środa, 12 października 2011

Wiadukt kryzysowy

Od dłuższego czasu walczę z piszącymi o powstałym nowym wiadukcie nad torami kolejowymi, że to "wiadukt łączący Aleję Wojska Polskiego z Aleją 1-go Maja". Moim skromnym: jeśli już z Al. Wojska Polskiego (jeśli nie: Artyleryjską) to bardziej on łączy ulicę Marii Skłodowskiej-Curie, ewentualnie: Partyzantów.


W Olsztynie zaprojektowano nowy wiadukt w miejsce starego, mimo iż do większych zmian w tym temacie była świetna okazja. Już Niemcy przed wojną planowali wiaduktem połączyć oba odcinki Hindenburg-Strasse tj. dzisiejszych ulic 1-go Maja i Wojska Polskiego. Po wybudowaniu wiaduktu w innym niż pierwotnie zakładano miejscu (tak wybudowali, bo zabrakło pieniędzy w wyniku powstałego kryzysu gospodarczego) nieliczne pojazdy musiały nadrabiać drogi. No ale wtedy opłacalność takiej inwestycji była zupełnie inna: dziś wiadunktem przejeżdża nie kilkanaście koni, a kilkanaście tysięcy samochodów. Przez taki kryzysowy wariant wiaduktu Niemcom mało racjonalne wydawało się z czasem utrzymywanie jednej nazwy dla rozdzielonej ulicy. W 1914 roku Guttstadter-Chaussee na odcinku dzisiejszej 1-go Maja nazwano Hindenburg-Strasse. Na marginesie: 19 lat później odcinek dzisiejszej Wojska Polskiego przemianowano na Adolf Hitler Strasse.

Oczywiście fajnie by było gdyby dziś nowy wiadukt połączył właśnie dwie życzeniowe aleje np. podziemnym przejazdem w linii prostej. To droższe rozwiązanie dla inwestora, ale zdecydowanie tańsze w użytkowaniu przez mieszkańców. Tym bardziej jeśli przy okazji przekopu ucywilizowałoby się przejście dla pieszych, które dziś przypomina zejście do piwnicy a nie przejście piesze które łączy dwie znaczne części Olsztyna. Zresztą przy okazji budowy, ściany tunelu już były zagrożone, cudem przejścia nie zamknięto. Jak już Artyleryjską puszczą tiry to przejście trzeba będzie zamknąć - zakład?

Trzeba wiedzieć, że korki które powstały przy okazji budowy łatwiej mogłyby być zlikwidowane właśnie gdyby wybudowano przejazd na wprost, a nie slalom który zafundowali nam już przed wojną Niemcy. Dla jadących Aleją Wojska Polskiego przydałaby się wtedy skorelowane światła przed torami i za nimi ("tiaaa nie możliwe" już słychać przy Szrajbera). Byłyby to dwie współpracujące ze sobą sygnalizacje w miejsce dwóch bardziej oddalonych od siebie i - co jest dużym minusem wprowadzanego rozwiązania - jednym opierającym się na dużym strumieniu skręcających w lewo. Z czym to się wiąże w Olsztynie? Wiadomo, kolejne ok. 2:30 czekania na zielone na skrzyżowaniu z ruchem zegarowym. Przejazd bez slalomu ograniczyłby kręcenie dla jadących do centrum nową Artyleryjską, choć jakoś specjalnie na tym by nie zyskali. Ale, o czym tu mówić skoro obwodnica Śródmieścia będzie wpadać do Śródmieścia (czyt. Artyleryjska do czteropasmowej (!) Partyzantów).
Ale wróćmy na razie do tych co jadą z północy. Ile za nowy olsztyńsko-unijny slalom płacą?

Różnica w dwóch wariantach wynosi ok. 193 metry. Dla jeżdżących 5 dni w tygodniu do pracy i z powrotem plus np. jeden raz do centrum w weekend daje to 111 km rocznie, przy spalaniu minimum 12 l / 100 km, bo przecież to po mieście i głównie ruszanie i zatrzymywania. Jakby nie patrzeć jakieś 68 zł rocznie jeden samochód traci na samym paliwie. Samochodów przejeżdża, no właśnie ile? Obstawiam, że ponad 20 tys. na dobę. Daje to koszty ok 1,4 mln zł rocznie. A przecież inwestycja taka jest planowana na -dziesiąt lat. Zatem...

Kalkulacji nie ma. Liczy się tylko to, że to MIASTO pozyskało fundusze unijne i to MIASTO je wydaje, i to MIASTO o nich decyduje. Mieszkańcy się nie liczą, konsultacji nie trzeba prowadzić, albo się je prowadzi w ten sposób, że urzędnicy "rozmawiają do mieszkańców".

A może chodzi o co innego? Czyli puszczenie tranzytu z Artyleryjskiej w Partyzantów jak najkrótszą drogą? Zatem nazywajmy rzeczy po imieniu: Partyzantów będzie drogą tranzytową! A w całej tej inwestycji miejskiej chodzi o ruch Artyleryjska - Partyzantów - Limanowskiego.

4 komentarze:

  1. Jaką literaturę Pan poleca, ażeby poznać naszą pruską przeszłość?

    OdpowiedzUsuń
  2. "Artyleryjska - Partyzantów - Limanowskiego. "

    Niekoniecznie, właśnie z Artyleryjskiej prosto w Wojska Polskiego omijając Limanowskiego i Sybiraków.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wyśmienity wywód historyczny, ale wątek inżynierski i związaną z tym ekonomię niestety potraktowano futurystycznie. Proszę rozpatrzyć oprócz odległości w metrach także normatywne nachylenia zjazdów do tunelu wynoszące 7% (7 cm na 1 m długości) oraz odpowiednią głębokość żeby nie naruszyć budynków mieszkalnych (chyba że są do wyburzenia?). Okazuje się wtedy, że tunel powinien zaczynać się w okolicach teatru i kończyć gdzieś koło stacji paliw Lukoil! Trochę te przytoczone metry się zwiększają, a i przestrzeń na wlotach nie jest tak wielka żeby zmieściły się inne przejazdy. Rezygnujemy wtedy z Artyleryjskiej i wszyscy kierowcy z Wojska Polskiego jadą tylko w 1-go maja i odwrotnie. Cały ruch jest skierowany do centrum miasta a koszty takiego rozwiązania "pożerają" budżet inwestycyjny na wiele lat. Właściwsza chyba byłaby estakada, ale wtedy do eksmisji są minimum dwa budynki mieszkalne przy 1-go maja i jeszcze rozjazdy trzeba jakoś zmieścić na Wojska Polskiego, pewnie kosztem zieleńca przed cmentarzem i kawałka ul. Dąbrowskiego?
    Pomarzyć dobra rzecz, ale to przecież tylko fragment Olsztyna ...
    Inżyniero z przypadku

    OdpowiedzUsuń
  4. Gdzieś mi umknął ten komentarz, ale przy okazji artykułu w GW trafiłem z powrotem na "Wiadukt Kryzysowy". Co do kątów nachylenia: oczywiście w tym wariancie trudne/niemożliwe w realizacji. Przy okazji wariantu o którym pisałem należałoby "ściąć" nachylenie górki, a właściwie czubka ogromnej góry w okolicach cmentarza. Takie ścięcie to mniej lania asfaltu, łatwiejsze utrzymanie drogi w przyszłości. A tym samym na przedłużeniu ulicy Skłodowskiej idealnie pasowałoby przejście nadziemne nad torami i nową Artyleryjską pozostawiając samochody w dole. Piesi nie mieliby problemu z dotarciem od Koszar Dragonów do Śródmieścia i na Stare Miasto bo tam nie musiałoby być schodów jak w przypadku nieszczęsnego dwustronnego zejścia do piwnicy. Oba końce mostu pieszego byłyby na bardzo zbliżonym poziomie (odpowiedni kąt nachylenia). Samochody jadące przejazdem o którym pisze też miałyby odpowiedni kąt nachylenia do jazdy.
    Co do ruchu skierowanego do centrum. To nic by nie zmieniło. Teraz też jest skierowany do centrum.
    Ta inwestycja cała Artyleryjska zawiera sporo niedociągnięć, które pozostaną na lata:
    - wyjście przy Dw. Zachodnim idące po łuku pod szkołę (niewiele trzeba by zrobić dodatkowe wyjście w kierunku Jeziora Długiego),
    - budowany metodą odkrywkową tunel z drugiej strony Dw. Zach. gdzie idealnie pasowałby plac odkryty, a nie wyjście z tunelu prosto pod nadjeżdżające samochody,
    - mosty nad Łyną - każdy na innej wysokości,
    - chodniki które zupełnie nie pokrywają się z realnymi ciągami pieszymi (patrz: w okolicy tunelu przy Dworcu Zachodnim i rondzie).
    Pieniądze faktycznie zostały wydane i unia pomogła (to super że się z tego korzysta), tyle że ile my na tym skorzystamy? Ile dobrych rozwiązań pozostanie na przyszłość. Czy za dwadzieścia lat będziemy musieli jeszcze raz przebudowywać wiele dzisiejszych niedoróbek. Czy za 20 lat nie powiemy: wtedy przy okazji przebudowy to była szansa, a dziś to już za późno.

    PS. Dzięki za ciekawą uwagę.

    OdpowiedzUsuń