środa, 29 sierpnia 2012

Big deal czy big mac?

Post nr 100 musi być trochę refleksyjny:)

Jeszcze w zimowych butach czyli dobre pól roku temu można było wziąć udział we wstępie do wstępu konsultacji społecznych dot. Zintegrowanego Planu Rozwoju Śródmieścia. A filmy jak na Olsztyn, aż dziwne że nie były zakazane.

Dzięki temu, że były to właśnie projekcje tematycznych dokumentów, a tylko w części dyskusja z udziałem ratuszowych dyrektorów, nie mogło być w 100% nudno. Nie było tym bardziej że pokazano coś co póki co w Olsztynie jest niemożliwe ze względów na bariery które siedzą w ludzkich głowach, bo czy jesteśmy w stanie wyobrazić sobie w Olsztynie taką akcję jak w Bogocie na przykład, gdzie wybrany burmistrz z dnia na dzień pozamieniał parkingi na trawniki wbrew oburzeniu i protestom, ale dzięki temu sprawił że położona wysoko w górach stolica Kolumbii pozbyła się swych podstawowych problemów (korki, wysoka przestępczość) i zaczęła łapać tlen - w przenośni i dosłownie?



Foto: Miasto nie ma problemu np. z takimi rzeczami jak ustawienie barierek. Tu skuteczność w ich wciskaniu jest porażająco wysoka!

Czy w Olsztynie jest ktoś kto potrafiłby nie iść na łatwiznę i zaproponować prawdziwą wizję miasta wyjątkowego i dążyć do realizacji prawdziwej strategii? Czy łatwiej jest się trzymać dokumentu strategii który pozwala robić wszystko: nawet podejmować dwa sprzeczne ze sobą działania.
Klepane od lat sloganów w stylu "mamy kilkanaście jezior", "miasto ma największy las w granicach administracyjnych - zielone płuca" czy też "Olsztyn jest znacznym ośrodkiem akademickim" to trochę mało... bo
ad.1 tuż obok jeziora wstawia się ekrany dźwiękochłonne które sprawiają że jeziorom nadaje się uroku stawów rybnych,
ad. 2 miasto się rozlewa na południe i mieszkaniec takiej ulicy Srebrnej czy Złotej szybciej dojedzie do rezerwatu Las Warmiński, Łańska czy Plusek niż ma się przebijać przez cały Olsztyn do lasu który nazywa się "miejskim",
ad. 3. jeśli nic się nie zmieni w zarządzaniu uczelnią i nie wykorzysta się jej atutów (m.in. kampus, ośrodek sportowy), albo nie zaczniemy płodzić dzieci to UWM stanie się pierwszym uniwersytetem na liście kandydatów do miana lokalnej szkoły wyższej a nie ośrodka wiodącego.

Wielkiej zmiany w Olsztynie nie będzie bo taka nie ma przez kogo zostać zrealizowana.
1. Urzędnicy nie potrafią rozmawiać i nie chcą rozmawiać. Nie dotyczy to tylko często poruszanych konsultacji, ale już samych spraw bieżących:
- nie da się wprowadzić kolei miejskiej, mimo że wozić ludzi chcą przewoźnicy kolejowi! - gdy przygotowuje się parking na Orkana, "nie da się" zrobić wjazdu od strony Statoila, bo... "to teren prywatny" (ale Statoil powinien być zainteresowany), bo... "na Śliwy będą buspasy" (więc zamykamy wszystkie zjazdy? zatem gdzie będzie można skręcić jadąc od Kortowa? Za Ratuszem?), bo... "tam są zbiorniki z paliwem" (można zrobić zjazd za nimi, a zresztą one nie są na powierzchni a nad nimi są miejsca postojowe), bo... "Pan myśli nieracjonalnie" (cyt. z Dyrektora Piekarskiego),
- ścieżka pieszo-rowerowa przy Warszawskiej będzie węższa (budują buspas), mimo iż po drugiej stronie płotu jest trawnik o szerokości kilku metrów, ale... nie da się bo "to teren wojskowy", więc nikt się tematu nie podejmie, chociażby wojsko miało problem z utrzymaniem tego terenu i chętnie się części pozbyło.
- przejście naziemne przy Alfie, które wymaga niewielkich nakładów (parę litrów farby, znaki pionowe które wycięto, odkręcenie paru płotków) będzie przywrócone, ale nie wiadomo kiedy.

2. Urzędnicy mają podejście defensywne, czyli robi się tylko to co musi, a nie to co może. Widać to nawet w wypowiedziach urzędników na stanowiskach dyrektorskich. "Ustawa nie nakazuje" to w tłumaczeniu na język polski oznacza, że "czegoś nie wolno robić". Przykładowy pomysł społeczników pt. Kajak Miejski to zadanie, którego nie jest w stanie objąć urząd. Pomimo tego, że w strategii można znaleźć masę celów zbieżnych z tym co proponują społecznicy to najlepiej brak sprawności w działaniu zrzucić na to że ustawa nie nakazuje. W domyśle: miejmy pretensje do Donka i spółki.

3. Brak dostosowań administracji do potrzeb. Miasto z kilkunastoma jeziorami i trzema rzekami nie ma kogoś odpowiedzialnego za wodę!. Za kolej odpowiadają spółki kolejowe więc "miastu nic do tego". Za ścieżki rowerowe od niedawna odpowiedzialny jest oficer na 1/4 etatu, czyli mniej więcej: oficer x 25% = "ćwierćoficer rowerowy" = "starszy szeregowy rowerowy", co pokazuje podejście władzy do tematu rowerów: to rekreacja! Ścieżki najszybciej powstają w lesie. Dzięki temu za rok, dwa będzie można powiedzieć, że rower nie jest w stanie zastąpić samochodu, bo przecież mamy dużo nowych ścieżek a samochodów jest coraz więcej.

4. Czy urzędnicy są w stanie przyciągnąć do Olsztyna dużego inwestora? Taki który byłby w stanie ochronić mieszkańców Olsztyna przed ewentualną wyprowadzką Michelina do Chin lub przynajmniej sprawić by Francuz nie miał monopsonu na rynku pracy w Olsztynie, a zwykły robotnik przy taśmie nie miał dylematu: praca za grosze lub brak pracy. Nie, bo duży inwestor wymagałby skoordynowania działań wielu wydziałów urzędu. W dzisiejszych czasach ściągnięcie tu takiego LG (jak w Mławie) czy Sharpa (jak w Toruniu) wymaga konkretnej oferty związanej nie tylko z oddaniem terenu i zwolenieniem z podatku, ale też przedstawienia wieloletnich planów w zakresie dostarczania odpowiednio wykształconych kadr, tworzenia infrastruktury (ale nie tylko drogowej!), potrzeba przewidywalności! Niski rating Olsztyna i bzdurnie wydawane pieniądze jeszcze to utrudniają!

Miejscy urzędnicy potrafią skupić się na małych punktach, dlatego są w stanie odsprzedać kolejny grunt deweloperowi pod budowictwo mieszkaniowe czy pod galerie handlową (ogromna stopa zwrotu inwestora sprawia że ten jest w stanie przewalczyć nawet betonowych urzędników), ale nie są w stanie prowadzić spraw wielkich. Big dealu jak w Bogocie nie będzie, będą powszechne proste rozwiązania, czyli takie siermiężne Big Mac'i.

3 komentarze:

  1. Szykujmy się do wyborów za 3 lata. Ale nie jako wyborcy, a kandydaci.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zastanawiam się nad tym, czy ktokolwiek z władz myśli o tym, co będzie za 10 lat? Mam wrażenie, że nie tylko w Olsztynie, ale w całym naszym kraju w każdego rodzaju władzach dominuje tymczasowość, niedasię i totalny dryf z biegiem czasu. To martwi, bo taka beztroska przyniesie głębokie konsekwencje. :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Olsztyn to Polska "B"
    urzędasy to już chyba zaakceptowały i tkwią w swojej nijakości

    OdpowiedzUsuń