piątek, 9 grudnia 2011

Kto wymyślił jarmark?

Dzisiaj startuje wydarzenie w Olsztynie, które nam się bardzo podoba. W wielu krajach europejskich, ludzie w grudniu nie siedzą przed telewizorem ale przy okazji świątecznych zakupów spotykają się ze znajomymi, popijają grzane wino i jedzą różne specjały na świątecznych jarmarkach właśnie. Zachęcamy więc do udziału, tak aby Stare Miasto tętniło życiem, dajmy zarobić właścicielom stoisk to wrócą do nas za rok:)

Musimy się jednak rozprawić z krążącymi w Olsztynie mitami:

1. Mit pierwszy: Maciej Rytczak, były dyrektor w UM, wymyślił jarmark świąteczny :)
Przeciwnicy Rytczaka twierdzą z kolei, że to był pomysł Janusza Wilińskiego. Jakbyśmy głębiej pokopali w ratuszu to okazałoby się zapewne, że "wynalazek" jarmarku przypisywany bywa także Czesławowi Małkowskiemu lub prezydentowi Grzymowiczowi.
Otóż tradycja takich jarmarków świątecznych istnieje w Europie od średniowiecza. Obecnie jest to nie tylko tradycja ale i wielki biznes, który szczególną popularność zyskał w krajach niemieckojęzycznych, ale także np w Szwecji czy Czechach. Naprawdę nie trzeba było tutaj niczego wymyślać. To po prostu oczywista sprawa, że można taką imprezę zorganizować i robi to wiele miast w Polsce. Doszły nas słuchy, że nawet w Filadelfii jest organizowany tzw. "German markt" gdzie leją grzańca i częstują wurstami.
Równie dobrze można analizować kto wymyślił basen w Olsztynie albo obwodnicę miasta:)

2. Mit drugi: olsztyński jarmark jest wybitnie udany i tak jak "Mazury cud natury" niespotykany w swym pięknie. Istnieje wiele bardziej udanych jarmarków, szczególnie te niemieckie są albo naprawdę ładne:

albo naprawdę duże:
fot: http://www.miovista.de/

albo duże i ładne:
fot: http://blog.trivago.de

A nasz jarmark? Rok temu był udany bo spadł śnieg przykrył brud i szarzyznę, było mroźno i kolorowo. Nie wiemy czy te stosy choinek jakie zwieziono w tym roku to dobry pomysł, jeśli pogoda się nie dopasuje to może to wyglądać brzydko i smutno.



3. Mit trzeci: jarmark musi być drogi i miasta może być na niego nie stać za rok
Jarmark to przede wszystkim ludzie i atmosfera. Czy naprawde potrzebne są te okropne rusztowania, na których wiszą lampy? Koszt wynajęcia tych instalacji jest pewnie spory a szału nie robią...
To w temacie kosztów. Jeśli zaś chodzi o przychody...
Jarmarki świąteczne w Niemczech generują obrót 5 miliardów Euro i i tworzą 188 tys. miejsc pracy. Tam jarmarki to gałąź gospodarki. Odnosimy wrażenie, że u nas logika tej imprezy stoi na głowie. Zamiast jak zyskać miasto mówi: "ile można stracić?". Naprawdę siłowanie się i dokładanie dużych pieniędzy jest bez sensu i stawia cały pomysł pod znakiem zapytania.

Przytoczymy jeszcze dwie informacje, które bardzo nas skonfudowały:

"Olsztyn po raz drugi na organizowanie jarmarku pozyskał unijne dofinansowanie. - Zarówno ubiegłoroczna, jak i tegoroczna edycja jarmarku to koszt około 750 tysięcy złotych, przy czym 85 procent to wsparcie europejskie, a 15 procent wkład własny miasta. Do tego dochodzi pula świadczeń sponsorskich, najczęściej w formie pozafinansowej" - dodaje Szpaderska. (1)


"Jarmark przedświąteczny w Pile rozpocznie się 10 grudnia i potrwa do samej Wigilii. Miasto dopłaci do niego 130 tys. zł"(2)

Ktoś wie o co chodzi?


4. Mit czwarty: wszyscy lubią jarmark bo nie da się go nie lubić
Podejrzewamy, że panowie odpowiedzialni za TO nie lubią jarmarku bo przecież ich klienci z miasta stołecznego nie podjadą swoimi Q7 pod drzwi restauracji. A taki fajny parking był na rynku...



A tymczasem udajemy się do Drezna i Berlina na studia terenowe w temacie przedstawionych rozważań:)



3 komentarze:

  1. Generalnie to że jarmark jest jest godne pochwały.
    Jednak jak kojarzę jarmarki np. z Linz i Salzburga to tam klimat jest niesamowity. Wprawdzie nie ma tam tak ślicznych figur z lodu (to zapewne też spory koszt!), a jest jedynie lodowisko to jest świąteczniej i milej. Nie ma ciężarówek z telebimami na przykład. Rozumiem że da się z tego pociągnąć jakąś kasę, ale z drugiej psuje się klimat imprezy a więc i użyteczność klientów (uczestników jarmarku) maleje, zatem efektywność pozostałych wydawanych pieniędzy maleje.
    Już małe dziecko zauważa że występów na scenie z połowy "widowni" nie da się oglądać, bo... razi oczojebny telebim ustawiony tuż obok na... ciężarówce. Tu choinka, konie z saniami, a tu oczojebny ekran na prawie TIRze. Masakra.
    Do tego samochody zaparkowane tak, że ludzie przeciskając się między nimi wycierają je z błota skutecznie swoimi kurtkami i płaszczami. Przykład? Tuż nad schodami przy Deusteche Banku! Oczywiście wiecznie obserwujący ochroniarze (oni też zapewne sporo kosztują), ale może to być rozwiązane inaczej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze by było aby autor przesiadł się z COOLPIX L21 na np. Canon EOS-1Ds Mark III (zdjęcie Silvio Dittrich bodajże Drezna) lub chociaż jakiegoś starego nikona d50, a efekt na pewno będzie o wiele lepszy. Toż moim starym sonyerricsonem k800 zdjęcia lepiej wychodzą ;)
    Po za tym autor ma rację.
    GZYMS

    OdpowiedzUsuń
  3. @GZYMS - dzięki rozważymy :) ale te zdjęcia w większości nie są przez nas zrobione, a niektóre są strzelone ad hoc Blackberry

    OdpowiedzUsuń