Można powiedzieć że tylko ten, co nic nie robi nie popełnia błędów, ale z drugiej strony ile można się na nich uczyć?
Rada Miasta zdecydowała o podwyżce czynszów za mieszkania komunalne. Nie byłoby w tym nic dziwnego (wszystko drożeje) gdyby nie fakt że podwyżka ta wyniesie 114%. Trzeba fantazji samorządowca żeby taką decyzję podjąć. W biznesie coś takiego by nie przeszło. Przedsiębiorcy robiliby wszystko żeby takie podwyżki rozpisać w czasie a nie robić jedną skokową i to wcale nie ze względu na dobro klienta ale własne (maksymalizacja zysku w długim okresie), bo w odróżnieniu np. od cen biletów koszty zmian nie są wysokie: nie trzeba zmieniać powywieszanych na każdym przystanku cenników, nie trzeba przestęplowywać biletów czy dodrukowywać nowych.
Nawet ogromny monopolista szukałby innych rozwiązań, bo z każdej podwyżki musi się gęsto tłumaczyć przed UOKiK.
Samorząd to zupełnie inna bajka. Tutaj nie trzeba kalkulować, a "jak jest dziura to trzeba podwyższyć ceny". Taka polityka "na wczoraj" pokazała już nie raz jak zgubne są jej skutki:
1. Podwyżka cen biletów komunikacji miejskiej. Zakładano wzrost przychodów o 5,5% przy podwyżkach kilkanaście i kilkadziesiąt procent. Wzrost cen nie spowodował spodziewanych efektów! Przychody prawdopodobnie spadły!
2. Podwyżka czynszów od lokali użytkowych od 1. stycznia 2011 roku sprawiła że znaczna część lokali stała pustych aż do jesieni, a więc nie generowała przychodu. Czy zatem była skuteczna chociażby księgowo? Bo ekonomicznie z pewnością nie, gdy dodamy do tego koszty społeczne: komuś kto prowadził zakład usługowy i go zamknął trzeba będzie płacić zasiłek i opłacać ubezpieczenia, więc społeczeństwo będzie płacić, zamiast mieć z tego korzyści (odprowadzane podatki). Można też mówić o skutkach wykluczenia społecznego itd.
A może do trzech razy sztuka? I z podwyżką czynszów za mieszkania komunalne w końcu się uda?
Niestety nic na to nie wskazuje. Zadłużonych jest ponad 60% mieszkań. Czy ich najemcy zaczną płacić z powodu podwyżek? (Pytanie retoryczne)
Co będzie z tymi płacącymi? Po pierwsze nie mają wiele czasu żeby się dostosować - do czerwca. Po drugie: mieszkania zajmuje w znacznej części biedna część społeczeństwa i jak nie udało im się więcej zarabiać dotychczas tak i z powodu podwyżek w małym stopniu jest to możliwe (niska skłonność do podejmowania pracy i prób dodatkowego zarabiania w grupie osób przyzwyczajonych do czerpania dochodów z pomocy publicznej).
Należy się zatem spodziewać że w wielu przypadkach po prostu klienci - tak po ludzku - nie dadzą rady. Trzeba przy tym zaznaczyć, że "wyrzucenie na bruk" nie rozwiąże problemu, bo ci ludzie z Olsztyna nie znikną. Miasto dalej będzie miało "problem" tylko że już większy.
Innym problemem będzie niezadowolenie tej resztki płacących na bieżąco którzy będą musieli utrzymywać wrzuconą do jednego worka grupę mieszkań komunalnych. Jak zwykle zapłacą ci co akurat nie powinni.
Jak zwykle też olsztyński Ratusz prowadzi politykę na przeszłość, a nie na przyszłość. Odwrotnie niż biznes. Oczywiście ratusz może się bronić w swój ulubiony sposób: "działamy zgodnie z prawem" jak dyrektor Gustek o źle ustawionych światłach czy też "nie mamy pieniędzy" jak w przypadku wszystkich podwyżek.
System mieszkalnictwa komunalnego wymaga świeżego podejścia i rozwiązań systemowych a nie zmian na wczoraj. System w którym mieszkanie samo w sobie staje się pomocą społeczną jest wbrew pozorom zły. Wynika to z faktu m.in. że:
1. Mieszkańcy tanich komunałek tracą motywację do wyprowadzki choćby najbliższa rodzina była w stanie mieszkanie im udostępnić. Lepiej jest np. wynajmować po cenie rynkowej i dopłacić komuś z rodziny do komunalnego mieszkania.
2. Mieszkania komunalne w sercu miasta (Śródmieście, Stare Miasto) nie są doceniane przez ich najemców. Mieszkają tam nie z wyboru, a z narzuconej lokalizacji (niestety to "nieruchomość").
3. Przywiązanie do nieruchomości tańszej powoduje obniżenie motywacji do lokalnej emigracji np. w przypadku dobrej oferty pracy daleko od miejsca zamieszkania.
4. Reglamentacja jest zła, bo zawsze są duże kolejki i powszechne są sytuacje w których tak samo potrzebujący pomocy są dzieleni na tych którzy już mają mieszkanie (a więc i pomoc) i na tych którzy nie mają i nie otrzymują żadnej pomocy. Zaczynają się liczyć znajomości, dostęp do informacji itd.
Ulgi w czynszach o których mówią urzędnicy staje się "systemem ulg do ulg". Takie rozwiązanie powoduje jeszcze większe zwiększenie zapotrzebowania na aparat urzędniczy i tych administrujących pomocą mieszkaniową. Petent "mieszkaniec komunalny" stanie się dodatkowym klientem stojącym w kolejce po ulgę do mieszkania, będzie musiał dostarczyć tony dodatkowych dokumentów. Urzędnikom już cieknie ślinka...
Reforma tego chorego systemu mogłaby polegać na tym, że na wzór niektórych lokalnych samorządów na zachód od Odry, pomoc społeczną otrzymuje się ze względu na osiągany dochód i jest to pomoc finansowa. Gdzie i od kogo beneficjent wynajmie mieszkanie nie ma znaczenia. Administracja ma problem z głowy nie tylko ze sprawami pomiędzy wynajmującym a najemcom (kto wynajmuje ten wie o co chodzi), ale też z całym sztabem osób zatrudnionych do obsługi mieszkań (remonty, itd.). Cały aparat administracyjny ZBiLK nie byłby potrzebny, a pomocą zajmowałby się MOPS, w jednym okienku przyjmując wniosek o pomoc: jedna dopłata finansowa uzależniona od sytuacji wnioskującej rodziny i jej potrzeb np. zajmujących się osobami niepełnosprawnymi, stale chorymi, w zależności od liczby dzieci w rodzinie, itd. itd.
Uchwała Rady Miasta w sprawie wieloletniego Programu Gospodarowania Mieszkaniowym Zasobem Gminy Olsztyn na lata 2012 - 2016 po raz kolejny pokazuje że samorządowcom wydaje się że wszystko można załatwić decyzjami administracyjnymi: do zmian stawek upoważnia się prezydenta, podwyżki i obniżki czynszu ustali się i będą dobrze działać, do tego zaznaczy się jeszcze że suma obniżek nie może być większa niż wysokość czynszu... generalnie 25 stron papki o realizacji szczytnego celu przy pomocy ulg, ulg do ulg, wyłączeń i wykluczeń z wyłączeń.
Skandal i tyle w tym temacie
OdpowiedzUsuńbardzo prosto i ciekawie opisany temat - który przechodzi wszystkim koło nosa, bo tak jest ... :/ a są na to rozwiązania, trzeba tylko myśleć co bedzie później, dalej ... (czekam na kolejne teksty, i gratuluje klarownego spojrzenia na rzeczywistość, mało tego u nas)
OdpowiedzUsuńO k****! Niezłe. I konstruktywne.
OdpowiedzUsuńDrobne "ale": jakby dac pomoc spoleczna do reki, ktora by odbierala "glowa rodziny" (zamiast dac tej rodzinie jakiekolwiek lokum)to mielibysmy potem hordy bezdomnych dzieci walesajacych sie po ulicach podczas gdy tatus odpoczywalby na Metalowej. A oczywiscie jego rachunki zaplacilibysmy my wszyscy. Nie zawsze to co sie sprawdza na tzw zachodzie sprawdzi sie w warunkach polskich. Chyba ze zaliczasz Olsztyn do wschodniej rubiezy Brandenburgii ;-)
OdpowiedzUsuńTo szczegół techniczny. Można zrobić obrót bezgotówkowy, uprawniony wynajmuje mieszkanie na wolnym rynku, płaci niski czynsz a różnicę w pokrywa miasto płacąc bezpośrednio kamienicznikowi, bez dawania gotówki do ręki lokatorowi.
UsuńHej, "drobne ale" - nie zdzwiłbym się, gdyby społeczeństwo było stać i na wódkę, i na mieszkanie komunalne, jakby lepiej tym zarządzać
OdpowiedzUsuń