fot: wrzuta.pl
"Bo jeśli wyobrażenie, do tego przyjemne, jest równie silne, jak rzeczywistość, to jaka w sumie różnica?" - Kevin Warwick
Jakiś czas temu, zainteresowało nas Centrum Akwakultury na UWM. Chodziły bowiem słuchy, że studenci na kierunku akwakultura nie dopisali, a na rybactwie także nie ma wielkiego naporu.Okazuje się, że pracownikom wydziału nie są potrzebni studenci. Oni prowadzą badania nad rozmnażaniem węgorzy.
Pech w tym, że o sprawie dowiedzieli się ludzie z zewnątrz. Jak znamy polskie realia Ci z zewnątrz pewnie zazdroszczą, że sami nie wpadli na ten pomysł, albo ich nie zaproszono do współpracy (za wynagrodzeniem). I to jest ich główna motywacja napisania tego złośliwego i w sumie bezczelnego listu. Pan z Sopotu, który się poczuł urażony przecież też nie jest śmietanką światowej nauki, więc jak może oceniać innych z perspektyw panteonu?
Nie zmienia to jednak faktu, że hodowla węgorzy w warunkach sztucznych wydaje się dość ryzykownym. No bo nawet jeśli się udało w superdrogim i wyposażonym znakomicie sztucznym środowisku, kosztem pracy wielkiego zespołu badawczego, to jak tego dokonać na skalę komercyjną? Przyznajemy, że nie jesteśmy w stanie ocenić naukowej strony badań. To taki "olsztyński matrix", miliony złotych na projekty, których pożytek społeczny nie jest wymiernie zdefiniowany, ale przynajmniej się kręci. Wszyscy mają swoje projekty, niby to robią swoją robotę ale wszystko to rozgrywa się w odrealnionym świecie raportów, sprawozdań, publikacji i innych fantazji.
Mistrzami matrixu pozostaną jednak miejscy urzędnicy, pozwolimy się powołać na przykład ratusza:
"Remont ratuszowej wieży, który zaczął się przed wakacjami, miał się zakończyć 31 października. Wykonawca wystąpił jednak do magistratu z prośbą o przedłużenie prac do 25 listopada. - W uzasadnieniu wyjaśnił że nowa, dwuwarstwowa technologia kładzenia tynku zajęła więcej czasu niż pierwotnie zakładano. Na wieży podczas prac remontowych przez lata dokładano kolejne warstwy tynku tak, że w niektórych miejscach miał 5-10 cm. Wykonawca musiał to wszystko oczyścić, aż do cegieł i dopiero mógł kłaść tynk odtworzeniowy - powiedziała Aneta Szpaderska, rzecznik urzędu miasta." (źródło)
Nie możemy uwierzyć! Przy remoncie ratusza stosowana jest jakaś nieznana, nowa dwuwarstwowa technologia. Na pewno jest to pierwszy przykład zastosowania tej technologii na świecie i stąd nie było wiadomo, że zajmie ona więcej czasu. To przecież technologia rodem z "gwiezdnych wojen". A poza tym to dziś jest ten D-Day, 25 listopada, ktoś wie czy skończyli wreszcie?!!!!
"Przypomnijmy, że podczas zbijania kolejnych warstw tynku konserwatorzy zbadali także pierwotną kolorystykę ratuszowej wieży. Okazało się, że nie była ona różowa - jak w ostatnich kilkunastu latach - lecz szara, a okna wieży były ciemnoczerwone."
Te odkrycie naszego matrixu powala na kolana. A wystarczyło tylko popytać starszych mieszkańców miasta, albo spytać nawet nas. To, że ratusz kiedyś nie był różowy to żadna tajemnica !
Na koniec niegroźny matrix w redakcji Gazety Wyborczej:" Olsztyński ratusz został zbudowany w latach 1912-1915 na terenie dawnego cmentarza. Stan techniczny wieży przed remontem był tak kiepski, że wchodził tam tylko zegarmistrz doglądający zegarów oraz konserwatorzy."
Panie redaktorze... Nie tylko zegarmistrz, nie tylko, inni majsterkowicze też tam byli :) Pan nowy w Olsztynie?
Wodny Park:
OdpowiedzUsuńPLANOWANY OKRES REALIZACJI ROBÓT BUDOWLANYCH: 24 MIESIĄCE OD DATY ROZPOCZĘCIA
TJ. OD 19.10.2009 R.
http://www.wodnecentrum.olsztyn.eu/pl/o-projekcie/charakterystyka-projektu.html
Artyleryjska to już szkoda gadać. Znajdzie się jeszcze parę deadlinów z d*** wziętych.
mnie tylko ciekawi egzekucja kar za przekroczenie terminu, mam wrazenie ze te kary to jakic urzednik do kieszeni wklada ;D
OdpowiedzUsuńSorry ale ten post nie to że jest złośliwy tylko po prostu jest niepoważny i nie ma nic wspólnego ze spojrzeniem ekomisty…jak to? A tak to że odnosicie się do rzeczy których chyba kompletnie nie macie pojęcia. Argument (nawet z uśmiechem na końcu)- „gdyby sprawa miała szansę powodzenia to Norwegowie albo Kanadyjczycy dawno by już takiego węgorza mieli :)” powalił mnie. Przepraszam to w takim razie w ogóle dajmy na luz i tylko importujmy. Po co rozwijać branżę B+R? Pewnie ci wszyscy ludzie którzy mówią o innowacjach i gospodarce opartej na wiedzy nie mają o tym pojęcia… Olsztyn nie jest miejscem w który można budować przemysł ale ma świetne warunki właśnie dla branż z sektora live science. Czy się to komuś podoba czy nie są tu najlepsi na świecie specjaliści z niektórych dziedzin. Tak się jakoś złożyło że w 2009 olsztyńscy naukowcy byli najczęściej cytowanymi naukowcami w zakresie nauk o żywności – i teraz uwaga- na świecie. Podejrzewam że ekonomista powinien docenić rozległość rynku światowego i możliwości z tym związane. Czyli okazuje się że ten ośrodek akademicki ( UWM ale też i olsztyński oddział PANu) ma coś do zaproponowania z punktu widzenia globalnego rynku wymiany dóbr, wiedzy i usług. Nie dostrzegacie potencjału w węgorzu? Jestem zdziwiony…ale w sumie skoro nic o tym nie wiecie….Zamknięte systemy hodowli ryb są obecnie coraz szybciej rosnącym rynkiem gdyż światowe zasoby naturalne po prostu znikają. Wpływa na to masowe odławianie ryb oraz zanieczyszczenie. Rynek pochłania coraz większe ilości tzw. seafood (są w tym też skorupiaki, i inne stworzenia wodne). Bez produkcji w procesie zamkniętym zniszczymy środowisko. Obecnie to miliardowy interes i ciągle rośnie. Systemy zamkniętej produkcji ryb i innych wodnych stworzeń są znakomitym biznesem przynoszącym spore zyski również w Polsce. I akurat to nie koniecznie Norwegia czy Kanada jest tu światowym liderem. Np. jednymi z prawdziwych liderów w dziedzinie systemów zamkniętych są np. Australia i Izrael…W tych krajach hoduje się ryby…tak, tak….na pustyni… Zresztą w tych systemach produkuje się również warzywa ale zapewne o tym też nie słyszeliście ;) więc poprzestanę na tym i nie będę się pastwił… ale tak to jest jak się pisze o czymś o czym nie ma się pojęcia ;)) Tak przy okazji w naszym regionie powstał już jeden tego typu obiekt z rybą Barramundi (koło Wymoju) i są budowany następne. O ile znam właściciela to raczej mu się rzadko zdarza wywalać miliony w błoto…Sukces olsztyńskich naukowców jest bezwzględny. Mimo że wiele zespołów badawczych na świecie próbowało to zrobić to udało się to jedynie naukowcom z Olsztyna. Narybek węgorza jest obecnie sprowadzany z Francji ( tam młode węgorze wpływają do rzek jako narybek i do Polski nie docierały). Produkcja w wyspecjalizowanym ośrodku znacznie obniża koszty zarybienia tym popularnym gatunkiem. Wystarczy sobie policzyć ile kosztuje przewiezienie tego narybku do Polski. Ba! Część gatunków jest sprowadzana do Polski jako narybek samolotami- i jakoś tak się składa że opłaca się to hodowcom. Rozmnażanie w specjalistycznych ośrodkach ( a nie w stawach w Swaderkach w których te ryby tylko rosną…) może być świetnym interesem. Tak samo jak np. przyspieszanie wzrostu ryb czy też większa częstotliwość ich rozrodu. Może uda się kiedyś naszym naukowcom zrobić coś z jesiotrami które osiągają dojrzałość ok 7 roku życia i wtedy dają ikrę czyli kawior. Gdyby tak się stało ten gatunek będzie mógł przetrwać na wolności. Inna bardzo ważną sprawą jest opracowywanie takich pasz dla ryb żeby potem były dla nas zjadliwe i smaczne. To właśnie robi się w takich labolatoriach które biorąc pod uwagę skalę tego biznesu na świecie są w Olsztynie wręcz śmiesznie tanie. Nauka to nie tylko nauczanie studentów a przede wszystkim odkrywanie i badania. Tak więc proponuję – uderzcie się w pierś, powiedzcie że daliście w tym miejscu ciała i najlepiej usuńcie ten kawałek postu bo to co napisaliście nie świadczy o was za dobrze…plizz ;))) nie dajcie się pochłonąć matrixowi i wybierzcie dobrą pigułkę ;))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
KM
ps. i atk was lubię ;)
Kamil. Dzięki za opinię. Właśnie o to nam chodzi z całym tym blogiem. Twój post aczkolwiek treściwy jest nadzwyczaj słabo poparty faktami. Aby uporządkować dyskusję przytoczę kilka głównych tez, bo nie da się tego nazwać argumentami:
OdpowiedzUsuń1. "Czy się to komuś podoba czy nie są tu najlepsi na świecie specjaliści z niektórych dziedzin"
ODP: tutaj zdecydowanie poniosła Cię fantazja, możesz wymienić te dziedziny i dowody na to, że są to najlepsi na świecie specjaliści?
2. "Tak się jakoś złożyło że w 2009 olsztyńscy naukowcy byli najczęściej cytowanymi naukowcami w zakresie nauk o żywności – i teraz uwaga- na świecie"
ODP: a mógłbyś to jakoś udokumentować?
3. "Sukces olsztyńskich naukowców jest bezwzględny"
ODP: A to ciekawe. A wyczytałeś na stronie UWM taką informację?:
"Jego zespół pracuje teraz nad opracowaniem biotechnologii rozrodu węgorza w warunkach kontrolowanych, którą da się wdrożyć do praktyki rybackiej. Wymaga to jeszcze co najmniej 24 miesięcy bardzo intensywnych badań."
Wynika z niej, że coś się urodziło w tym laboratorium, ale czy to będzie proces powtarzalny czy był to przypadek to jeszcze nie wiadomo. Do bezwzględnego sukcesu droga daleka.
4. "Produkcja w wyspecjalizowanym ośrodku znacznie obniża koszty zarybienia tym popularnym gatunkiem."
ODP: a policzyłeś te koszty? Budowa Centrum Akwakultury, kilkunastu naukowców na pełny etat, kadra techniczna, woda z Morza Czerwonego... Ile zgodnie z kalkulacją finansową kosztować będzie wytworzenie kilograma takiego narybku? A tymczasem badania mają trwać jeszcze 24 miesiące.
Przy jakiej skali produkcji i po ilu latach zwróci się takie przedsięwzięcie? Według nas komercjalizacja tego osiągnięcia jest obliczona licznymi ryzykami i nie wiadomo, czy ona nastąpi.
No to uruchomiliśmy sporą dyskusję ;) Przykro mi ale olsztyński matrix to nie koniecznie tutejszy świat nauki którego widzę że kompletnie nie znasz. Co prawda wcale się nie dziwię bo ci ludzie mimo że są świetnymi fachowcami w swoich dziedzinach to niestety leżą kompletnie na polu PR i informacyjnym. Muszę więc brać ich w obronę ;) Zaczynamy ;)
OdpowiedzUsuń„Kamil. Dzięki za opinię. Właśnie o to nam chodzi z całym tym blogiem. Twój post aczkolwiek treściwy jest nadzwyczaj słabo poparty faktami. Aby uporządkować dyskusję przytoczę kilka głównych tez, bo nie da się tego nazwać argumentami:”
Mylisz się. Jest sporo faktów które potwierdzają to że mam rację i uważam że trudno obalić moje argumenty.
„ 1. "Czy się to komuś podoba czy nie są tu najlepsi na świecie specjaliści z niektórych dziedzin"
ODP: tutaj zdecydowanie poniosła Cię fantazja, możesz wymienić te dziedziny i dowody na to, że są to najlepsi na świecie specjaliści?”
Oczywiście że mogę i nie ma tu nic do tego moja fantazja. Zacznijmy może od wspomnianych probiotyków. W zasadzie wynaleziono je w Olsztynie. Badania prowadzili ze swoimi zespołami naukowymi: obecny dziekan wydziału mleczarstwa prof. Ziajka oraz Pani prof. Bialecka z olsztyńskiego PAN. Obecnie dane dotyczące wartości rynku który w sumie stworzyli czyli produktów probiotycznych są dość rozbieżne :
1. wedle raportu "The Probiotics Market: Ingredients, Supplements, Foods", przygotowanego przez amerykańską grupę badawczą BCC Research 21,6 mld USD, a w 2015 r. powinno dojść do 31,1 mld USD. Oznaczałoby to średni roczny wzrost obrotów o 7,6 proc. Dość sporo.
2. Według danych RTS Resource Ltd. do roku 2010 w Europie Zachodniej spodziewać się można wzrostu wartości rynku probiotyków do ponad 2 bilionów euro.
3. według danych Datamonitor, w najbliższych latach cały segment żywności funkcjonalnej będzie rozwijał się dynamicznie. Prognozuje się wzrost na poziomie około 6% rocznie, a w 2012 roku europejski rynek produktów funkcjonalnych ma osiągnąć wartość 95 mld dolarów.
Te poważne na pierwszy rzut oka rozbieżności wynikają głównie z tego że czasami są brane pod uwagę technologie produkcji (maszyny, wkłady bakteryjne, etc. Które kupują producenci) a czasami gotowe produkty ( to co kupujemy w sklepie np. jogurty). Jak się to ma do Olsztyna? W Olsztynie nie dość że wynaleziono probiotyki ( i nadal są tu ci którzy stworzyli modele teoretyczne, przeprowadzili badania i dali to światu) to nadal dość dużo się produkuje wkładów bakteryjnych do tego typu przetworów (np. Biolacta-texel). Podejrzewam że są spore rezerwy i można by zrobić jeszcze więcej. Podobnie ma się sprawa z rozmnażaniem ryb , żywnością funkcjonalną, badaniem alergenów, mleczarstwem, etc. Sporo tego jest a wartość runku za każdym razem idzie w miliardy euro. Wiadomo że nie można go zmonopolizować ale można sporo uszczknąć. Sorry że nie będę w tej chwili pisał więcej na temat każdej z tych dziedzin ale naprawdę nie mam w tej chwili na to czasu. Powiedzmy sobie tylko tyle że do każdej z nich można załączyć tony analiz, opracowań i raportów z renomowanych instytucji. Chętnie napisze wam kiedyś artykuł na ten temat z większa ilością danych podając konkretne dokumenty, liczby i wskazując ludzi. Do tego czasu polecam przeglądnięcie nawet po łepkach np. www.pan.olsztyn.pl , http://www.zdrowie.med.pl/nowosc.phtml?start=60&slowo=jelito&nr=3 i trochę o węgorzu http://tygodnik.onet.pl/michalolszewski.blog.onet.pl,423524233,blog.html , http://wyborcza.pl/eko/1,113774,9481357,Wegorzu__wroc_do_nas.html .
2. "Tak się jakoś złożyło że w 2009 olsztyńscy naukowcy byli najczęściej cytowanymi naukowcami w zakresie nauk o żywności – i teraz uwaga- na świecie"
OdpowiedzUsuńODP: a mógłbyś to jakoś udokumentować?
Oczywiście że mógłbym. Tylko jedna rzecz czy będziesz w stanie ocenić wartość publikacji na które się powołam? Bo w niektórych przypadkach czasopismo np. Lancet nie powie za dużo nikomu po za lekarzami. W tej chwili jest sobota i nie będę ludzi ścigał żeby to sprawdzić ale postaram się to odszukać w przyszłym tygodniu. Ale w między czasie proponuję przejrzeć to : http://www.forumakad.pl/archiwum/2007/06/24_nauki_rolnicze.html i to http://www.pan.olsztyn.pl/component/content/article/112-20-lecie-instytutu , http://www.forumakad.pl/archiwum/2005/09/23-bn-pozytki_z_nauki.htm . To nie dokładnie to o co mi chodziło ale tak na szybkiego powinno ci wystarczyć. Po za tym mało kto wie że w Olsztynie prowadzi się badania np. dla NATO (Program naukowy NATO: Chemical sensors based on intermolecular recognition on border of two phases). Wątpię że dawaliby pieniądze przeciętniakom. Technologie militarne są dość drogie i nie daje się ich do rąk przeciętniaków.
„ 3. "Sukces olsztyńskich naukowców jest bezwzględny"
ODP: A to ciekawe. A wyczytałeś na stronie UWM taką informację?:
"Jego zespół pracuje teraz nad opracowaniem biotechnologii rozrodu węgorza w warunkach kontrolowanych, którą da się wdrożyć do praktyki rybackiej. Wymaga to jeszcze co najmniej 24 miesięcy bardzo intensywnych badań."
Wynika z niej, że coś się urodziło w tym laboratorium, ale czy to będzie proces powtarzalny czy był to przypadek to jeszcze nie wiadomo. Do bezwzględnego sukcesu droga daleka.”
Wyciągasz niepoprawne wnioski. Ale podstawowa sprawa – wielu próbowało, nikomu się to nigdy wcześniej nie udało. Powtarzalność została osiągnięta i potwierdzono metodę. Dla łatwiejszego zilustrowania sytuacji- zbudowano coś ala prototyp. Jednak prototyp trzeba teraz wdrożyć do produkcji. To trochę jak z samochodem. Jeździł, jest ładny, bezpieczny i mało pali ale zanim trafi do produkcji musi przejść sporo badań i testów. W przypadku tej technologii rozmnażania jest podobnie. Żeby technologia trafiła do zakładów produkujących narybek trzeba np. pewne procesy uprościć albo opracować część urządzeń. Trzeba stworzyć prostą i czytelną procedurę która nie będzie wymagała stałego udziału naukowca. To tak samo jak z samochodem - przecież nie będą go wiecznie obsługiwać najlepsi inżynierowie którzy go zbudowali w jakimś specjalnym laboratorium-garażu tylko zwykli mechanicy. Wiesz ile zajmuje wdrożenie prototypu samochodu do produkcji? Ile trzeba czynności wykonać żeby stworzyć linie produkcyjne etc.? To trwa dość długo. W przypadku produkcji narybku tez nie jest to łatwe.
„ 4. "Produkcja w wyspecjalizowanym ośrodku znacznie obniża koszty zarybienia tym popularnym gatunkiem."
OdpowiedzUsuńODP: a policzyłeś te koszty? Budowa Centrum Akwakultury, kilkunastu naukowców na pełny etat, kadra techniczna, woda z Morza Czerwonego... Ile zgodnie z kalkulacją finansową kosztować będzie wytworzenie kilograma takiego narybku? A tymczasem badania mają trwać jeszcze 24 miesiące.
Przy jakiej skali produkcji i po ilu latach zwróci się takie przedsięwzięcie? Według nas komercjalizacja tego osiągnięcia jest obliczona licznymi ryzykami i nie wiadomo, czy ona nastąpi.”
Tu znowu wyciągasz błędne wnioski. Po pierwsze cała ta inwestycja nie została stworzona do tego by odkryć i opracować jedną technologię np. rozrodu węgorza. W tym centrum będzie się badało mnóstwo gatunków ryb, skorupiaków i innych stworów. Po za tym nie wiem czy to będzie najlepsze miejsce do przemysłowej produkcji narybku. Tu ma się tworzyć technologie a nie produkować. To R+B a nie przemysł. Jednak najważniejsze jest w tym wypadku jest coś innego. Trzeba zrozumieć to że nauka (tak samo jak religia, sztuka czy nawet sex) rządzi się swoimi prawami i nie zawsze jest nastawiona na ekonomiczny sukces. Takie ortodoksyjne podejście do ekonomicznej efektywności nauki przypomina to trochę stwierdzenie: zobacz jaka fajna muzyka… Patrząc na świat tylko przez pryzmat zwrotu inwestycji pewnie nadal tkwilibyśmy w miejscu. Wystarczy spojrzeć na badania kosmosu. Przecież programy kosmiczne takie jak np. lot na księżyc nigdy się nie zwróciły. A mimo to w badania kosmosu są pchane potężne pieniądze. Jak można przyłożyć do kryterium efektywności ekonomicznej np. do niektórych dziedzin medycyny. Przecież rachunek ekonomiczny wskazuje że nie opłaca się leczyć chorych na raka bo koszty terapii przekroczą w znacznym stopniu dochody które dostarczy on Państwu. Większość odkryć i ogólnych twierdzeń dotyczących fizyki które powstaje w CERNie jest bez pośredniego wpływu na ekonomię. CERN na pewno się nie zwróci. Jednak jak się okazuje są ludzie dzięki którym z tego aparatu badawczego powstają konkretne wynalazki których używamy. Np. za jakiś czas nauczymy się używać komputerów kwantowych (których możliwości są teoretycznie trudne do wyobrażenia w porównaniu z tym na czym sobie teraz piszemy a nawet najszybszymi maszynami ośrodków badawczych), opracujemy lek na raka, a samochody nie będą wytwarzały zanieczyszczeń. To za jakiś czas. A teraz mamy już teflon na patelniach, bezprzewodowe wiertarki i oddychające tkaniny- to efekty uboczne programów NASA. Takie stricte ekonomiczne podejście do nauki jest bez sensu. Na UWM będzie zapewne powstawało wiele technologii a nie tylko jedna a zależności które zostaną przebadane i zrozumiane posłużą do tworzenia kolejnych innowacji. To dość oczywiste. Nawet MIT (które jest tak naprawdę spółką a nie typową uczelnią) prowadzi wiele badań które bezpośrednio nigdy się nie zwrócą- będą jednak stanowić ważny element teoretyczny do badań które być może dadzą skutki praktyczne. Tak więc patrzenie na naukę tylko pod kątem zwrotu konkretnej inwestycji jest dużą krótkowzrocznością. Ale tak na zakończenie tego wątku. Pójdźmy mimo wszystko tropem który obrałeś - opracowanie zamkniętego systemu produkcji tylko samego węgorza hodowlanego to rynek który wart jest ok 2 mld euro (270 tyś ton produkują same Chiny) i może dać spore zyski. Cena narybku którą płacą Chińczycy to ok 900 euro czyli mniej więcej tyle co kilogram srebra. W tej chwili narybek węgorza lata z zachodniej Europy (dostępny jest jedynie dziki narybek odławiany w Atlantyku) do Chin samolotami. Skoro tak jest to im się to zapewne opłaca.
Żałuje że nie odnosisz się do tego że w naszym regionie powstały i działają systemy zamkniętej produkcji ryb (np. Barramundi). Do tego produktem ubocznym są warzywa… Dla ekonomisty byłoby ciekawe czy opłaca się „udomawiać” kolejne ryby i jak na tym zarobić. Żałuje głównie dlatego że to ułatwiłoby obliczenia jak szybko i w jakiej skali mogłyby się pośrednio zwrócić nakłady na budowę aquakultury w Olsztynie- i to pomimo tego że nie zostało to zbudowane po to żeby się miało zwrócić… Dodam też w chwili obecnej narybek barramundi można sprowadzić samolotem jedynie z Australii ( dzikie) bądź z Izraela (hodowlane). Koszty tego są szalone ale i tak się opłaca.
OdpowiedzUsuń„Może napiszesz artykuł jako gość - damy go na bloga jako opinię odmienną od naszej? Tylko potrzebne będzie więcej konkretów.”
Chętnie napiszę ale skoro chcesz konkretów to też je pokaż a nie pisz że to olsztyński matrix. Piszecie wiele sensownych tekstów i z wieloma się zgadzam. Jednak to o olsztyńskiej nauce jest nie fair. To jakby powiedzieć że wszyscy Polacy to idioci bo ktoś głosował na PiS ;)
Jest jeszcze jedna sprawa. To że nie zauważasz potencjału i nie doceniasz go to pikuś. Nie musisz się na tym znać. Jednak dziwi mnie że nie zauważasz najważniejszej z punktu widzenia ekonomisty rzeczy. Chodzi mianowicie o transfer technologii do przemysłu. Tak samo jak ty nie znasz się na rozmnażaniu ryb i nie potrafisz docenić potencjału tych osiągnięć tak samo ichtiolodzy nie potrafią komercjalizować swoich osiągnięć bo nie znają się na ekonomii. Można to kompletnie olać. Można też starać się uczyć naukowców komercjalizacji . Moim zdanie oba wyjścia są ślepymi uliczkami. Naukowcy mają badać i znać się na swoich działkach. Jednak powinni liczyć na pomoc podmiotów pośredniczących- takich swoistych brokerów innowacji. Na całym świecie działają fundusze typu seed capital, venture czy private equity. Są też aniołowie biznesu i fundacje uczelniane. To w Polsce dopiero raczkuje. Buduje się sporo inkubatorów i parków technologicznych. Świetnie- taka infrastruktura na pewno nie zaszkodzi. Jednak bez miękkiego zaplecza czyli kapitału, pomysłów i kontaktów na świecie będą to tylko budynki. Często przełomowe wynalazki powstają w garażach. Jednak dopiero inwestycja kapitałowa powodowała że z niego wychodziły. W Polsce funduszy o których wspomniałem jest może ze 100 wszystkich razem wziętych. W Izraelu który jest mniej więcej 4 razy mniejszy jest ich ok 1,5 tyś…W Olsztynie jest chyba tak naprawdę tylko jeden tego typu fundusz (InQbe) – reszta co prawda szuka wejścia ale jest z zewnątrz. Do tego istnieje inny problem. Często naukowcy odprawiają z kwitkiem ludzi którzy chcą aby opracowano dla nich jakieś technologie. Jeden z instytutów z Olsztyna odprawił nie tak całkiem dawno młyny londyńskie które chciały tu badać jakość zboża… Na innym biegunie stoi praktycznie danie za darmo światu technologii probiotyków…Cóż trochę zostało do zrobienia.
Kolejna ważna sprawa to kwestia wizji miasta jakim powinien stać się Olsztyn bo z tym się wiąże temat poruszony w waszym blogu. Moim zdaniem to powinno być miejsce oparte w swym rozwoju o wiedze i nowoczesne usługi. Może nie będziemy doliną krzemową ale spokojnie możemy być doliną białkową. W zasadzie już się nią stajemy. Teraz pozostaje kwestia skali i odpowiednich instrumentów żeby to rozkręcić.
„I plizz laboratorium a nie labolatorium :) Od łacińskiego "laborare" – pracować”
Traktuję to jako drobną złośliwość ale od razu mówię że jestem dysortografem ( takim prawdziwym który latami różnych ćwiczeń próbował to wyeliminować) który czasami pisze na iphonie w którym nie ma worda… ;)
Naszła mnie myśl, że w szkołach państwowych regionu powinien być dodatkowy przedmiot prostujący rzeczywistość, że w niektórych nieucywilizowanych prowincjach są korzystniejsze strategie ewolucyjne niż wizja wizja Postępu Narodowego opracowanego w Warszawie i że metodą naukową należy badać, którego z pozostałych nauczycieli z jaką wagą olewać.
OdpowiedzUsuń"Oczywiście że mogę i nie ma tu nic do tego moja fantazja. Zacznijmy może od wspomnianych probiotyków. W zasadzie wynaleziono je w Olsztynie. Badania prowadzili ze swoimi zespołami naukowymi: obecny dziekan wydziału mleczarstwa prof. Ziajka oraz Pani prof. Bialecka z olsztyńskiego PAN. Obecnie dane dotyczące wartości rynku który w sumie stworzyli czyli produktów probiotycznych są dość rozbieżne "
OdpowiedzUsuń=> Probiotyki wynaleziono w Olsztynie?
Odkryć to in. ujawnić coś, co dotąd było nieznane, dowiedzieć się czegoś, o czymś. Wynaleźć natomiast to in. wymyślić coś, co dotąd nie istniało i co np. przyczynia się do postępu cywilizacji.
Skoro nie rozróżniasz takich pojęć to jak chcesz dyskutować?
Czegoś co istniało w naturze nie można wynaleźć, można to tylko odkryć. A probiotyki czyli kultury bakteryjne istniały od początku życia na Ziemi.
=> Jak można stworzyć rynek probiotyków? A ja myślałem, że produkty mleczne zawierające probiotyki znane są ludzkości i konsumowane od setek a może i tysięcy lat. Może rynek nabiału też stworzono w Kortowie? No bo opracowano przecież tam recepturę kilkudziesięciu serów.
=> Piszesz, że w wielu dziedzinach na UWM są najlepsi na świecie naukowcy, potem ograniczasz się do dyskusji o jednej dziedzinie a ostatecznie nie potrafisz i tego udowodnić.
Tezy numer 2 też nie obroniłeś, teza 3 - od prototypu do konkretu droga daleka, mało to mieliśmy cudownych polskich samochodów czy leków na raka? I wszystko to był najlepsze prototypy na świecie!
Teza 4 - czas pokaże, trzeba będzie obserwować czy nastąpi komercjalizacja.
Podsumowując - mnie nie przekonałeś.
Natomiast planom "doliny białkowej" przyklasnę, bo nawet jeśli jak piszesz Olsztyn posiada taki duży potencjał, to korzyści z niego dla miasta są bardzo nikłe. A o tym , że miasto nic nie robi w zakresie polityki przyciągania inwestorów to pisałem juz nie raz.
Probiotyki zostały opracowane ponad 100 lat temu. Wtedy na terenie UWM też były prowadzone ciekawe badania ale z probiotykami nie wiele miały wspólnego chociaż też wiązały się poniekąd z medycyną ;-)
OdpowiedzUsuńDla zainteresowanych link:
http://www.ehow.com/facts_5645816_history-probiotics.html
Jakoś nie doszukałem się w internecie o wybitnych zasługach naukowców olsztyńskiego PAN w odkryciu probiotyków. Rzeczona Pani Profesor-podawana zapewne bez jej wiedzy przez KM - jest autorem 1 ! indeksowanej w Pubmedzie pracy na dokładnie 7513 (http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed?term=probiotics).
Podobnie zapewne wygląda kwestia w przypadku akwakultury - szansa że na UWM zostanie popełnione jakieś naprawdę "grube" odkrycie przy obecnym systemie finansowania nauki jest praktycznie zerowa. Co z tego że wybudowali wielką akwakulturę jak będzie obsługiwało ją paru -parunastu naukowców już obecnie zatrudnionych na wydziale ochrony środowiska (w przerwach między zajęciami - dydaktyka rzecz święta). Nikogo pewnie i tak nowego nie zatrudnią ponieważ zatrudnienie jest ściśle skorelowane z liczbą studentów. A skoro liczba studentów na owym wydziale raczej spada a nie rośnie to nie będą zatrudniać ale co najwyżej zwalniać . I to jest właśnie olsztyńsko-uwmowski matrix znany mi zresztą z autopsji.
Peter
co do naszych naukowcow:
OdpowiedzUsuńhttp://finanse.wp.pl/kat,104122,title,Rewolucyjny-wynalazek-polskich-technikow,wid,14032650,wiadomosc.html
;]
„=> Probiotyki wynaleziono w Olsztynie? „
OdpowiedzUsuń„Odkryć to in. ujawnić coś, co dotąd było nieznane, dowiedzieć się czegoś, o czymś. Wynaleźć natomiast to in. wymyślić coś, co dotąd nie istniało i co np. przyczynia się do postępu cywilizacji. Skoro nie rozróżniasz takich pojęć to jak chcesz dyskutować?Czegoś co istniało w naturze nie można wynaleźć, można to tylko odkryć. A probiotyki czyli kultury bakteryjne istniały od początku życia na Ziemi.”
Wiesz…w zasadzie to wszystko w jakiejś formie istniało. Alkohol w przyrodzie też istnieje. Ba! Są go całe galaktyki! Ale co innego użyć go do odkażania albo do napędu albo zrobić dobra pigwówkę ;) Tak samo węgiel od zawsze się palił ale co innego użyć go do wytopu żelaza albo ogrzewania domu. Probiotyki w pewnej cząstkowej formie istniały- owszem. Kefir czy jogurt zawierały niektóre szczepy bakterii. Tyle że w przyrodzie nie izolowano ich, nie modyfikowano i nie miksowano ze sobą w taki sposób żeby optymalizować działanie systemu immunologicznego odbiorcy tego specyfiku. Po za tym probiotyk to przede wszystkim sztucznie stworzona kultura bakterii (kilka szczepów tworzących pewien działający system) a nie pojedyncze szczepy. Ale dla uporządkowania wedle twojego kryterium które jest tak dla ciebie ważne ;)) Najpierw odkryto wpływ poszczególnych szczepów, potem zbadano jak działają sztucznie stworzone kultury bakterii a następnie dano to światu ;)) Zresztą ten spór o różnice w słowach odkryć i wynaleźć to zwykła semantyka. Doskonale wiesz że nie o to chodzi w tym sporze i że nie masz tu racji.
„=> Jak można stworzyć rynek probiotyków? A ja myślałem, że produkty mleczne zawierające probiotyki znane są ludzkości i konsumowane od setek a może i tysięcy lat. Może rynek nabiału też stworzono w Kortowie? No bo opracowano przecież tam recepturę kilkudziesięciu serów.”
No to się myliłeś ;) Zauważ że istnieje rynek zwykłej, tradycyjnej żywności ( standardowe jogurty) i tej zawierającej probiotyki (np. actimel czy activia). Nawet jeśli w pierwszym przypadku produkty zawierają elementy probiotyku (pojedyncze szczepy) to dopiero ich modyfikacja poprzez specjalne wkłady bakteryjne (kultury) decydują o tym że nabierają one nowych cech i stają się żywnością funkcjonalną. Zwykła żywność i żywność funkcjonalna to jakby porównać czołg do roweru. Jednym i drugim można się przemieszczać ale ich możliwości i właściwości są dość odmienne. Produkty te zajmują różne nisze rynkowe, są inaczej promowane, różnią się ceną i często struktura klienteli jest różna. Tworząc nowy produkt który stanowi nowy (nie istniejący dotychczas) segment rynkowy tak naprawdę tworzysz jego nową część i go poszerzasz – tort rośnie ;). Odnosząc to do samochodów dla łatwiejszej ilustracji- samochody elektryczne obok spalinowych zawsze istniały. Jednak wynalezienie pojazdu hybrydowego spowodowało że powstał nowy sektor rynku- taki którego do tej pory nie było. Inny prostszy przykład – rowery. Są od ponad stu lat z dużym okładem ale rowery górskie które się pojawiły chyba jakoś w latach 80-tych stworzyły nowy sektor rynku. W tym wypadku tort znowu urósł ;)
„=> Piszesz, że w wielu dziedzinach na UWM są najlepsi na świecie naukowcy, potem ograniczasz się do dyskusji o jednej dziedzinie a ostatecznie nie potrafisz i tego udowodnić. Tezy numer 2 też nie obroniłeś, teza 3 - od prototypu do konkretu droga daleka, mało to mieliśmy cudownych polskich samochodów czy leków na raka? I wszystko to był najlepsze prototypy na świecie!”
OdpowiedzUsuńCóż skoro tak uważasz że ograniczyłem się do dyskusji o probiotykach to oznacza że nie zajrzałeś do linków które ci podesłałem. Szkoda bo byś tam znalazł dużo informacji o które pytasz Przepraszam ale nie mam tyle czasu żeby ci wypisywać o kolejnych dziedzinach. Przepraszam że nie pisałem całego elaboratu żeby udowadniać ci jak bardzo się mylisz ale sądziłem że pokazanie ci na konkretnym przykładzie i liczbach że olsztyńscy naukowcy w niektórych specjalistycznych dziedzinach wnoszą sporo do światowej nauki może otworzyć ci oczy. Sądziłem że nawet przeglądnięcie po łepkach informacji z renomowanych wydawnictw naukowych pozwoli ci zrozumieć temat potencjału live science. Napisałem ci w jakich dziedzinach jeszcze są dobrzy nasi naukowcy. Masz linki od których możesz zacząć i znaleźć kolejne informacje. Teraz rusz się trochę myszką, poklikaj, poczytaj- nie oczekuj że będę ci robił streszczenie i wyciągał wnioski ;))
„ Teza 4 - czas pokaże, trzeba będzie obserwować czy nastąpi komercjalizacja.”
No i tu jest pies pogrzebany. Właśnie tu- jako ekonomista na tym wątku powinieneś się skupić. Tu jest najsłabsza strona olsztyńskiej (zresztą nie tylko) nauki. Brak instytucji otoczenia nauki. Swojego rodzaju brokerów innowacji. Czy naukowcy naprawdę mają biegać i szukać inwestorów? Chyba nie tędy droga. Sami naukowcy często mówią że się na tym nie znają i nie chcą albo nie mają czasu na kurs marketingu i ekonomii. Ceed capital albo venture to dla wielu osób w naszym regionie słowa których sensu kompletnie nie rozumieją. Czasami przebije się termin business angels ale też nie do końca. To wszystko trzeba zbudować od podstaw. Proponuje zamiast narzekać zrobić coś rzeby to powstało ;) I mówię całkiem serio- zapraszam do budowy. Zresztą z jednym z piszących tego bloga już o tym rozmawiałem ;)))
„Podsumowując - mnie nie przekonałeś.”
„ Natomiast planom "doliny białkowej" przyklasnę, bo nawet jeśli jak piszesz Olsztyn posiada taki duży potencjał, to korzyści z niego dla miasta są bardzo nikłe. A o tym , że miasto nic nie robi w zakresie polityki przyciągania inwestorów to pisałem juz nie raz.”
Nie klaszcz tylko zrób coś sam ;) nie licz na miasto. Człowiek który nim kieruje mimo że jest nauczycielem akademickim, to jednak po za budową kolejnych średnio sensownych inwestycji i betonowaniem miasta niewiele na tym polu zrobi. Co prawda jest w budowie Park Naukowo-Technologiczny ale do tej pory nikt nie przedstawił sensownej wizji jego działania. Szczególnie słabą stroną tego projektu jest brak miękkiej struktury – np. funduszy seed, etc. Zresztą szczerze mówiąc po tym jak dziś zwolnił Macieja Rytczaka stracił w moim odczuciu jedyny silny element jaki miał w zanadrzu…
Pozdrawiam
KM