansów) jest wysławianym pod niebiosa fachowcem od tych spraw na UWM. Tymczasem taka pomyłka kompromituje  w sposób niewyobrażalny.

Na koniec zaskoczenie, portal olsztyn24.com nie dał się nabrać i w swojej relacji nie skopiował  tak jak to zrobiły inne media danych z ratusza, ale napisał poprawnie:
" Wzrosnąć mają też wydatki bieżące o około 4% (wyniosą 717 mln zł) i wydatki majątkowe o 21% (wyniosą 262 mln zł). W wydatkach bieżących naistotniejszą pozycję stanowią wydatki na oświatę (31% wszystkich wydatków)."
 
Takie rzeczy tylko w Olsztynie.