Olsztyn jest na dość wysokiej pozycji jeśli chodzi o wydawanie unijnych pieniędzy. Wydaje się dużo: na tramwaje, nowe drogi, filharmonię, planetarium, place. Prezydent chwali się zestawieniami w których pokazuje ile wydano. Problem polega na tym, że rankingi mogą wskazywać jedynie ile się "wydaje" a nie ile jest "wykorzystanych".
Nie ma różnicy? Jest. Pierwsze słowo zawiera w sobie czasownik "dawać" i faktycznie wydawanie unijnych środków dużo daje firmom które roboty wykonują. Z samym "wykorzystywaniem" jest nieco inaczej, bo jak zmierzyć "korzyści"? OK. Bezsprzecznie można mówić o korzyściach firm, które korzystają z kontraktów, ale najważniejsze powinny być przecież korzyści społeczne! Te są słabo mierzalne więc najczęściej się nimi nikt nie zajmuje, a szkoda.
"Budujemy za unijne pieniądze" - ile to już razy słyszeliśmy. Po pierwsze "unijne" to już po części "nasze" tak mniej więcej od 1. maja 2004 r., a po drugie: unia dofinansowuje a nie finansuje, zatem trzeba mieć swój wkład własny. W domyśle przyjmuje się, że skoro to tylko część, to warto. Z punktu widzenia księgowego jak najbardziej tak. Ale, skoro np. zmodernizowany plac wybudowany parking Solidarności i tak nie jest w wersji docelowej, bo jak sami ratuszowi przyznają: "w przyszłości powinien tu powstać parking wielokondygnacyjny" tzn. że za 2,6 mln złotych zbudowano parking na kilka(naście) lat. Jeśli będzie to 10 lat na przykład to okaże się że jedno miejsce parkingowe przy koszcie blisko 20 tys. zł kosztuje ok 320 zł miesięcznie, z czego 100 złotych z kasy miejskiej (reszta z unii). I to bez uwzględniania wartości pieniądza w czasie! Strata społeczna jest jednak największa z tego tytułu że dotacje można było wydać gdzieś indziej, gdzie powstałby np. parking docelowy.
Co do pozostałych placów to można tylko liczyć na korzyści społeczne polegające na tym, że będą mieli fajne miejsce, w którym będzie się działo coś co dotychczas nie mogło mieć miejsca. Świecące pały pod ratuszem nie przypadły do gustu mieszkańcom. Plac Jana Pawła II pozostaje miejscem betonowym przy jednokierunkowej trzypasmówce - tu nie ma szans na odpoczynek, trudno spodziewać się tu udanych imprez skoro po plecach ludziom będą jeździły samochody.
Kolejna inwestycja też jest za niemałe pieniądze: to budowa ulicy Artyleryjskiej. Droga krajowa choć z opóźnieniami to jednak powstaje. W środek miasta zostaną wpuszczone ruskie tiry i tym samym wiecznie planowana obwodnica nie będzie dawać już takich korzyści jak wcześniej, zatem i motywacja Warszawy do jej sfinansowania będzie mniejsza. Kasę na obwodnicę dostanie jakieś miasto powiatowe w którym mieszkańcy będą protestować, przywiązywać się do znaków, blokować tranzyt. U nas jest odwrotnie: my tranzyt do miasta sami zapraszamy (robią to za nas demokratycznie wybrane władze), tłumacząc to tym, że unia innych niż krajowe nie sfinansuje.
Zatem droga tranzytowa powstaje. Ta droga jest już tak ważna i jest już takim priorytetem, że znaczenia nie ma tu pieszy. Przy projektowaniu ciągów dla nich totalnie zapomniano o tym, że one mają im służyć do chodzenia a nie oglądania z poziomu trawy. Chodniki są tak zaprojektowane by pieszy miał jak najdalej (zacznie jeździć samochodem). Tunel przy Dworcu Zachodnim nie daje możliwości wyjścia w kierunku Jeziora Długiego i np. przystanku przy Bałtyckiej. Korzyści nie osiągnięto także przy okazji przebudowy w okolicach 1-go Maja/Wojska Polskiego. Powielono jazdę na około i wymianę wiaduktu, czyli wariant bez zmian, tylko odnowienie. Rozwiązanie nie przybliża do Śródmieścia potencjału Koszar Dragonów - samo "administracyjne" włożenie go do terenu konsultowanego Śródmieścia nic nie daje, skoro i tak wcześniej odcięto je drogą krajową.
Właśnie ta polityka wiecznego poprawiania, w obliczu sporych możliwości na konkretne zmiany Olsztyna jest największym zaprzepaszczeniem obecnej władzy. Tu nie ma wizji, tu są jedynie punktowe działania. Jest dziura? To ją załatamy. Nie ważne że przy okazji przebudowy drogi można nie tylko załatać dziurę, ale także zintegrować różne dzielnice z centrum, zlikwidować bariery, stworzyć ciągi piesze tam gdzie są potrzebne.
Nie budujemy ścieżek rowerowych? Jak to nie?! Budujemy: przy samej Bałtyckiej co będzie szerokim wlotem do miasta, przy tranzytowej Artyleryjskiej, pod górę Obiegowej. Nie ważne że ich używanie będzie związane z jazdą w smrodzie, hałasie a do tego pod górę i bez cienia drzew które się wycina. Ważne że jest ścieżka. Niewiele lepsza bo głównie składająca się z dużych nachyleń powstanie na Nowowiejskiego podczas gdy totalnie płaski i "zielony" odcinek wzdłuż Łyny, który połączyłby noclegownie z centrum pozostaje niezagospodarowany. Tylko od czasu do czasu wedrze się tam jakiś hamulcowy co nie chce korzystać z tego co mu daje asfaltowo-betonowy rozwój.
Ścieżkę będziemy mieć i pokażemy ją w zestawieniu dla unii, a jak będzie mniej uczęszczana to może zaraz ktoś nie wytknie że po jednej zimie jest dziurawa.
Tak to jakos bywa w Olsztynie ze nasi udzielni wladcy lubia sobie rozne pomniki betonowe wystawic. Potem jak przychodzi do kolejnej kadencji to mozna sie pochwalic: a to droge zbudowalem, a to plac, a to inwestor z ZAGRANICY (chocby i wojewodztwa) galerie u nas postawil. I ludzie mysla: "Tak, on jest dobry, nowoczesny, ten nasz prowincjonalny Olsztyn jakis taki wielkomiejski sie staje, dobry ten nasz "wojt", wybierzmy go jeszcze raz a za kolejne 10 lat bedziemy tu mieli prawie tak fajnie jak w Warszawie". Tyle ze za 10 lat w Warszawie bedzie zielono a u nas betonowo. Pytanie: czy tego wlasnie chcemy?
OdpowiedzUsuńszacuneczek za taki styl to pozdro da Domela. KArol rozkręcasz się.
OdpowiedzUsuńtylko byście chcieli korzystać:) dajcie żyć
OdpowiedzUsuńExtra artykuł - kolejny zresztą. Już dodałem tego bloga jako stronę startową. Proszę o więcej!
OdpowiedzUsuń