piątek, 16 grudnia 2011

Jarmark w matrixie

Z jarmarkiem jest jak z wieloma innymi pomysłami olsztyńskiego matrixu. Wydano dużo pieniędzy (750 tys.) i władza uznaje to za główny miernik swojej sprawności. Ale jak to przy innej okazji skomentował nasz czytelnik "ekipie prezydenta Grzymowicza zabrakło elastyczności".


Zaplanowano coś co sprawdziło się rok temu, ale tylko dlatego, że zima była wyjątkowo wczesna i mroźna. Nie trzeba mieć ponadnormalnych zdolności futuryzowania aby przewidzieć, że oparcie jarmarku rok w rok o lodowe rzeźby i ośnieżone choinki nie sprawdzi się w naszym klimacie. Ale urzędnik działa jak maszyna, raz wyszło to będzie eksploatował pomysł do upadłego.
I teraz stoją choinki podparte szpetnymi barierami z magazynów jakiegoś ZOMO. Ludzi niedużo, dymi kilka koksowników. Smutny koncert (w piątek) kończy się po 17.00 i na scenę wchodzi pan z konkursem na temat olsztyńskiego "Społem"... Całość ratuje urok Starego Miasta i prywatna inicjatywa - czyli stoiska z różnościami. Szczególnie przy kilku z nich (np. grzaniec, wyroby litewskie) w piątkowy wieczór było dużo ludzi. 
I w zasadzie wszystko pięknie, ale powstaje pytanie gdzie roztopiło się te 750 tysięcy? Czas chyba zacząć uczyć się chińskiego bo skoro Unia finansuje takie projekty to jest z nią naprawdę niedobrze.

Problem w tym, że urzędnik chce wszystko regulować i organizować bo wtedy jest uzasadnienie dla jego istnienia i płacenia mu pensji. Teoria ekonomii mówi, że rynek to kupujący i sprzedawcy oraz procesy wymiany pomiędzy nimi zachodzące. A jarmark to pewien szczególny rodzaj rynku tylko, że organizowany z jakiejś okazji albo w jakimś konkretnym terminie. Teoretycznie jarmarkowi najbliżej do tzw. "idealnej konkurencji" która w normalnym kapitaliźmie w zasadzie już nie występuje, a na jarmarkach jeszcze tak. Jak wynika z definicji urzędnik wcale nie jest jarmarkowi potrzebny. W Olsztynie jednak to urzędnik jest centralnym punktem jarmarku. On załatwia pieniądze, on decyduje kto będzie handlował, on decyduje o części artystycznej i wystroju. Klienci są tylko uczestnikami matrixu a handlowcy to teatralna dekoracja zaplanowana w ratuszu.
A gdyby tak zrobić jarmark bez tej nadgorliwości biurokratycznej? Zapewnić handlującym niezbędne minimum - estetyczne budki do prowadzenia handlu i tyle? Ewentualnie zadbać o dobór sprzedawców czy zachęcić niektórych do pojawienia się. Czemu na jarmarku jest tak mało stoisk mają lokalne piekarnie, restauracje czy np. masarnie? Jest zimno, społeczeństwo domaga się gorących kiełbas w bułce i innych gotowych dań do szybkiego spożycia:) Wszystkie te rusztowania, bariery, zmasakrowane choinki nie są nikomu potrzebne - a kosztują !

I jeszcze atmosfera i frekwencja. Obecnie ratusz emituje komunikat mniej więcej takiej treści "Jarmark to kolejny sukces władzy, która pozyskała z Unii dofinansowanie na jego organizację. To dowód jacy jesteśmy sprawni ". A my wolelibyśmy przekaz do mieszkańców: "Spotkajmy się na rynku Starego Miasta. Grudzień to miesiąc, który także może być ciepły i przyjemny. Przybywajcie z rodzinami i stwórzmy przedświąteczną atmosferę".  

Niezależnie od oceny zachęcamy wszystkich aby wykorzystali ostatnie chwile i wybrali się na jarmark. Dajmy zarobić sprzedawcom i budujmy klimat miasta!

16 komentarzy:

  1. Jarmark to najlepsza impreza w tym mieście,g mnie obchodzi kto organizuje skoro jest milo, fajnie, sympatycznie, a moje dzieci swietnie sie bawią. Widzę że już niektórzy się nie ma do czego przyczepić!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakie miasto, taki jarmark.

    OdpowiedzUsuń
  3. Biorąc pod uwagę, że na bezrybiu i rak ryba, to rzeczywiście można się zachwycać tym, że cokolwiek się w tej stolicy marazmu dzieje. Jednakże porównując tą olsztyńską szopkę z prawdziwymi jarmarkami to nasze "wydarzenie" wygrywa jedynie w poziomie napuszenia urzedasów i ilości utopionych pieniędzy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Może jeszcze ponarzekacie że pogody nie było, co za naród masakra:(

    OdpowiedzUsuń
  5. Unia europejska niestety wychowuje nowe pokolenie homo sovieticus. Ludzi pasywnych nie zdolnych do organizacji czegokolwiek. Ludzi, których kreatywność polega tylko na pozyskiwaniu (wykombinowaniu) "funduszy".

    Przy tym zapominamy ze te fundusze wyrzucane w błoto to czyjeś ciężko wypracowane podatki.

    Podatki które przeciętny obywatel mógł by wydać bezpośrednio w polskim sklepie zamiast pośrednio karmić biurokratów i wszelkiej maści cwaniaków (krewnych króliczka).

    OdpowiedzUsuń
  6. stoisko litewskie rządzi. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. poza słoniną ze wspomnianego wyżej stoiska litewskiego nic ciekawego. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. w Polsce wszystko jest gówniane więc i także jarmarki. Nie robi się czegoś dla idei dla przyjemności nastrojowości dla miłego spedzenia czasu. cel to tylko interes i kasa. śmiech na sali ! zero klimatu, zero atmosfery. bo i społeczeństwo takie jakieś nieudane. Kto był na jarmarkach w Europie ( Niemcy, Austria, Czechy czy Węgry) wie o czym mowa. kto nie był niech się nie wypowiada na ten temat bo nic nie wiem i nic nie rozumie w tym temacie .

    OdpowiedzUsuń
  9. Sama technika światełek na tym zajefajnym wydarzeniu to 220 tysięcy złotych .. SUPER

    OdpowiedzUsuń
  10. stoisk z narkotykami i fajkami z kaliningradu! oraz z produktami bankowymi :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Jestem olsztyńskim tzw. drobnym kupcem i w pełni zgadzam się ze spostrzeżeniami autora. Mało jarmarku w tym jarmarku! Problem to zaporowe ceny za stoisko, dlatego byłem tylko oglądającym a nie sprzedawcą. Niestety "pamiątki letnie" w środku zimy i "Olsztyn Kocham" pokazują kto ma wtyki, kto kogo popiera, kto ma rodzinę w ratuszu. Wysoka cena za stoisko jest bezsensem, bo stać na nią duże firmy które nawet jak nie zarobią na marży to warto im się pokazać ze swoją marką. Ja chcąc sprzedawać świece i ozdoby choinkowe nie uhandluję tyle żeby mi się opłaciło. A reklamować się nie mam po co w takiej formie (zaistnienie w świadomości klienta), bo nikt z powodu takiej reklamy nie kupi u mnie więcej: to nie telefonia komórkowa czy browary!
    Z taką polityką to za 3 lata będzie Jarmark-Alfa tyle że na powietrzu.
    Dziękuję za poruszenie tematu dla mnie bardzo ważnego.

    OdpowiedzUsuń
  12. pytanie czy za rok znowu bedzie to samo, hasky, figurki lodowe, renifery, gwiazdki i mikolaje na kamienicach i tanie zespoły na scenie? jeszcze daleko nam do zachodnich jarmarków... ale dobrze ze cos sie zaczyna dziac w tym olsztynie

    OdpowiedzUsuń
  13. "Jarmark to najlepsza impreza w tym mieście,g mnie obchodzi kto organizuje skoro jest milo, fajnie, sympatycznie, a moje dzieci swietnie sie bawią. Widzę że już niektórzy się nie ma do czego przyczepić!"

    Tego rodzaju komentarze pokazują według nas istotny problem Olsztyna. Zbyt wielu ludzi w ... było i g... widziało (posłużę się retoryką autora tego komentarza).
    Potem dostają tacy byle jaką imprezę i już skaczą, ze szczęścia :(

    OdpowiedzUsuń
  14. Zgadzam się z Autorem w całości! Bardzo słuszne spostrzeżenia. Niestety, myślenie, to ostatnie zajęcie urzędnika. I tego szarego, i tego ze szczytu władzy ;-(

    OdpowiedzUsuń
  15. ja centralnie natomiast myślę, że musicie sie przyczepić do wszystkiego.

    OdpowiedzUsuń
  16. macie rację, chciałbym, żeby ktoś z UM lub prezydent wziął sobie KarOLa i JacOla na doradców ;) pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń